Po piątkowym zdobyciu Kościelca weekend zapowiadał się nieszczególnie - o ile w piątek jeszcze była lampa, a na koniec pożegnał mnie złotoczerwony zachód na Karczmisku, o tyle na sobotę meteoblue pokazywało pełne zachmurzenie, a na niedzielę może nawet śnieg. Słaba perspektywa. Mimo że śnieg w Tatrach - to w Beskidach już niekoniecznie. Kierunek wyklarował się właściwie sam :-D
Musicie wiedzieć, że niespecjalnie lubię połączenie pt. zima + chodzenie po górach. Tzn. lubię, ale męczę się tak z 3 razy bardziej. Więc razem z pierwszym śniegiem najczęściej przerzucam się w Beskidy - czyli jakby nie było (nic im nie umniejszając), trochę mniej wymagające górki. (taaaak, mniej wymagające... to się jeszcze okaże)
Skoro Beskidy, pełne zachmurzenie - to może jakiś szczyt, z którego nie ma widoków? Wypadło na Lackową. Głównie dlatego, że i tak miałem zamiar ją zdobyć (z racji tego, że jest częścią Korony Gór Polski), a ciągle się nie składało (przy takich połączeniach, jakie są, dojazd bez samochodu i powrót w jeden dzień do Krakowa zakrawałby na czysty masochizm).
Startujemy od strony miejscowości Izby. Zostawiamy hondę niedaleko wejścia do lasu i idziemy leśną drogą. Poza szlakiem :-D przez jakieś 10 minut. Dochodzimy na przełęcz o wdzięcznej nazwie Beskid nad Izbami - chociaż gdyby nie słupek graniczny, pewnie byśmy jej nawet nie zauważyli, bo to po prostu polanka w lesie. Szlakowskaz stoi tu chyba od początku istnienia tej drogi (a przynajmniej tak wygląda) i głosi, że zostało 50 minut na szczyt.
Szlak przypomina zwykłą leśną ścieżkę (no może nie do końca zwykłą, bo wzdłuż niej są poustawiane słupki wyznaczające granicę między Polską i Słowacją). W każdym razie ładną i totalnie lajtową. Do czasu...
...kiedy nie zaczyna się ostro wznosić. Pojawiają się skałki (tego spodziewałbym się wszędzie, tylko nie w Beskidzie Niskim), i robi się naprawdę stromo. Coś, czego raczej należałoby się spodziewać w Tatrach, może w Żywieckim - ale serio, nie w Niskim. Spotykamy też dwóch rowerzystów, którzy zjeżdżają teraz w przeciwną stronę. Chociaż "zjeżdżają" to złe określenie, bardziej pasowałoby, że toczą je w dół - jednak nachylenie, śliskie liście i kamienie pod nogami robią swoje.
Podchodzimy tak przez prawie pół godziny, a potem wychodzimy na grzbiet. Stąd idzie się już właściwie po równym. Widoków w dalszym ciągu brak. No dobra... są takie:
Chwilę później meldujemy się na najwyższym szczycie polskiego Beskidu Niskiego - Góra Policyjna (i kolejny szczyt do Korony...) zdobyta! A czemu "policyjna"? Chodzi o wysokość. 997 m n.p.m. ;) na szczycie jest skrzynka z pieczątką (tradycyjnie już nie było jej do czego wbić, sytuacja jak na Mogielicy rok temu - w końcu udało się ją podbić na... bilecie autobusowym do Zakopca sprzed 2 dni :-D ).
Nie siedzimy zbyt długo na górze, czas już schodzić. Tą samą drogą. O ile podchodzenie było po prostu dość mozolne, o tyle schodzenie sprowadza się do dwóch rzeczy: a) zbiegania b) zatrzymywania się co parę kroków na drzewie (+ uważania, żeby się nie wywalić i nie obić sobie facjaty). Dobre 15 minut później dobiegam na dół (dosłownie). W dalszym ciągu są pustki na szlaku - spotykamy może 2 osoby. To już nawet na Liwoczu było więcej ludzi :-D idziemy ciągle leśną ścieżką, aż w końcu docieramy do samochodu. Siedzimy jeszcze chwilę w Izbach (ognisko samo się nie zrobi) i zaczynamy odwrót do Krakowa.
