19 sierpnia 2018

Kopa Kondracka 2018. Letnio-jesienne Tatry

Poprzedni solowy rekord wysokości (patrz: Kasprowy) był moim pierwszym w miarę poważnym celem w polskich Tatrach. W planie było też zahaczenie o Beskid - żeby zdobyć dwutysięcznik. Ale wtedy, w 2017 roku, tuż pod szczytem rozwalił mi się but i Beskidu ostatecznie nie zdobyłem. Później było jeszcze kilka wycieczek (Gęsia Szyja, Grześ, Karb...), ale żadna nie osiągała zaszczytnej wysokości dwóch tysięcy metrów n.p.m.

Widoki z okolic Kopy Kondrackiej


Aż w końcu nadeszły moje urodziny. Rok temu zamiast chodzić po górach, siedziałem w Krakowie - początek długiego weekendu (= korek na zakopiance i tłok na szlaku) i zerowa widoczność nie nastrajały specjalnie pozytywnie. Więc w tym roku już nie było siły, dwutysięcznik musiał zostać zdobyty, a solowy rekord wysokości pobity, choćby się waliło i paliło ;-)

Padło na Kopę Kondracką - bo z założenia wycieczka nie miała być jakaś strasznie hardcorowa (mapa pokazywała 6,5 godziny). Wybieram niebieski szlak z Kuźnic. Podejście na Halę Kondratową mija dość szybko, nawet nie zatrzymuję się na Kalatówkach i po 1h 10 min melduję się pod gwarnym i zatłoczonym schroniskiem. Prawie wszyscy idą prosto w stronę Giewontu, więc ja z wrodzonej przekory automatycznie skręcam w lewo, na zielony szlak w stronę Przełęczy pod Kopą.

Dolna część Kalatówek

Niebieski szlak Kuźnice - Hala Kondratowa

Hala Kondratowa, Kopa trochę zamglona

Wierzbówka na Hali Kondratowej

Weekend w schronisku na Hali Kondratowej

Zielony szlak na Przełęcz pod Kopą Kondracką

Giewont widziany od południa


Pierwsza część podejścia jest płaska. Staram się nie myśleć o tym, że na mapie poziomice były obok siebie gęsto upakowane. W pewnym momencie zaczyna być wyraźnie widać dalszą część podejścia. Pokazuje się strome zbocze, a na nim zakręty. Bardzo, bardzo daleko i wysoko. I gdzieś tam w górze przełęcz, na której stoją małe ludziki. Jak na lato przystało, jest oczywiście upał, a ja targam ze sobą sporo wody - więc robię sobie przerwę, a w głębi duszy czuję, że się wykończę. Gdzieś w dole widać niedźwiedzia (borówek jest w tym roku pełno!), który cieszy się sporą atencją wśród ludzi na szlaku ;-)

Ścieżka mocno zakręca i robi się trochę bardziej stroma. Nagle serpentyny stają się bardzo bliskie i zaczynam podchodzenie. Zbocze dalej idzie mocno pod górę, ale do przełęczy jest już rzut beretem, a z każdą chwilą widoki na całą Dolinę Kondratową (które początkowo nie były zbyt spektakularne) robią się coraz lepsze, przypomina mi się trochę HG widziana ze szlaku na Kasprowy Wierch. Schronisko z tej perspektywy jest malutkie i wygląda jak chatka na kurzej stopce bez kurzej stopki ;-)

Ale najlepsze ma dopiero nadejść. Dochodzę na przełęcz... opad szczęki. Widzę główną grań Tatr - czerwieniejące murawy situ skuciny i poszarpane szczyty Tatr Wysokich. Głównie po słowackiej stronie. W takich momentach aż chce się zacytować "Heaven, I'm in heaven" - jak śpiewał Sinatra. [tytułowe zdjęcie zrobiłem gdzieś tam - trochę powyżej przełęczy]

Górne piętro Doliny Kondratowej

Podhale, Dolina Kondratowa i fragment Długiego Giewontu spod Przełęczy pod Kopą

Stoki Tatr Zachodnich

Widok z okolic przełęczy pod Kopą Kondracką (1863 m n.p.m.)


