28 października 2015

Shehyni - wskazówki.

Trzeci i ostatni wpis z ukraińskiej niedzieli! Tym razem wskazówki dotyczące Shehyni (Szegini) - czyli parę słów o miejscowości na Ukrainie, znanej z głównego przejścia granicznego z Polską.

Ostatnio często spotykałem się z wypowiedziami typu "Shehyni to same stacje benzynowe" czy "tam to jeżdżą mrówki". OK, mrówki tam jeżdżą (a raczej chodzą), ale z tym, że ta miejscowość to same stacje benzynowe, nie mogę się zgodzić.



Jeśli celem wyjazdu są zakupy - pamiętajcie o naczelnej zasadzie: "Nigdy nie robimy zakupów blisko granicy"! Trzeba przejść dalej - ceny będą niższe, a obsługa przyjaźniejsza i bardziej pomocna (pewnie nawet uda się trochę pogadać).




A co, jeśli chcemy coś zobaczyć? Recepta jest prosta - idźmy do cerkwi! Jest umiejscowiona jakieś 10 minut drogi (spacerem) od wyjścia z pieszej granicy, ale pomimo odległości, naprawdę warto (niestety nie weszliśmy do środka, było zamknięte). Chociaż nawet, jak cerkiew będzie zamknięta, obok jest cmentarz - naprawdę interesujące miejsce, które należy zobaczyć - absolutne must see! ;)


Oprócz cerkwi, cmentarza i sklepów, możemy zobaczyć w Shehyni jeszcze kilka ciekawych, ukraińskich budynków (przynajmniej ja je tak odbierałem):




Jeśli chcecie iść tylko na zakupy, cały pobyt w Shehyni, wliczając przejście graniczne, powinien się zamknąć w półtorej - dwóch godzinach (zakładając, że idziecie do polecanego przeze mnie wyżej sklepu naprzeciwko cerkwi; nie, nie dostaję procenta od sprzedaży, a szkoda :) ). A jeśli chcecie jeszcze coś zobaczyć - 2 - 2,5 godziny będą akurat (do zobaczenia są głównie cerkiew i cmentarz).


Podsumowanie

Uważam, że do Shehyni warto pojechać - ciekawa miejscowość, bardzo niedoceniana (traktowana jedynie jako miejsce handlu), a ma parę fajnych miejsc do zobaczenia :)

Może zainteresować Cię też:
Na Ukrainie byłem jak do tej pory dwukrotnie. Wybierasz się tam? Przeczytaj moje ukraińskie teksty. A jeśli chcesz dowiadywać się o, co u mnie i o moich podróżach na bieżąco, dołącz do grona czytelników na FB (facebook.com/zamiedzaidalej).

S.
Share:

20 komentarzy:

  1. Ciekawa turystyka, na sklepy ;) Dobrze, że wspominasz, co jeszcze można tam zobaczyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A raczej dobrze, że jest tam coś do zobaczenia. Wyjazdów wyłącznie na zakupy zaraz za granicę raczej nie uznaję ;)

      Usuń
  2. To dla mnie zupełnie obcy region więc z chęcią przejrzę inne wpisy. Co do robienia, a właściwie nie robienia zakupów na samej granicy czy też blisko niej to dość dobra i logiczna rada. Nie tylko w przypadku tego miejsca, z Litwą jest, a przynajmniej przed wprowadzeniem EUR było podobnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak ja jeszcze byłem na Litwie przed euro (czyli przed 15 stycznia), to jakoś nie widziałem mrówek, chociaż tam było trochę taniej, niż u nas :)

      Usuń
  3. O Cieszynie też tak mówiono jeszcze z 10-15 lat temu (mrówki, handel, nic ciekawego), a patrzcie, jak w międzyczasie rozkwitł :) Ja tam bym chętnie pojechał, już chociażby dla tych cerkwi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszyn jest fajny (tak samo jak Cesky Tesin! :) ). A do Shehyni pojedź, bo oprócz cerkwi i cmentarza, jest tam jak dla mnie pyszna i niedroga (w przeliczeniu 8,15 zł/kg) ukraińska chałwa, najlepsza moim zdaniem waniliowa ;) (a, no i nie jest daleko do Lwowa, jakieś 70 - 80 km, co przemawia za tym, żeby wybrać się tam na tripa)

