9 sierpnia 2020

Balkan Nature Trip 2020. Część 2 - Rumunia, Timisoara i przełom Dunaju

13 lipca 2020

Plan na dzisiaj jest właściwie kontynuacją wczorajszego. Uderzamy na Serbię! Nie to, żeby nam się spieszyło opuszczać Węgry, ale chcemy już dotrzeć na Bałkany - po trosze z uwagi na krajobraz, a po trosze dlatego, że jest tam sporo miejsc do zobaczenia  Jedziemy przez Hodmezovasarhely (spróbujcie to wymówić. Czytając nazwy miejscowości, momentami człowiek czuje się na Węgrzech jak analfabeta), Szeged (czyt. "Seged" - bo czytane "Szeged" po węgiersku to... "twój tyłek" :D ) do granicy z Serbią.

Dunaj w okolicach Golubaca

Starym zwyczajem wybieramy mniejsze przejście graniczne. Tym razem pada na Kubekhaza / Rabe, tuż przy granicy z Rumunią. Granica jest na kompletnym zadupiu, pośrodku niekończących się pól słoneczników. Węgierski pogranicznik trochę gapowaty, po dłuższej chwili daje się zrozumieć z jego wypowiedzi, że to przejście jest tylko dla miejscowych i że mamy jechać na główne przejście w Roszke. Jako, że do Roszke musielibyśmy się cofać 40 km, a jest już popołudnie, następuje szybka zmiana planów i kierujemy się na RUMUNIĘ! :D węgiersko-rumuńska granica w Kiszombor / Cenad szybko i sprawnie (bez stempli, znowu), po kilkunastu minutach jesteśmy już na terytorium Rumunii.

Nocleg był z widokiem na pszenicę. Odmiana po kilometrach słoneczników

Pierwsze większe miasto za granicą to Timisoara. Zatrzymujemy się - z bardzo prozaicznego powodu: chcę zrobić lepsze foty! (bo tak naprawdę to ja już w tym mieście kiedyś byłem - w 2018. Upał, spora ilość ludzi, stary kompaktowy aparat i śladowe ilości czasu wolnego spowodowały, że Timisoara wtedy nie miała wielkich szans mnie uwieść. Tym razem jej się udało. Nie ma w ogóle tłumów, nie ma też upału (!), i do tego pogoda żyleta. Historia miasta sięga XIII wieku - z ciekawszych wydarzeń szczególnie wyjątkowe są 2: to, że w XIX wieku zamontowano tam oświetlenie uliczne (nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że Timisoara to było pierwsze europejskie miasto, które miało elektryczne lampy uliczne), a także grudzień 1989 roku - to tam zaczęły się zamieszki, które doprowadziły do obalenia reżimu Ceausescu.

No to ruszamy! Timisoara wydaje się znacznie bardziej zielona, niż 2 lata temu

Gołębie są nie tylko w Krakowie ;)

Główna cerkiew Timisoary. Właściwie każdy ma stąd fotę - mam i ja.

tłumów brak

Plac z różową kostką otoczony zabytkowymi budynkami to miejsce, które zawsze będzie mi się kojarzyć z tym miastem. Prezentuje się dużo lepiej, niż za pierwszym razem

W bocznych uliczkach jest po kilka osób


Dalsza droga wiedzie już w stronę przełomu Dunaju. Początkowo jest płasko, ale na horyzoncie rysują się już górki - Rumuńskie Karpaty witają! Nigdy wcześniej nie jechałem od tej strony, zachodnie krańce Rumunii to dla mnie zupełna terra incognita (chociaż to mój 10. raz w tym kraju). Za to z prawej strony pojawia się Dunaj we własnej osobie. Górki się nagle przybliżyły, chociaż dopiero teraz widać, jakie są niskie. A na drugim, serbskim brzegu twierdza Golubac, z tej perspektywy wygląda jak malutki zamek, trzeba się trochę przyjrzeć, żeby w ogóle ją zauważyć.

Na razie jest jeszcze płasko, ale na horyzoncie malują się już niewyraźnie pierwsze górki

Klasyczna fota z Rumunii. Góry coraz bliżej

Rumuńskie Karpaty witają



Gdzieś między Karpatami a Starą Płaniną

Ostatnie metry Rumunii i Dunaj. I Golubac (to te małe żółtawe kształty na drugim brzegu)

Twierdza Golubac nawet w zbliżeniu wygląda stąd zupełnie niepozornie


Podjeżdżamy na prom do Serbii w miasteczku Moldova Noua, ale po rzucie okiem na zegarek nie ma szans dzisiaj pokonać Dunaju - jest 20.15, przejście graniczne jest czynne od 8 do 20. W takim układzie jedziemy dalej po rumuńskiej stronie rzeki, przełomem Dunaju. Zawsze ciekawił mnie ten rejon - może trochę na zasadzie, że na serbską stronę jeżdżą wszyscy, a rumuńskiej nikt nie kojarzy. Po drugiej stronie rzeki, która ma w tym miejscu grubo ponad kilometr szerokości, widać już światła serbskiego Donji Milanovac i potężne skalne zerwy wznoszące się nad miasteczkiem. [btw, to jest granica Karpat - po drugiej stronie rzeki są już Góry Wschodnioserbskie, część Starej Płaniny]. Niby blisko, ale jednak dość daleko - bo żeby się tam dostać, trzeba jechać najpierw 60 kilometrów wzdłuż Dunaju do mostu granicznego, a potem się wracać serbską stroną rzeki (prawie że tą samą drogą. A wystarczyłby pływający prom). Nocujemy w przełomie Dunaju, przy samej drodze. Oby żaden kierowca nie postanowił skręcić za bardzo kół w nocy!