Jakieś 35 minut i 40 zdjęć później, kilka minut przed 14, melduję się na wierzchołku Kopy - pierwszy dwutysięcznik solo zdobyty! Panorama z 2005 m n.p.m. jest jeszcze lepsza od tej z przełęczy, bo szersza. Pierwsze skrzypce grają tu Świnica z Krywaniem - z tej odległości nie widać, że różnią się wysokością o prawie 200 metrów. Niebo przestało być nudne, przesuwają się po nim chmurki. Trochę wieje - jak to na Czerwonych Wierchach. Idealna pogoda, żeby posiedzieć na szczycie - tym bardziej, że jest trochę jesiennie (zupełnie jak nie w sierpniu).

Już w połowie sierpnia w Tatrach są pierwsze oznaki jesieni


Po drugiej stronie Małołączniak - mam nawet pomysł, żeby na niego iść (i dalej przez Czerwone Wierchy), z tej perspektywy wygląda jak kawał góry! Ale odpuszczam - poczekam, aż sit skucina na nim zbrązowieje, teraz jest tam jeszcze zielono. A na północ masyw Giewontu, który nie wygląda już tak strasznie jak wtedy, kiedy oglądamy go od strony Zakopca. I jeszcze Podhale - tyle że kto by sobie zawracał głowę jakimś tam Podhalem, kiedy przed oczami ma to:

Kopa Kondracka oferuje wspaniałe panoramy, zwłaszcza na Tatry Wysokie


Siedzę na szczycie przez godzinę. Początkowo chciałem iść albo właśnie na Czerwone Wierchy, albo... na Suche Czuby (kierunek ten sam, ale zwrot przeciwny :-D ), ale ostatecznie odpuszczam - i schodzę żółtym szlakiem w stronę Kondrackiej Przełęczy. Grzbiet dalej zachwyca widokowością, nie tylko na Tatry Wysokie - ale też na Małą Łąkę, która póki co jest dla mnie zupełną terra incognita :-D

Kondrackie widoki na Tatry Zachodnie

Kawałek Giewontu, Małej Łąki + Podhale

Giewont oglądany z Kopy Kondrackiej


Idąc raz przez murawę, raz przez kosówkę, dochodzę na przełęcz. Z tej perspektywy Kopa, na której byłem godzinę wcześniej, wygląda jak najzwyklejszy, kopiaty ;-) pagór. Może i pagór, ale panorama z niego zacna! Za to przede mną wyrasta Giewont, z tej perspektywy bardzo bliski, szlakowskaz pokazuje tylko 40 minut. Jest dość późno (zbliża się 16), więc na wejście do góry nie ma już kolejki - jest za to do zejścia. Nie dzisiaj - a) nie chce mi się czekać na łańcuchach, b) planuję jeszcze chwilę pobyć na Kalatówkach, a nie przemykać ich z wywieszonym językiem, żeby zdążyć na ostatniego busa do Krakowa ;-)

Szlak z Kopy Kondrackiej na przełęcz Kondracką

Najniższy z Czerwonych Wierchów oglądany z okolic przełęczy

Okolice Przełęczy Kondrackiej są naprawdę ładne!

Pod wierzchołkiem Giewontu


Schodzę przez... Piekło. A konkretniej to przez jego okolice - bo szlak nie biegnie stricte przez nie, a bardziej bokiem. Z wyglądu zupełnie nie przypomina siedliska diabła, bo to trawiasto-kamienista kotlinka. Ponoć piekielnie wietrzna (stąd nazwa). Z piekła rodem są jedynie tamtejsze kozice - chociaż było je widać, to pozostały właściwie nieuchwytne na zdjęciach ;-) no i może jeszcze trochę stromość zejścia, bo trochę wykańcza kolana - ale ten odcinek nie jest długi i po przejściu przez dość urokliwą dolinkę po 50 minutach jestem znów na Hali Kondratowej. Dla niepoznaki fotka wierzbówki:

Kwiaty wierzbówki kiprzycy w Dolinie Kondratowej

Niebieski szlak Hala Kondratowa - Kondracka Przełęcz

Piekło w Dolinie Kondratowej


Tym razem nie poświęcam okolicom schroniska ani sekundy - robię tylko zdjęcie Kopie i potem już szybko leśną, żwirowo-kamienistą drogą na Kalatówki. Zamiast iść w prawo wprost do Kuźnic, skręcam w kierunku hotelu górskiego - bo za pierwszym razem nie udało mi się tam podejść. Ale wtedy wszystko było trochę inne: kwiecień, środek dnia, sporo ludzi i krokusowe dywany. Dzisiaj okolice hotelu górskiego są bardzo spokojne, na trawie opala się dosłownie kilka osób, a polana nabrała sporo fotogeniczności - jest już późne popołudnie, światło jest dużo ciekawsze!

