Chcieliśmy też dodać coś do Korony Europy. Rysy i Śnieżka zaliczone (Gerlach jednak może kiedy indziej, jak nabiorę większego doświadczenia górskiego ;) ), więc kolejnych "koronnych" szczytów trzeba szukać gdzieś dalej. Pomysł? Howerla na Ukrainie, Dealul Balanesti w Mołdawii i może jeszcze Musała w Bułgarii - trzy góry do zdobycia na jednym wyjeździe!
Poza tym nigdy wcześniej nie byłem w tym ostatnim kraju. Już 3 razy planowaliśmy tam jechać, ale na wyjazdach jakoś woleliśmy podróżować po Macedonii, Serbii czy Rumunii. Słowem - Bułgaria była tak totalnie nie po drodze, że w końcu decyzja: jedziemy właśnie tam! :D tym bardziej, że po przeglądnięciu odmętów internetu stwierdziłem, że to kraj bardzo w naszym stylu.
Nadszedł 23 lipca roku pańskiego 2017, niedziela. Szara i pochmurna (to ważne). Honda dzielnie wytacza się z Krakowa i jazda na wschód! Ponure Jezioro Myczkowskie i Myczkowianka z pysznym żarciem, ukraińskie busy na granicy... pięć dni później, pod spadającymi z nieba żabami rumuński pogranicznik nas żegna, a my wkraczamy - czy raczej zostajemy pochłonięci przez północne, szarobure i ponure, wybrzeże Bułgarii. Jeszcze nie wiemy, że za czterdzieści osiem godzin zobaczymy przed nosem powiewającą czerwoną flagę z gwiazdką i półksiężycem, a temperatura będzie rosła z każdą godziną...
Początek to oczywiście ukraińskie Karpaty. Kiedy już-już wydawało się, że następnego dnia będą idealne warunki na zdobywanie Howerli... zaczęło lać, grzmieć i wiać, a sama góra zakryła się chmurami. Także Ukrainie podziękowaliśmy - i kolejnego dnia już prosto na południe, po drodze zaliczając smażing i plażing na granicy. Wschód Rumunii okazał się całkiem sympatyczny - zwłaszcza pagórzasta, wietrzna Dobrudża, gdzie wjechaliśmy po pokonaniu starą łajbą największej bałkańskiej rzeki (czyli Dunaju).
A potem to już się zaczęło - eksploracja Bułgarii od Morza Czarnego aż po Sofię! Niestety ten etap - chociaż najdłuższy - zdecydowanie za szybko się skończył i na początku sierpnia wsiedliśmy na kolejną krypę przez Dunaj - tym razem bezpośrednio do Rumunii. Płynęliśmy z widokiem na zachodzące słońce, byliśmy jedyną osobówką... pięknie! I na samym końcu był też akcent górski - raz, że Transalpina - a dwa, że wyleźliśmy na Kekes, najwyższy szczyt Węgier :D
Rozgaduję się... teraz trochę liczb!
Początek to oczywiście ukraińskie Karpaty. Kiedy już-już wydawało się, że następnego dnia będą idealne warunki na zdobywanie Howerli... zaczęło lać, grzmieć i wiać, a sama góra zakryła się chmurami. Także Ukrainie podziękowaliśmy - i kolejnego dnia już prosto na południe, po drodze zaliczając smażing i plażing na granicy. Wschód Rumunii okazał się całkiem sympatyczny - zwłaszcza pagórzasta, wietrzna Dobrudża, gdzie wjechaliśmy po pokonaniu starą łajbą największej bałkańskiej rzeki (czyli Dunaju).
A potem to już się zaczęło - eksploracja Bułgarii od Morza Czarnego aż po Sofię! Niestety ten etap - chociaż najdłuższy - zdecydowanie za szybko się skończył i na początku sierpnia wsiedliśmy na kolejną krypę przez Dunaj - tym razem bezpośrednio do Rumunii. Płynęliśmy z widokiem na zachodzące słońce, byliśmy jedyną osobówką... pięknie! I na samym końcu był też akcent górski - raz, że Transalpina - a dwa, że wyleźliśmy na Kekes, najwyższy szczyt Węgier :D
Rozgaduję się... teraz trochę liczb!
Podsumowanie wyjazdu
Ile dni byliśmy w podróży?
Od niedzieli 23 lipca do piątku 4 sierpnia - 13 dni.
Ile kilometrów przejechaliśmy?
Ok. 3 800 km (średnio jakieś 290 km na dzień).
Ile krajów odwiedziliśmy?
