Grudniowy wyjazd w Sudety zaczął się - szczerze mówiąc - dupówą. Mgła taka, że nic nie widać, nie nastrajała nijak - że co, ja mam w tej mgle jechać ponad 700 kilometrów* i wychodzić w góry? Bessęsu. Z drugiej strony, miłościwie nam panujący rząd straszy zakazem przemieszczania po świętach i różnymi innymi umilaczami życia. Jedziemy, bo nie wiadomo, kiedy będzie można znowu!
Kolory wschodu słońca pod szczytem Śnieżnika. W czasie robienia tego zdjęcia ręce powoli zaczynały mi odpadać z zimna! |