Ostatnio często spotykałem się z wypowiedziami typu "Shehyni to same stacje benzynowe" czy "tam to jeżdżą mrówki". OK, mrówki tam jeżdżą (a raczej chodzą), ale z tym, że ta miejscowość to same stacje benzynowe, nie mogę się zgodzić.
Jeśli celem wyjazdu są zakupy - pamiętajcie o naczelnej zasadzie: "Nigdy nie robimy zakupów blisko granicy"! Trzeba przejść dalej - ceny będą niższe, a obsługa przyjaźniejsza i bardziej pomocna (pewnie nawet uda się trochę pogadać).
A co, jeśli chcemy coś zobaczyć? Recepta jest prosta - idźmy do cerkwi! Jest umiejscowiona jakieś 10 minut drogi (spacerem) od wyjścia z pieszej granicy, ale pomimo odległości, naprawdę warto (niestety nie weszliśmy do środka, było zamknięte). Chociaż nawet, jak cerkiew będzie zamknięta, obok jest cmentarz - naprawdę interesujące miejsce, które należy zobaczyć - absolutne must see! ;)
Oprócz cerkwi, cmentarza i sklepów, możemy zobaczyć w Shehyni jeszcze kilka ciekawych, ukraińskich budynków (przynajmniej ja je tak odbierałem):
Jeśli chcecie iść tylko na zakupy, cały pobyt w Shehyni, wliczając przejście graniczne, powinien się zamknąć w półtorej - dwóch godzinach (zakładając, że idziecie do polecanego przeze mnie wyżej sklepu naprzeciwko cerkwi; nie, nie dostaję procenta od sprzedaży, a szkoda :) ). A jeśli chcecie jeszcze coś zobaczyć - 2 - 2,5 godziny będą akurat (do zobaczenia są głównie cerkiew i cmentarz).
Podsumowanie
Uważam, że do Shehyni warto pojechać - ciekawa miejscowość, bardzo niedoceniana (traktowana jedynie jako miejsce handlu), a ma parę fajnych miejsc do zobaczenia :)
Może zainteresować Cię też:
Na Ukrainie byłem jak do tej pory dwukrotnie. Wybierasz się tam? Przeczytaj moje ukraińskie teksty. A jeśli chcesz dowiadywać się o, co u mnie i o moich podróżach na bieżąco, dołącz do grona czytelników na FB (facebook.com/zamiedzaidalej).
S.
Ciekawa turystyka, na sklepy ;) Dobrze, że wspominasz, co jeszcze można tam zobaczyć.
OdpowiedzUsuńA raczej dobrze, że jest tam coś do zobaczenia. Wyjazdów wyłącznie na zakupy zaraz za granicę raczej nie uznaję ;)
UsuńTo dla mnie zupełnie obcy region więc z chęcią przejrzę inne wpisy. Co do robienia, a właściwie nie robienia zakupów na samej granicy czy też blisko niej to dość dobra i logiczna rada. Nie tylko w przypadku tego miejsca, z Litwą jest, a przynajmniej przed wprowadzeniem EUR było podobnie.
OdpowiedzUsuńJak ja jeszcze byłem na Litwie przed euro (czyli przed 15 stycznia), to jakoś nie widziałem mrówek, chociaż tam było trochę taniej, niż u nas :)
UsuńO Cieszynie też tak mówiono jeszcze z 10-15 lat temu (mrówki, handel, nic ciekawego), a patrzcie, jak w międzyczasie rozkwitł :) Ja tam bym chętnie pojechał, już chociażby dla tych cerkwi...
OdpowiedzUsuńCieszyn jest fajny (tak samo jak Cesky Tesin! :) ). A do Shehyni pojedź, bo oprócz cerkwi i cmentarza, jest tam jak dla mnie pyszna i niedroga (w przeliczeniu 8,15 zł/kg) ukraińska chałwa, najlepsza moim zdaniem waniliowa ;) (a, no i nie jest daleko do Lwowa, jakieś 70 - 80 km, co przemawia za tym, żeby wybrać się tam na tripa)
UsuńA ja uważam, że lepiej w Shehyni ograniczyć się do zakupów i więcej czasu spędzić we Lwowie :)
OdpowiedzUsuńShehyni to i tak miejsce na max. 2 godziny, za to we Lwowie można chyba spędzić tydzień i się nie nudzić! ;)
UsuńDlaczego piszesz Lwów a nie Lviv, skoro piszesz Shehyni a nie Szegini, po polsku? Zaintrygował mńie ten post, bo przez Szegini przechodzę kilka razy w roku i moim zdaniem nie ma po co się tam zatrzymywać, nawet na 2 godziny. Bród, smród, taksówkarze naciągacze, kilka sklepów przygranicznych i cztery domy na krzyż.
OdpowiedzUsuńJakoś Lwów (i większość dużych miast) bardziej naturalnie mi brzmi w wersji spolszczonej (chociaż np. taką "Lublanę" lepiej napisać w wersji oryginalnej "Ljubljana"). A mniejsze miejscowości zazwyczaj piszę w oryginale (łacińskimi literami). Odnośnie tego, czy warto się zatrzymywać - nas taksiarze jakoś nie naciągali (po "może później" dawali spokój"), a sama miejscowość wydała mi się dość spora. Ale wszystko zależy od punktu widzenia :)
UsuńNiewiele się zmieniło, kiedy byłem kilka lat temu na zakupach (dobrze powiedziane :-) tuż za granicą z Ukrainą. No, być może sklepy są trochę większe. (-:,
OdpowiedzUsuńTakie miejscowości chyba wbrew wszelkiej logice się niewiele zmieniają :)
UsuńKilkukrotnie przewija się w komentarzach hasło zakupy. Może by tak utworzyć odrębny wątek/rozpocząć dyskusję o tym co (i gdzie) warto zakupić na Ukrainie. Pod tym względem państwo ma ogromne walory. Przy korzystnym kursie hrywny, mnogości punktów sprzedaży a więc i opcji wyboru kwestia zakupów za wschodnią granicą to temat rzeka. Na dobry początek trzeba powiedzieć, że na Ukrainie są bardzo smaczne i niedrogie słodycze (chałwa, np Złoty Wiek), cukierki - tutaj na prowadzenie zdecydowania wysuwa się firma Roshen, która ma w swojej ofercie "koszerne" czekoladki, którymi podobno nie pogardzi polska delegatura dyplomatyczna w Kijowie...A to tylko wierzchołek góry lodowej.
Usuńoj tak, Złoty Wiek i Roshen to dla mnie hit (aczkolwiek pamiętam też np. chałwę na wagę, "bez etykietki" i była porównywalna do tej ze Złotego Wieku). Generalnie jest trochę rzeczy, które można kupić na Ukrainie...
UsuńMiasta będące przejściami granicznymi są często traktowane tak ,,po macoszemu". A szkoda. Jak będę się wybierała na Ukrainę to na pewno zahaczę o to miejsce :)
OdpowiedzUsuńNa przystanek w drodze do Lwowa jest dobre, ale na dłużej nie ma co tam robić :)
UsuńZachęcam do zapuszczenia się w głąb Ukrainy, po za dużymi miastami.... to jest folklor...
OdpowiedzUsuńUkraina jest w ogóle super :)
Usuńa ogrodowe łabędzie z opon widziałeś? :)
OdpowiedzUsuńsą w szegini - jak znajde zdjecie to podesle
a tego akurat nie ;)
Usuń