Zasadniczo to 4 - Ukrainę, Rumunię, Bułgarię i Węgry. Ale byliśmy też przez chwilę na Słowacji (w czasie powrotu) no i oczywiście w Polsce.
Gdzie najdalej byliśmy?
Najdalszym punktem naszej wycieczki (i tym samym położonym najdalej na południowy wschód) było Rezowo w Bułgarii - od Krakowa jest oddalone o ok. 1 500 - 1 800 km, w zależności od trasy.
Ile wydaliśmy pieniędzy?
Ok. 800 euro (z czego lwią część stanowiło jednak paliwo).
Ile zdjęć przywieźliśmy?
Na wyjeździe zrobiliśmy około 3 700 zdjęć.
Czy mogliśmy zrobić ten wyjazd taniej?
Raz pozwoliliśmy sobie na luksus nocowania w motelu (na Ukrainie) - koszt ok. 45 zł, dodatkowo w kontakcie z ukraińską drogówką /w sumie za byle co/ pozbawiliśmy się ok. 125 zł (nie zauważyli pięćsethrywnówki - więc 60 zł zostało w kieszeni). Prom z Bułgarii do Rumunii też kosztował ok. 80 zł (później się dowiedzieliśmy, że na sąsiednim przejściu przeprawa jest tańsza) - więc tak, można było zrobić to jeszcze trochę taniej.
Jaką walutę zabrać?
Na wyjazd wzięliśmy przede wszystkim euro - i na bieżąco wymienialiśmy je na hrywny (UAH; Ukraina), leje (RON; Rumunia), lewy (BGN; Bułgaria) i forinty (HUF; Węgry). Euro warto wziąć też, jeśli jedziemy przez Słowację - bo to ono jest tam walutą i nie potrzeba robić żadnej dodatkowej wymiany.
I na koniec - jak było? :D
Najkrócej mówiąc: SUPER! :D Bułgaria mnie zauroczyła (i wrócę tam... choćby po to, żeby iść na najwyższą górę Bałkanów), ukraińskie Karpaty - chociaż codziennie była burza - podobały mi się, a Rumunię po prostu lubię. No a na Węgrzech ichniejsze flagowe danie - langosz - nas nie zawiodło :)
Może zainteresować Cię też:
Bułgarię odwiedziłem w 2017 roku - byłem m.in. na wybrzeżu, ale również we wnętrzu kraju czy w jego stolicy - Sofii. Wybierasz się tam? Przeczytaj moje artykuły o Bułgarii. A jeśli chcesz dowiadywać się o moich podróżach na bieżąco, dołącz do grona czytelników na Facebooku! (fb.com/zamiedzaidalej)
Bułgarię odwiedziłem w 2017 roku - byłem m.in. na wybrzeżu, ale również we wnętrzu kraju czy w jego stolicy - Sofii. Wybierasz się tam? Przeczytaj moje artykuły o Bułgarii. A jeśli chcesz dowiadywać się o moich podróżach na bieżąco, dołącz do grona czytelników na Facebooku! (fb.com/zamiedzaidalej)
Fajny wyjazd, super przygoda- no i podziwiam to w jakich kosztach przy takiej wycieczce się zmieściliście!
OdpowiedzUsuńdzięki! niby można było taniej, no ale jednak i tak było niskobudżetowo :)
UsuńJa jestem po uszy zakochana w Ukrainie :) Nie mogę się już doczekać kolejnej podróży :)
OdpowiedzUsuńdobre podejście! też bardzo lubię Ukrainę :)
UsuńChyba najlepszym sposobem dla tych, którzy nie urodzili się w latach 80tych jest polecenie odwiedzenie niektórych krajów wschodu. Najlepsza wycieczka w czasie:) pozdr, Asia
OdpowiedzUsuńdokładnie - wschód przenosi ogólnie do czasów przedunijnych, które pamiętam jak przez mgłę :)
UsuńOd jakiegos czasu nosze sie z zamiarem wyprawy na Balkany. Nie wiem w sumie, gdzie zaczac... Najchetniej to polatalabym tym malym samolotem!
OdpowiedzUsuńmoim zdaniem najlepiej w Rumunii albo w Czarnogórze - najciekawsze kraje na pierwszy raz na Bałkanach (w odróżnieniu od np. Chorwacji, która w ogóle nie jest klimatyczna). A co do samolotu - pełna zgoda!
UsuńTen bunkier w kształcie spodku robi wrażenie!
OdpowiedzUsuńzgadzam się! w środku podobno też jest fajny :)
Usuń