Beskid Wyspowy do niedawna był dla mnie zupełnie białą kartą na mapie szlaków - zresztą chodzeniem po górach zainteresowałem się bardziej dopiero pod koniec gimnazjum, wcześniej naprawdę rzadko tam byłem (mając do nich 50-100 km, zależy od pasma). Całe szczęście 2017 rok zaowocował paroma zdobytymi szczytami - w Tatrach, ale też w Pieninach (fantastyczny Wysoki Wierch na jesieni) i Beskidach (np. zimne, marcowe Pilsko). W tych ostatnich jest cała masa różnych górek, na które łatwo wyjść, ale na lato są trochę za niskie - za to na zimę super!
Właśnie tego typu szczytem jest Ciecień. Góruje nad Wiśniową, ale tak naprawdę wcale nie jest taki wysoki - ma tylko 829 m.n.p.m. Jak na Beskid Wyspowy ta góra jest nietypowa, bo tworzy mini-pasmo (Pasmo Ciecienia) przebiegające południkowo /na mapie: z góry na dół/ - i to był jeden z powodów, dla których tam poszliśmy!
Tak naprawdę nie miałem żadnych oczekiwań względem tej góry - nastawiałem się na zalesiony pagór, z którego nie ma specjalnych panoram (zresztą i tak by nie było nic widać, bo były chmury). I w sumie tak było - las, las, las i jeszcze więcej lasu - tyle, że nie do końca zwyczajnego!
Startujemy nad wioską Szczyrzyc (nad nią, bo podjechaliśmy trochę wyżej, oszczędzając sobie asfaltowego odcinka i trochę czasu - zimowe dni są dość krótkie). W miejscu, w którym asfalt się kończy, zostawiamy samochód i w drogę! Zielony szlak nie zapowiada się zbyt ciekawie - błotnista ścieżka dość stromo do góry. Zwykły las dość szybko się kończy, bo zaczynają się... wiatrołomy!
Pełno wiatrołomów! Zwalone, na oko 15-metrowe drzewa zagradzają ścieżkę - raz przechodzimy pod nimi, raz obchodzimy, innym razem przeskakujemy nad zwalonym pniem. Zupełnie się tego nie spodziewałem - w każdym razie to mocno urozmaica krajobraz, szlak przestaje być taki nudny. Do tego ilość śniegu jest mocno symboliczna; jakbym nie wiedział, że to luty, obstawiałbym raczej końcówkę listopada.
Później dalsze wychodzenie na szczyt. Nie wiedzieć czemu, kondycja wręcz fatalna (dużo lepsza była 3 tygodnie wcześniej, w czasie wychodzenia na Ćwilin - a wtedy było dużo więcej śniegu, który najczęściej mocno mnie męczy) - całe szczęście po półgodzinie drogi od wiatrołomów teren łagodnieje, a potem robi się już całkiem równy, więc idzie się już dużo lepiej! Ciecień osiągamy dość nagle, po prostu jest polanka z tabliczką - szczerze mówiąc, jakby nie było tej tabliczki, to byśmy nie wiedzieli, że tu jest szczyt (zwłaszcza, że się za bardzo nie wyróżnia).
Na samej górze parę osób na krzyż (jest m.in. facet z wielkim psem - ale zdjęcia nie mam, musicie mi wierzyć na słowo ;-) ). Z samego wierzchołka nie ma żadnych widoków, bo wokół są same lasy - więc po tradycyjnej sesji zdjęciowej schodzimy tą samą drogą na dół. Po 40 minutach schodzenia błotem meldujemy się z powrotem na asfaltówce - Ciecień zaliczony!
Podejście na Ciecień było naprawdę męczące! Sama góra, kiedy patrzymy na nią z dołu, na pierwszy rzut oka nie wygląda jakoś nadzwyczajnie - właściwie wiatrołomy były jednym z ciekawszych elementów tej wycieczki. Chociaż może to my wybraliśmy dość nudny szlak? ;-) A poza tym do zwiedzenia została cała reszta Pasma Ciecienia, więc jest powód do wracania!
Może zainteresować Cię też:
Beskidy (i ich okolice!) staram się odwiedzać dosyć często - to jedne z moich ulubionych gór. Wybierasz się w nie? Przeczytaj moje beskidzkie teksty. A jeśli chcesz dowiadywać się na bieżąco o moich podróżach (również górskich) i o tym, co u mnie słychać - dołącz do grona czytelników na FB (https://www.facebook.com/zamiedzaidalej).
Piękne widoki :) No i fajna góra do zdobycia :) wysokość tak dla mnie... na lato 😜
OdpowiedzUsuńzgadzam się, że góra fajna :-) chociaż mnie dość zmęczyła pomimo nikczemnej wysokości ;-)
UsuńCo to są wiatrołomy? Przepraszam za ignorancję, miejska ze mnie dziewczyna i góry to głównie na zdjęciach oglądam :)
OdpowiedzUsuńwiatrołomy, czyli krótko mówiąc: tereny, na których są drzewa połamane przez wiatr :-) a co do tej "ignorancji", to... dla mnie jakieś 2 lata temu np. topografia Tatr była jakąś masakrą ;-)
UsuńTo są ciągle nieodkryte rejony przeze mnie. Marzy mi się autostop po Polsce i dotarcie do ukrytych pięknych miejsc Polski. Patrząc na trasę, nie wygląda tak męczoco, ale wierzę Ci na słowo!
OdpowiedzUsuńbo w sumie ta trasa nie powinna być męcząca - ale tamtego dnia forma była beznadziejna, myślałem, że wypluję płuca! poza tym zimno i śnieg też dodatkowo męczą - więc spokojnie można to zwalić na nie ;-))))
Usuńa co do nieodkrytych regionów - dla mnie Twoje tereny (okolice Wałbrzycha) to w sumie terra incognita, dawno nie byłem :-D
Rzeczywiście ze zdjęć nie widać, że to luty :)
OdpowiedzUsuńno nie? wygląda trochę jak listopad-grudzień :-D
UsuńPodziwiam taką systematyczną wędrówkę górską jak to u Ciebie widuję ;-))
OdpowiedzUsuńNo i już bardzo mi tęskno do śniegu w górach, także ciężko ogląda mi się zdjęcia ośnieżonych lasów. Ale niepozorne górki z doświadczenia często są właśnie bardzo męczące! Liczy się wybitność, a nie wysokość :-D
w ubiegłym roku zabrakło mi 3 miesięcy do tego, żeby być w każdym miesiącu w górach ;-) a co do męczących, niepozornych pagórów - 100% zgody! niby taki niski (829 m.n.p.m.), a można się zmachać!
Usuń