13 lipca 2020
Plan na dzisiaj jest właściwie kontynuacją wczorajszego. Uderzamy na
Serbię! Nie to, żeby nam się spieszyło opuszczać Węgry, ale chcemy już dotrzeć na Bałkany - po trosze z uwagi na krajobraz, a po trosze dlatego, że jest tam sporo miejsc do zobaczenia Jedziemy przez Hodmezovasarhely (spróbujcie to wymówić. Czytając nazwy miejscowości, momentami człowiek czuje się na Węgrzech jak analfabeta), Szeged (
czyt. "Seged" - bo czytane "Szeged" po węgiersku to... "twój tyłek" :D ) do granicy z Serbią.
|
Dunaj w okolicach Golubaca
|
Starym zwyczajem wybieramy mniejsze przejście graniczne. Tym razem pada na Kubekhaza / Rabe, tuż przy granicy z Rumunią. Granica jest na kompletnym zadupiu, pośrodku niekończących się pól słoneczników. Węgierski pogranicznik trochę gapowaty, po dłuższej chwili daje się zrozumieć z jego wypowiedzi, że to przejście jest tylko dla miejscowych i że mamy jechać na główne przejście w Roszke. Jako, że do Roszke musielibyśmy się cofać 40 km, a jest już popołudnie, następuje szybka zmiana planów i kierujemy się na RUMUNIĘ! :D węgiersko-rumuńska granica w Kiszombor / Cenad szybko i sprawnie (bez stempli, znowu), po kilkunastu minutach jesteśmy już na terytorium Rumunii.
|
Nocleg był z widokiem na pszenicę. Odmiana po kilometrach słoneczników |
Pierwsze większe miasto za granicą to Timisoara. Zatrzymujemy się - z bardzo prozaicznego powodu: chcę zrobić lepsze foty! (bo tak naprawdę to ja już w tym mieście kiedyś byłem - w 2018. Upał, spora ilość ludzi, stary kompaktowy aparat i śladowe ilości czasu wolnego spowodowały, że Timisoara wtedy nie miała wielkich szans mnie uwieść. Tym razem jej się udało. Nie ma w ogóle tłumów, nie ma też upału (!), i do tego pogoda żyleta. Historia miasta sięga XIII wieku - z ciekawszych wydarzeń szczególnie wyjątkowe są 2: to, że w XIX wieku zamontowano tam oświetlenie uliczne (nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że Timisoara to było pierwsze europejskie miasto, które miało elektryczne lampy uliczne), a także grudzień 1989 roku - to tam zaczęły się zamieszki, które doprowadziły do obalenia reżimu Ceausescu.
|
No to ruszamy! Timisoara wydaje się znacznie bardziej zielona, niż 2 lata temu
|
|
Gołębie są nie tylko w Krakowie ;)
|
|
Główna cerkiew Timisoary. Właściwie każdy ma stąd fotę - mam i ja. |
|
tłumów brak
|
|
Plac z różową kostką otoczony zabytkowymi budynkami to miejsce, które zawsze będzie mi się kojarzyć z tym miastem. Prezentuje się dużo lepiej, niż za pierwszym razem
|
|
W bocznych uliczkach jest po kilka osób
|
Dalsza droga wiedzie już w stronę przełomu Dunaju. Początkowo jest płasko, ale na horyzoncie rysują się już górki - Rumuńskie Karpaty witają! Nigdy wcześniej nie jechałem od tej strony, zachodnie krańce Rumunii to dla mnie zupełna terra incognita (chociaż to mój 10. raz w tym kraju). Za to z prawej strony pojawia się Dunaj we własnej osobie. Górki się nagle przybliżyły, chociaż dopiero teraz widać, jakie są niskie. A na drugim, serbskim brzegu twierdza Golubac, z tej perspektywy wygląda jak malutki zamek, trzeba się trochę przyjrzeć, żeby w ogóle ją zauważyć.
