9 lutego 2016

Korab, macedońska prowincja i Jezioro Ochrydzkie.

Dzisiejszy dzień jest jednym z tych, które zapadają w pamięć! Po wczorajszej nocy spędzonej w samochodzie (tzn. ja, Tata spał pod chmurką :) ), dosyć zmęczeni, wstajemy w granicach 8. Pierwsze wrażenie na poranny widok? WOW! Śpimy w fantastycznych górach, tę miejscówkę można by chyba nawet porównać do Durmitoru.


Przy śniadaniu mamy myśli typu "zdobędziemy górę i jutro jedziemy dalej w Albanię". O, my naiwni... okazuje się, że do podnóża Korabu, szczytu, który jest naszym głównym celem na dzisiaj, mamy 20 km. Nie przewidzieliśmy jednak, że Albania rządzi się swoimi prawami i że spotkamy kilka różnych interesujących rzeczy na drodze.

Najpierw - wesele. Zapomnieliśmy, że tradycyjnie w islamie (Albania jest krajem muzułmańskim) czwartek i piątek to weekend, więc wesele w czwartek było dla nas czymś niecodziennym. No a potem kozy na drodze i słabe oznakowanie ;) pytałem się chłopaków pasących te kozy, jak dojechać do Radomire, miejscowości, z której wychodzi się na górę. Nie wiem, czy się zrozumieliśmy, ale w końcu udało nam się dojechać :)






Zostawiamy auto pod knajpką w Radomire i idziemy! Po jakiejś godzinie gubimy szlak, notabene wyznaczony przez Polaków, i szukamy oznakowania... w końcu udaje nam się je znaleźć. Parę chwil później zaczynają się zbierać burzowe chmury (jakby zaczęło lać/grzmieć, nie byłoby fajnie) - wkurzeni na maksa odpuszczamy zdobywanie szczytu i po półtorej godziny jesteśmy na dole. Żeby było śmieszniej, zaczynają mnie jeszcze obcierać buty, więc w sumie dobrze, że zeszliśmy. Już i tak wystarczą mi spuchnięte nogi na co dzień.

Decydujemy się przenieść do Macedonii. Albanii mamy chwilowo dosyć (to głównie Tata) tym bardziej, że droga, którą jedziemy, nawet nie jest zaznaczona na GPS-ie, a mapę mamy dosyć niewygodną...







Przejeżdżamy jeszcze przez Peshkopi - ludzie trąbią, jadą, jak chcą, zero drogowskazów... wtedy nie czułem się tam najlepiej, ale myślę, że w tej chwili mógłbym wrócić! Za Peshkopi wyrzucamy worek ze śmieciami z auta na wysypisko. Kilkanaście kilometrów później zatrzymujemy się na kawę i lemoniadę i... okazuje się, że wyrzuciliśmy brudy, a nie śmieci. No to się wracamy, i ciuchy szczęśliwie zostają u nas (tak, wiem, zachowaliśmy się głupio, ale skoro Albańczycy tak robią...)

Ostatnie miasto przed granicą to Maqellare, zatrzymujemy się tam na obiad (spaghetti; niestety nie sprawdziłem przed wyjazdem dań kuchni albańskiej, więc jedliśmy włoskie żarcie... :/) i jedziemy do Macedonii! Po albańskiej stronie pogranicznik nie rozumie mojej prośby o pieczątkę, ale jego kolega z Macedonii jest wyraźnie zadowolony, że o to proszę :)









Jedziemy dalej na południe! Po drodze zauważamy meczet - od razu zjeżdżamy i wstępujemy do niego, bardzo ciekawe miejsce, chociaż zabytkami interesuję się średnio, to bardzo mi się podobał! W okolicach 18. jesteśmy w Strudze nad Jeziorem Ochrydzkim. Dużo ludzi, więc tylko się odświeżamy (tak z 40 minut) i jedziemy dalej. Za miastem Ohrid (Ochryda) skręcamy w lewo i mamy fajną miejscówkę noclegową z widokiem na nocny Ohrid i samo jezioro.










Przejechaliśmy 157 km.

Może zainteresować Cię też:
Albanię i Macedonię odwiedziłem w trakcie podróży po Bałkanach w 2015 roku. Chcesz wiedzieć więcej? Poczytaj moje artykuły: Macedonia i Albania. A jeśli chcesz dowiadywać się o tym, co u mnie i o moich podróżach na bieżąco, dołącz do grona czytelników na FB (facebook.com/zamiedzaidalej).

S.
Share:

24 komentarze:

  1. nie dziwię się, że w Albanii nie może być czyściej, skoro nawet turyści tam syfią w taki sposób...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. generalnie syf dotyczy tylko okolic Peshkopi, w reszcie kraju jest dosyć czysto. Poza tym nie chcieliśmy wieźć śmieci przez granicę... a tam za bardzo nie ma gdzie wywalić

      Usuń
    2. z całym szacunkiem, ale to nie jest tłumaczenie... WY wytworzyliście te śmieci. Więc WY powinniście pomyśleć co z nimi zrobić. Nie przypominam sobie sytuacji, abym musiał gdzieś wyrzucać śmieci na dziko. Nawet w Albanii.