Hotel Górski PTTK "Kalatówki" (sierpień 2018)

Popołudniowe Kalatówki

Sierpniowe, leniwe popołudnie na Kalatówkach

Oczywiście kolejna przerwa - pomimo, że zostało mi tylko pół godziny banalnego zejścia do Kuźnic. Okoliczne górki są oświetlone już mocno popołudniowym światłem, niżej widać szlak bokiem Kalatówek, który pokonywałem siedem godzin wcześniej w stronę szczytu. Krótko mówiąc: jest super! A godzinę później, dla równowagi na dworcu nie ma biletów (a u kierowcy się znajdują), a autobus powrotny jedzie 3,5 godziny - więc chyba jest jakiś dzienny limit szczęścia ;-)


To były jedne z bardziej udanych urodzin! Zdobyty dwutysięcznik, poprawiony solowy rekord wysokości - i co najmniej dwa, jak nie trzy nowe pomysły na jesienne wycieczki. Mam trochę problem z ustaleniem, co mi się najbardziej podobało - czy panorama z Kopy i okolic, czy to, że Kalatówki są fajne na chillout ;-) w każdym razie - Zachodnie dają radę, nie spodziewałem się po nich takich widoków :-D


Może zainteresować Cię też:



Tatry - najwyższe góry w Polsce, przez dość długi czas rzadko były moim celem podróżniczym. Teraz podoba mi się tam w zasadzie tak bardzo, jak w różnych innych górach - zajrzyj tutaj, żeby zobaczyć moje tatrzańskie artykuły. A jeśli chcesz dowiadywać się o tym, co u mnie i o moich podróżach na bieżąco, dołącz do grona czytelników na Facebooku! (fb.com/zamiedzaidalej)
Share:

16 komentarzy:

  1. Zdaje się, że idealne miejsce na nadchodzącą jesień! Zapisuję!

    OdpowiedzUsuń
  2. Oooo, rzeczywiście rządy powoli w tatrach zachodnich przejmuje jesień.. :D
    w tym tygodniu chcę wybrac się na rohacze, mam nadzieje zobacze te pierwsze oznaki jesieni na wlasne oczy.. ;)

    Gratulacje pierwszego dwutysięcznika solo! :)

    tez ten rok obfituje u mnie w tatrzańsie debiuty.. ;) co prawda nie w urodziny, ale w przypadkowy dzien w czerwcu - zdobylam wymarzony Kościelec... wlasnie solo :D co za satysfakcja z takich wejść!..:) https://fotografia-prania.blogspot.com/2018/06/koscielec-troche-przypadkiem.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, super! ja tam na Rohacze pewnie pójdę za 2-3 lata (wcześniej nie starczy mi czasu + jeszcze trochę pochodzę po czymś łatwiejszym). Ale jak Ty przeszłaś OP i Kościelec, to dla Ciebie już chyba nie ma trudnych szlaków w Tatrach :-D

      a co do Kościelca, to w sumie miałem na niego iść w tym roku... ale jak się zjawiłem na Karbie, była 16, a chciałem jeszcze tego samego dnia wrócić do Krakowa (pewnie by mi się nie udało zdążyć na ostatni autobus, więc zadowoliłem się Małym Kościelcem :-D ). Trzeba jeszcze raz tam pójść - w ogóle uwielbiam okolice HG, a Karb mi się mocno spodobał

      Usuń
    2. gorąco polecam Rohacze więc na przyszlość! ;)
      https://fotografia-prania.blogspot.com/2018/08/wymarzone-rohacze.html
      mówią że "Orla Perć Tatr Zachodnich" - i tak rzeczywiście jest... wrażenia niezwykłe, widoki przepiękne. Od tygodnia Rohacze stały się jedną z moich ulubionych tras w Tatrach ;)