Podjeżdżamy na prom do Serbii w miasteczku Moldova Noua, ale po rzucie okiem na zegarek nie ma szans dzisiaj pokonać Dunaju - jest 20.15, przejście graniczne jest czynne od 8 do 20. W takim układzie jedziemy dalej po rumuńskiej stronie rzeki, przełomem Dunaju. Zawsze ciekawił mnie ten rejon - może trochę na zasadzie, że na serbską stronę jeżdżą wszyscy, a rumuńskiej nikt nie kojarzy. Po drugiej stronie rzeki, która ma w tym miejscu grubo ponad kilometr szerokości, widać już światła serbskiego Donji Milanovac i potężne skalne zerwy wznoszące się nad miasteczkiem. [btw, to jest granica Karpat - po drugiej stronie rzeki są już Góry Wschodnioserbskie, część Starej Płaniny]. Niby blisko, ale jednak dość daleko - bo żeby się tam dostać, trzeba jechać najpierw 60 kilometrów wzdłuż Dunaju do mostu granicznego, a potem się wracać serbską stroną rzeki (prawie że tą samą drogą. A wystarczyłby pływający prom). Nocujemy w przełomie Dunaju, przy samej drodze. Oby żaden kierowca nie postanowił skręcić za bardzo kół w nocy!
|
Przełom Dunaju od rumuńskiej strony. Zerwy skalne robią wrażenie
|
Do Rumunii jeżdżę od 2014 roku, byłem tam 10 razy. Byłem m.in. w Transylwanii, na wybrzeżu czarnomorskim czy na Bukowinie - ale moimi ulubionymi regionami są tam Maramuresz i łuk Karpat! Wybierasz się do tego kraju? Przeczytaj moje rumuńskie teksty. A jeśli chcesz dowiadywać się o różnych miejscach na świecie (nie tylko o Rumunii), które sukcesywnie odwiedzam, dołącz do grona fanów na FB! (fb.com/zamiedzaidalej) Będzie mi bardzo miło :)
Może zainteresować Cię też:
To ciekawe z tym przejściem granicznym, bo do tej pory wydawało mi się, że wszystkie przejścia węgiersko-serbskie są dla wszystkich. Podejrzane!
OdpowiedzUsuńno właśnie mnie też. jak byliśmy, to przejeżdżało jedno auto z Serbii - a nam nawet nie pozwolili wjechać na przejście
UsuńChyba, że to w związku z koronawirusem??
OdpowiedzUsuńw sumie być może, dobre pytanie
UsuńSuper! Po Rumuni się trochę szlajalem, ale Timisoary i zachodnich krancow(nie liczac oradei) nie znam. Trzeba bedzie nadrobic ;)
OdpowiedzUsuńzachodnia RO jest całkiem fajna. Zwłaszcza Timisoara i przełom Dunaju (góry Retezat są też podobno zajebiste ze względu na widoki, ale tam nie byłem)
UsuńMomentami trochę Podlasie mi przypomina po zdjęciach :)
OdpowiedzUsuńserio? :D nigdy bym nie wpadł, że akurat Podlasie!
UsuńRumunia kojarzy mi się z górami, z wysokimi górami, które towarzyszyły mi w pociągowej drodze do Bułgarii... do której pojechałam w wieku 8 lat. Wtedy obiecałam sobie, że w te majestatyczne rumuńskie góry kiedyś wrócę. I to kiedyś jeszcze nie nastąpiło... Twój wpis mi o tym przypomniał. Widzę, że znajdę u Ciebie konkrety o Rumunii, więc na pewno tu wrócę. Pozdrówki!
OdpowiedzUsuńDzięki! Góry w Rumunii, tak samo jak i w Bułgarii - bardzo polecam. Jedź jak najszybciej, zanim się zrobi komercja gorsza niż w Zakopcu
UsuńRumunia to super ciekawy kraj przez wiele osób tak bardzo niedoceniany :) Chętnie wróciłiłbym tam i po raz 3ci :)
OdpowiedzUsuńjest super :D też chętnie wrócę, dla mnie byłby to już 11. raz!
UsuńDawno nas tu u Ciebie nie było. Fajnie Cię widzieć! Nigdy nie byliśmy w tamtych stronach, choć chyba właśnie Rumunia nas najbardziej ciągnie. Mnie się marzą te wulkany błotne!!!
OdpowiedzUsuńoj tak, wulkany błotne są super! Polecam bardzo, tak samo jak i całą Rumunię
UsuńPiekna ta Rumunia w twoim obiektywie :)
OdpowiedzUsuńhehe, dzięki ;-)
Usuń