Do Paarów zmierzamy przez Susiec, który prawie że sam się ustalił. Takie turystyczne miasteczko - chyba jakaś lokalna baza wypadowa na Roztocze, na co drugim domu jest napisane "kwatery". Z kolei Paary to totalnie zwykła wioska (poza tym, że jest w niej sporo przydrożnych kapliczek), a granicę widać po tym, jak... wyglądają krzyże. Z początku w ogóle nie ogarniam, skąd mamy wiedzieć, jak biegła granica - aż coś mi świta, że "przez środek drogi, można to rozpoznać po krzyżach"... i rzeczywiście, w pewnym momencie jest tak, że te po jednej stronie drogi (Rosja) mają figurę Jezusa, a te po drugiej (Austria) są całkowicie proste.
Z kolei na mapie w Paarach jest zaznaczona strażnica graniczna z carskich czasów... niby jakaś jest, ale po bliższych oględzinach okazuje się być ośrodkiem turystycznym i knajpą, których styl niekoniecznie nam podchodzi ;) (później się dowiedziałem, że zostały urządzone w dawnej strażnicy... ale nic w wyglądzie budynku, poza wielkim napisem, nie wskazywało na to, że tu kiedyś był posterunek graniczny. Ze starych obiektów zachował się tylko słupek)
W ogóle to Roztocze wydaje mi się bardzo sympatycznym miejscem. Jest trochę pagórkowato i bardzo przyjaźnie rowerom: nawet droga Tomaszów Lubelski - Susiec (trzycyfrowa) prowadzi przez lasy ma wydzielone z boku pobocze, w zasadzie idealne dla rowerów. No i przede wszystkim, chociaż długi weekend i Susiec niby jest turystyczny, to nie ma wcale dużo ludzi.
Wracamy przez Narol, Cieszanów, Jarosław... ten ostatni wygląda nawet ciekawie, ale nie decydujemy się na zwiedzanie - chcemy wrócić do Krakowa za dnia, co nie udało nam się od 7 lat ;) (najczęściej wracaliśmy koło 3 rano). Jedziemy starą drogą 94 - jest zdecydowanie fajniejsza, niż autostrada, w drodze na wschód na tej ostatniej wynudziliśmy się naprawdę mocno. Do Krakowa docieramy o 17.40 - no to się udało :)
Może zainteresować Cię też:
Pomimo tego, że większość moich wyjazdów jest zagraniczna, to zwykle udaje mi się wygospodarować kilka dni w roku, żeby odwiedzić miejsca w Polsce, bo też mogą być ciekawe! Odwiedziłem już ich trochę. Aha, jeśli chcesz dowiadywać się o moich podróżach na bieżąco, dołącz do grona czytelników na FB (fb.com/zamiedzaidalej)
Myślę, że to świetnie miejsce na letnie wypady :) Piękne natura, mnóstwo drzew i pewnie może odetchnąć świeżym powietrzem :)
OdpowiedzUsuńfaktycznie, Roztocze jest świetne, a bardzo nieodkryte - i rzeczywiście można odetchnąć świeżym powietrzem, no może poza szosą Warszawa-Hrebenne ;)
UsuńPlusem tych okolic jest bez wątpienia to, że nie na tam tłumów i można w pełni docenić tamtejsze krajobrazy :)
OdpowiedzUsuńzdecydowanie tak - nie lubię tłumów, więc jak dla mnie super miejsce!
UsuńCiekawa sprawa z tymi krzyżami. Sama zauważyłabym różnicę chyba dopiero jakby mi ktoś dwa pod nos podstawił i pokazał paluchem.
OdpowiedzUsuńusłyszałem o nich dość dawno, ale postanowiłem sprawdzić - trasa jakoś tak sama przebiegała nieopodal
UsuńTen słupek nie wygląda mi na graniczny z okresu zaborów...
OdpowiedzUsuńA w ogóle skąd wersja aby granicę oznaczały kapliczki przydrożne? Pierwszy raz o tym słyszę, na granicy były normalne słupki podobne trochę do dzisiejszych, czasem się jeszcze gdzieś w krzaczorach zachowały.
a) mnie też ten słupek średnio wygląda na okres zaborów (no ale jednak był postawiony przy carskiej strażnicy /która sama też nie wyglądała na postawioną w okresie zaborów - tak ją odnowili ;) /, więc...)
Usuńb) dowiedziałem się o tym z przewodnika /Polska Niezwykła/, właśnie tam tak było napisane, że w jednej części wsi kapliczki były ozdobione Jezusem (Rosja), w drugiej proste (Austria) - ale na krótkim odcinku granica biegła drogą, więc po jednej stronie były rosyjskie, po drugiej austriackie krzyże. I z tego co wiem, to było tylko w tej jednej wsi, nie słyszałem o innych takich przypadkach
Spróbuję zasięgnąć języka u większych fachowców, ale nadal mi to wygląda dziwnie ;) Jak granica biegła drogą, to droga do kogo należała?
Usuńno to chyba połowa do Rosji, połowa do Austrii - tak jak teraz pas drogi granicznej ;)
UsuńRoztocze to moje marzenie!! Może kiedyś dane mi będzie tam dotrzeć. Jakoś tak zawsze nie po drodze :-(
OdpowiedzUsuńnam też nie było po drodze, na Lubelszczyznę (dokładniej do Zamościa) wybieraliśmy się jak sójki za morze przez 4 lata :D aż w końcu się udało
UsuńCiekawostka! Choć mnie niestety nie ciągnie do wycieczek po Polsce, ale zawsze dobrze dowiedzieć się czegoś ciekawego
OdpowiedzUsuńteż czasami czytam o miejscu, które mnie nie przyciąga (np. większość Ameryki Środkowej czy Meksyk) - ale tak samo uważam, że warto dowiadywać się ciekawych rzeczy, nawet jeśli dotyczą miejsc, które nas nie kręcą
Usuń