      Usuń
  4. A ja uważam, że lepiej w Shehyni ograniczyć się do zakupów i więcej czasu spędzić we Lwowie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Shehyni to i tak miejsce na max. 2 godziny, za to we Lwowie można chyba spędzić tydzień i się nie nudzić! ;)

      Usuń
  5. Dlaczego piszesz Lwów a nie Lviv, skoro piszesz Shehyni a nie Szegini, po polsku? Zaintrygował mńie ten post, bo przez Szegini przechodzę kilka razy w roku i moim zdaniem nie ma po co się tam zatrzymywać, nawet na 2 godziny. Bród, smród, taksówkarze naciągacze, kilka sklepów przygranicznych i cztery domy na krzyż.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś Lwów (i większość dużych miast) bardziej naturalnie mi brzmi w wersji spolszczonej (chociaż np. taką "Lublanę" lepiej napisać w wersji oryginalnej "Ljubljana"). A mniejsze miejscowości zazwyczaj piszę w oryginale (łacińskimi literami). Odnośnie tego, czy warto się zatrzymywać - nas taksiarze jakoś nie naciągali (po "może później" dawali spokój"), a sama miejscowość wydała mi się dość spora. Ale wszystko zależy od punktu widzenia :)

      Usuń
  6. Niewiele się zmieniło, kiedy byłem kilka lat temu na zakupach (dobrze powiedziane :-) tuż za granicą z Ukrainą. No, być może sklepy są trochę większe. (-:,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie miejscowości chyba wbrew wszelkiej logice się niewiele zmieniają :)

      Usuń
    2. Kilkukrotnie przewija się w komentarzach hasło zakupy. Może by tak utworzyć odrębny wątek/rozpocząć dyskusję o tym co (i gdzie) warto zakupić na Ukrainie. Pod tym względem państwo ma ogromne walory. Przy korzystnym kursie hrywny, mnogości punktów sprzedaży a więc i opcji wyboru kwestia zakupów za wschodnią granicą to temat rzeka. Na dobry początek trzeba powiedzieć, że na Ukrainie są bardzo smaczne i niedrogie słodycze (chałwa, np Złoty Wiek), cukierki - tutaj na prowadzenie zdecydowania wysuwa się firma Roshen, która ma w swojej ofercie "koszerne" czekoladki, którymi podobno nie pogardzi polska delegatura dyplomatyczna w Kijowie...A to tylko wierzchołek góry lodowej.

      Usuń
    3. oj tak, Złoty Wiek i Roshen to dla mnie hit (aczkolwiek pamiętam też np. chałwę na wagę, "bez etykietki" i była porównywalna do tej ze Złotego Wieku). Generalnie jest trochę rzeczy, które można kupić na Ukrainie...

      Usuń
  7. Miasta będące przejściami granicznymi są często traktowane tak ,,po macoszemu". A szkoda. Jak będę się wybierała na Ukrainę to na pewno zahaczę o to miejsce :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na przystanek w drodze do Lwowa jest dobre, ale na dłużej nie ma co tam robić :)

      Usuń
  8. Zachęcam do zapuszczenia się w głąb Ukrainy, po za dużymi miastami.... to jest folklor...

    OdpowiedzUsuń
  9. a ogrodowe łabędzie z opon widziałeś? :)
    są w szegini - jak znajde zdjecie to podesle

    OdpowiedzUsuń





W tej witrynie są wykorzystywane pliki cookie, których Google używa do świadczenia swoich usług i analizowania ruchu. Twój adres IP i nazwa użytkownika oraz dane dotyczące wydajności i bezpieczeństwa są udostępniane Google, by zapewnić odpowiednią jakość usług, generować statystyki użytkowania oraz wykrywać nadużycia i na nie reagować. (więcej informacji w polityce prywatności)

Poznajmy się!

Cześć! Mam na imię Szymon. Cieszę się, że się tu znalazłeś - nie pożałujesz! Znajdziesz tu relacje z moich podróży, praktyczne wskazówki i porady, fotografię podróżniczą i osobiste przemyślenia. Czytaj, oglądaj, inspiruj się i... ruszaj w świat! A jeśli chcesz mnie o coś zapytać, to zwyczajnie napisz do mnie w komentarzu, na Facebooku czy mailem. (więcej o mnie tutaj)

Wesprzyj mnie lajkiem! :)

Moje artykuły

© Szymon Król / Za miedzą i dalej 2021. Wszystkie prawa zastrzeżone/All rights reserved. Obsługiwane przez usługę Blogger.

Blog Archive

BTemplates.com