Niektóre moje pomysły nie mogą być normalne. Lecieć do małego holenderskiego (a więc nizinnego) miasta, w którym - jak głosi wieść gminna - nic nie ma, na cały dzień (bo - z tego, co wyczytałem w internetach - dwie godziny tam to aż nadto), śpiąc wcześniej półtorej godziny? Sky is the limit :-D