Przełom Dunaju od rumuńskiej strony. Zerwy skalne robią wrażenie

Do Rumunii jeżdżę od 2014 roku, byłem tam 10 razy. Byłem m.in. w Transylwanii, na wybrzeżu czarnomorskim czy na Bukowinie - ale moimi ulubionymi regionami są tam Maramuresz i łuk Karpat! Wybierasz się do tego kraju? Przeczytaj moje rumuńskie teksty. A jeśli chcesz dowiadywać się o różnych miejscach na świecie (nie tylko o Rumunii), które sukcesywnie odwiedzam, dołącz do grona fanów na FB! (fb.com/zamiedzaidalej) Będzie mi bardzo miło :)

Może zainteresować Cię też:

Share:

16 komentarzy:

  1. To ciekawe z tym przejściem granicznym, bo do tej pory wydawało mi się, że wszystkie przejścia węgiersko-serbskie są dla wszystkich. Podejrzane!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no właśnie mnie też. jak byliśmy, to przejeżdżało jedno auto z Serbii - a nam nawet nie pozwolili wjechać na przejście

      Usuń
  2. Chyba, że to w związku z koronawirusem??

    OdpowiedzUsuń
  3. Super! Po Rumuni się trochę szlajalem, ale Timisoary i zachodnich krancow(nie liczac oradei) nie znam. Trzeba bedzie nadrobic ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zachodnia RO jest całkiem fajna. Zwłaszcza Timisoara i przełom Dunaju (góry Retezat są też podobno zajebiste ze względu na widoki, ale tam nie byłem)

      Usuń
  4. Momentami trochę Podlasie mi przypomina po zdjęciach :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rumunia kojarzy mi się z górami, z wysokimi górami, które towarzyszyły mi w pociągowej drodze do Bułgarii... do której pojechałam w wieku 8 lat. Wtedy obiecałam sobie, że w te majestatyczne rumuńskie góry kiedyś wrócę. I to kiedyś jeszcze nie nastąpiło... Twój wpis mi o tym przypomniał. Widzę, że znajdę u Ciebie konkrety o Rumunii, więc na pewno tu wrócę. Pozdrówki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Góry w Rumunii, tak samo jak i w Bułgarii - bardzo polecam. Jedź jak najszybciej, zanim się zrobi komercja gorsza niż w Zakopcu

      Usuń
  6. Rumunia to super ciekawy kraj przez wiele osób tak bardzo niedoceniany :) Chętnie wróciłiłbym tam i po raz 3ci :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jest super :D też chętnie wrócę, dla mnie byłby to już 11. raz!

      Usuń
  7. Dawno nas tu u Ciebie nie było. Fajnie Cię widzieć! Nigdy nie byliśmy w tamtych stronach, choć chyba właśnie Rumunia nas najbardziej ciągnie. Mnie się marzą te wulkany błotne!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj tak, wulkany błotne są super! Polecam bardzo, tak samo jak i całą Rumunię

      Usuń
  8. Piekna ta Rumunia w twoim obiektywie :)

    OdpowiedzUsuń





W tej witrynie są wykorzystywane pliki cookie, których Google używa do świadczenia swoich usług i analizowania ruchu. Twój adres IP i nazwa użytkownika oraz dane dotyczące wydajności i bezpieczeństwa są udostępniane Google, by zapewnić odpowiednią jakość usług, generować statystyki użytkowania oraz wykrywać nadużycia i na nie reagować. (więcej informacji w polityce prywatności)

Poznajmy się!

Cześć! Mam na imię Szymon. Cieszę się, że się tu znalazłeś - nie pożałujesz! Znajdziesz tu relacje z moich podróży, praktyczne wskazówki i porady, fotografię podróżniczą i osobiste przemyślenia. Czytaj, oglądaj, inspiruj się i... ruszaj w świat! A jeśli chcesz mnie o coś zapytać, to zwyczajnie napisz do mnie w komentarzu, na Facebooku czy mailem. (więcej o mnie tutaj)

Wesprzyj mnie lajkiem! :)

Moje artykuły

© Szymon Król / Za miedzą i dalej 2021. Wszystkie prawa zastrzeżone/All rights reserved. Obsługiwane przez usługę Blogger.

Blog Archive

BTemplates.com