      Usuń
    3. no w sumie to chyba można nazwać #brakMysleniawPodrozy - po prostu nie było gdzie wywalić, serio.

      Usuń
  2. Niezła akcja z tymi brudami, musieliście być nieźle zakręceni:-). A odnośnie świata islamu i związanych z tym przeżyć na drogach to największy hardcore jest zaraz po zakończeniu ramadanu - chyba jedyny raz, kiedy jadąc autem naprawdę bałem się o swoje życie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. byliśmy tydzień po końcu ramadanu, jakiegoś nie wiadomo jakiego hardkoru nie było ;)

      Usuń
  3. Nie wiedziałam, że Albania jest krajem muzułmańskim. Ale śmiecenie tylko dlatego, że lokalesi tak robią to żadne wytłumaczenie. Nie zawsze jeśli wpadniesz między wrony musisz krakać tak jak one ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no to przecież napisałem, że to nie było za mądre ;) teraz byśmy tak raczej nie zrobili...

      Usuń
  4. W Albanii góry śmieci widziałam niestety aż dwie. Pierwsza na jeziorze Komani i to było trochę traumatyczne, bo nasza łodka dosłownie przebijała się przez śmieci niczym lodołamacz przez lód. Drugi raz niedaleko jednej z plaż. :(
    ps. szkoda, że Ci się zdjęcia albo przepaliły albo są za ciemne, nie chciałbyś spróbować je trochę obrabiać, żeby jasność była bardziej optymalna?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. będę pewno instalować jakieś programy do obróbki, bo wreszcie mam swój komputer po naprawie. Zresztą na dniach szykują się zmiany na blogu :)

      Usuń
  5. Akcja z workami mega, ale może i taka miała być - ku refleksji ;) za to budzenie się w takich górach... bajka! Cudowne widoki!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Szymon polecasz wyprawę w te rejony z 5-latkiem własnym samochodem? Asia/ Lisy w drodze

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. z 5-latkiem? Czemu nie! Tylko musi być przygotowany na to, że wygód ani hoteli tam raczej nie ma i zostaje namiot/auto/spanie u ludzi :)

      Usuń
  7. Hej, jak już się wytworzyła taka dyskusja to zapytam: a dlaczego nie chcieliście przewozić śmieci przez granicę? Nie bardzo rozumiem :D
    PS. Mega chętnie pojechałabym w te regiony, szkoda że nie udało się zdobyć szczytu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pogranicznicy mogliby się przyczepić, bo zagrożenie sanitarno-epidemiologiczne ;) swoją drogą ja bym chętnie teraz tam wrócił i zdobył tą górę :)

      Usuń
  8. No niezła jazda! Fajnie opisujesz swoje przygody po drodze, ale ta chyba nie należała do najfajniejszych ;) Albania jeszcze przed nami i mam nadzieję , że niedługo tam dotrzemy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie no, była nawet fajna! :D mam nadzieję, że dotrzecie, bo niestety Albania się europeizuje :/

      Usuń
  9. Albania i Macedonia marzy nam się na motocyklu... Widoki niesamowite! Ale to na pewno nie w tym roku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. potwierdzam, jedźcie szybko, bo za 5 lat to już będą zupełnie inne miejsca! :/

      Usuń
  10. Super relacja, nigdy tam nie byłam ale wygląda to ciekawie. Ciesze sie ze tu trafiłam, na pewno znajdę tu coś dla siebie:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ale piękne miejsce! A jaka przygoda ^^

    OdpowiedzUsuń





W tej witrynie są wykorzystywane pliki cookie, których Google używa do świadczenia swoich usług i analizowania ruchu. Twój adres IP i nazwa użytkownika oraz dane dotyczące wydajności i bezpieczeństwa są udostępniane Google, by zapewnić odpowiednią jakość usług, generować statystyki użytkowania oraz wykrywać nadużycia i na nie reagować. (więcej informacji w polityce prywatności)

Poznajmy się!

Cześć! Mam na imię Szymon. Cieszę się, że się tu znalazłeś - nie pożałujesz! Znajdziesz tu relacje z moich podróży, praktyczne wskazówki i porady, fotografię podróżniczą i osobiste przemyślenia. Czytaj, oglądaj, inspiruj się i... ruszaj w świat! A jeśli chcesz mnie o coś zapytać, to zwyczajnie napisz do mnie w komentarzu, na Facebooku czy mailem. (więcej o mnie tutaj)

Wesprzyj mnie lajkiem! :)

Moje artykuły

© Szymon Król / Za miedzą i dalej 2021. Wszystkie prawa zastrzeżone/All rights reserved. Obsługiwane przez usługę Blogger.

Blog Archive

BTemplates.com