      I rzeczywiście - jesień powoli przejmuje rządy w górach... i jarzębiny tatrzańskie czerwienieją ;)

      Korzystam z pogody i czasowych możliwości, i wczoraj z kolei byłam na Szpiglasowym Wierchu ;) ( https://fotografia-prania.blogspot.com/2018/08/zachwycajace-widoki-ze-szpiglasowego.html )
      i Szpiglasowy polecam Ci spokojnie już na teraz :) jeśli jeszcze nie byleś. Pojawiają się tam pod koniec idąc z pięciu stawów łańcuchy - ale myślę że to takie, na których właśnie można się przekonać, jak się człowiek przy ekspozycji i łańcuchach czuje :) i widoki są tak przepiękne.. kurcze, naprawdę fantastyczny widokowo szczyt. widać całe tatry wysokie, na prawo i na lewo ;) rozległa panorama, poczucie bycia w górskim niebie.. :D polecam Szpiglasowy serdecznie, nie karz mu na siebie zbyt długo czekać ;)

      Usuń
    3. Szpiglas jeszcze cały czas przede mną, chociaż może jeszcze w tym sezonie się uda! tylko ciągle nie wiem, czy od Piątki, czy od MOKA - chyba trzeba będzie rzucić monetą ;-) co do łańcuchów, to miałem 2-letnią przerwę w ich używaniu, więc będzie okazja, żeby sobie przypomnieć! tylko żeby jeszcze długo śniegu nie było - jakby spadł w połowie listopada, to byłoby idealnie :-D a jak się nie uda, to w przyszłym roku!

      Usuń
  3. Rozbijam się teraz po Podlasiu, więc to totalna przeciwność ;), ale jednak góry w takich kolorach to jest coś!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. najlepszy czas na chodzenie po górach! chociaż dopiero się zaczyna, zupełnie fajnie będzie za 3-4 tygodnie - mam tyle planów, że jesiennych weekendów mi nie starcza ;) a Podlasie też fajna alternatywa - chociaż dla mnie za płasko :-D

      Usuń
  4. Oooo to naprawdę wygląda zjawiskowo no i chyba nie mogłeś sobie zrobić lepszego prezentu ;) gratuluję! co masz dalej w planach?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Suche Czuby / Kościelec / Krzyżne / Szpiglas - ciężko mi wybrać :-D

      Usuń
  5. Serdeczne gratulacje! Zdobywanie gór solo naprawdę mi imponuje! I jak zwykle piękne zdjęcia

    OdpowiedzUsuń
  6. Za kazdym razem jak widze u Ciebie gorski wpis to jestem pelna podziwu, dla pasji i zaangazowania, z jakimi wedrujesz po tych gorach. Tak trzymaj!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ooo, dziękuję! <3 bardzo miło mi to słyszeć / czytać :)

      Usuń
  7. Ale tam będzie pięknie jesienią- z tymi oranżami, brązami, czerwienią...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mam nadzieję, że w tym roku zobaczę to na własne oczy! :D

      Usuń





W tej witrynie są wykorzystywane pliki cookie, których Google używa do świadczenia swoich usług i analizowania ruchu. Twój adres IP i nazwa użytkownika oraz dane dotyczące wydajności i bezpieczeństwa są udostępniane Google, by zapewnić odpowiednią jakość usług, generować statystyki użytkowania oraz wykrywać nadużycia i na nie reagować. (więcej informacji w polityce prywatności)

Poznajmy się!

Cześć! Mam na imię Szymon. Cieszę się, że się tu znalazłeś - nie pożałujesz! Znajdziesz tu relacje z moich podróży, praktyczne wskazówki i porady, fotografię podróżniczą i osobiste przemyślenia. Czytaj, oglądaj, inspiruj się i... ruszaj w świat! A jeśli chcesz mnie o coś zapytać, to zwyczajnie napisz do mnie w komentarzu, na Facebooku czy mailem. (więcej o mnie tutaj)

Wesprzyj mnie lajkiem! :)

Moje artykuły

© Szymon Król / Za miedzą i dalej 2021. Wszystkie prawa zastrzeżone/All rights reserved. Obsługiwane przez usługę Blogger.

Blog Archive

BTemplates.com