To nie była wyrypa roku. W sumie to nawet ciężko nazwać ją wyrypą miesiąca - dwa dni wcześniej byłem na Kościelcu, który trochę przysłonił mi postrzeganie całej tej wycieczki. Ani nie było wysoko, ani widokowo (czyli zgodnie z moimi przewidywaniami), ale przekonałem się, że nawet w łagodnym Niskim zdarza się stroma ściana, na której wbrew pozorom można się zmachać :-D Lackowej udało się mnie zaskoczyć! Teoretycznie wszystko to wiedziałem przed wyjazdem (i nastawiałem się na krótkie, męczące podejście, jakich wiele), ale nie wziąłem pod uwagę jednej rzeczy. Nie sądziłem, że Niski może być taki fajny, zwracam mu honor :-D i chociaż na lato jest trochę za niski, to jesienią/zimą/wiosną - super! Tylko te połączenia...
Może zainteresować Cię też:
Beskidy (i ich okolice!) staram się odwiedzać dosyć często - to jedne z moich ulubionych gór. Wybierasz się w nie? Przeczytaj moje beskidzkie teksty. A jeśli chcesz dowiadywać się na bieżąco o moich podróżach (również górskich) i o tym, co u mnie słychać - dołącz do grona fanów na FB (https://www.facebook.com/zamiedzaidalej)! Będzie mi bardzo miło :)
Ja właśnie nie umiem się zmusić na górki, kiedy wiem, że nie ma nagrody (czyt. widoczków ;-))) hehe
OdpowiedzUsuńWięc pewnie na Lackowa bym się nie wybrała, zatem gratuluję samozaparcia! :-))
:-D dziękuję! i w sumie ja na Lackowej teraz byłem głównie dlatego, że to część KGP (normalnie byłaby gdzieś dalej w moich priorytetach). Fajna góra, aczkolwiek idzie się zmęczyć i widoków nie ma ;-)
UsuńW zasadzie to nigdy nie chodziłam po górach zimą - i myślę, że poza widokami to by mi się średnio podobało bo zimę lubię z powodu widoków, ale jak jest mi zimno to po prostu tego nie znoszę i jest mi ogólnie źle :)
OdpowiedzUsuńMożna i tak - chociaż ja, jako człowiek górsko- i w sumie też zimnolubny, w życiu tego nie zrozumiem :-D
UsuńGóry, las i wygodne buty ♥ uwielbiam! A jednak znad Bałtyku coraz ciężej mi trafić na południe Polski i niemal zapominam jak to jest... Ale pamiętam, że wcale nie musi być wysoko, by dawało masę radości. Fajnie przeczytać, że tak dobrze bawisz się na takich trasach :)
OdpowiedzUsuńnawet na kurduplowatej górce może być fajnie! A co do Bałtyku - fakt, najwyższa górka w Twoich okolicach ma jakieś 300 m n.p.m, bardziej wzgórze, niż góra - a do czegoś wyższego prawie 500 km...
UsuńTen szczyt jeszcze ciągle przed nami w ramach zdobywania KGP. Super - będzie bardzo pomocny.
OdpowiedzUsuńproszę i polecam się na przyszłość :)
UsuńPodziwiam Cię Szymon za te Twoje górskie wędrówki :) Jak to wszystko czytam, to mam wyrzuty sumienia, że sama tak rzadko chodzę.
OdpowiedzUsuńhaha, ja teraz muszę niedługo jechać - nie byłem w górach od końca października, 4 tygodnie przerwy to trochę długo :-D
UsuńNo faktycznie, w porównaniu z innymi Twoimi górskimi wędrówkami, tu zdecydowanie brakuje mi widoków ;)
OdpowiedzUsuńmnie trochę też brakowało, ale czasem trzeba - dla odmiany ;)
UsuńStrome ściany pojawiają się nawet tam, gdzie teoretycznie w ogóle byśmy się ich nie spodziewali :) Lackowa to jedna z czterech gór, która pozostała nam do zdobycia Korony Gór Polski.
OdpowiedzUsuńa ja jakoś myślałem, że w ubiegłym roku tam też pojechaliście :-D
UsuńLackowa też nas czeka właśnie do Korony Gór Polski. Ale dobrze wiedzieć, że tam nie ma ciekawych widoków ;)
OdpowiedzUsuńnie zawsze najwyższa góra pasma jest najciekawsza :-D
Usuń