20 sierpnia 2020

Rumuńskie informacje praktyczne 2020

Dawno nie było żadnych informacji praktycznych! Rumuńskie praktykalia z 2015 roku cieszą się co prawda niesłabnącą popularnością (jako jeden z najczęściej czytanych postów), ale one też wymagają odświeżenia - mimo wszystko to jednak 5 lat. Tym bardziej, że w kraju Drakuli coraz więcej się zmienia i podróżuje się już inaczej, niż te 5 czy 6 lat temu.


Sighisoara. Jedna z bocznych uliczek, ciągle jeszcze bez tłumów


W tym roku w Rumunii byłem co prawda tylko raz, i to dość niespodziewanie, ale za to byłem w zupełnie nieznanej mi wcześniej części - na zachodzie kraju. W 2019 była Transylwania (ze świetnym górskim wyjściem na Piatra Secuiului, zwiedzaniem Cluja czy n-tym powrotem do Sighisoary), a w 2018 Timisoara, a miesiąc potem trzydniowy przejazd z Mołdawii przez północną Rumunię do Polski.


Piatra Secuiului (1128 m n.p.m.) w Transylwanii, czerwiec 2019


Sighisoarskie dachy, czerwiec 2019


Nocleg przy granicy mołdawsko-rumuńskiej, lipiec 2018

Ceny w Rumunii


W dalszym ciągu walutą Rumunii jest nowy lej rumuński (znany też jako nowa leja rumuńska, skrót RON). 1 RON = 0,90 PLN, a 1 PLN = 1,10 RON. W uproszczeniu możemy przyjąć, że 1 PLN = 1 RON. Banknoty są w pewnym sensie wyjątkowe - bo są plastikowe, a co za tym idzie, wodoodporne. Rumunia ma w planach przyjęcie euro w najbliższych latach, ale proces wchodzenia do strefy euro potrwa jeszcze trochę. Obecne plany zakładają wprowadzenie euro w 2024 roku. 

Leje są w Polsce prawie niewymienialne (a jeśli, to po fatalnym kursie). Podobnie jak złotówki w Rumunii. Dlatego też najlepiej zabrać z Polski euro i już na miejscu wymieniać na leje.

Jest trochę taniej niż w Polsce. Aczkolwiek w kilku ostatnich latach ceny w turystycznych miejscach (Sighisoara, ostatnio też Sapanta i Trasa Transfogaraska) wzrosły. Nadal jest im dość daleko do cen z Zakopanego czy Wisły, ale już zdecydowanie mniej, niż jeszcze kilka lat temu.


Atrakcje turystyczne (co warto, a czego nie)


Warto zobaczyć:


  • Maramuresz - tutaj będę się powtarzać do znudzenia, porzygu i czego tam jeszcze. Łagodne zielone wzgórza porośnięte drzewami i pełno ciekawych miejsc: poczynając od Sapanty z Wesołym Cmentarzem (klasyk), przez Sighetu Marmatiei (podobno ładna starówka - ja kojarzę to miasto głównie z robienia tam zakupów :D ), aż po przełęcz Prislop na wschodzie, na granicy Gór Rodniańskich i Marmaroskich. Absolutny must see! A poza tym ten region jest na tyle blisko Polski, że da się jechać nawet na przedłużony weekend - od granicy naszego kraju dzieli go tylko ok. 350 km.


Kultowy już nagrobek rowerzysty w Sapancie


Okolice przełęczy Prislop, Maramuresz (kwiecień 2015)



Krajobraz Maramureszu



Najbardziej rumuńska fota ever, ten krajobraz to kwintesencja tego kraju

  • Transfogaraską i Transalpinę - znowu klasyczne propozycje. Dwie najwyżej położone drogi w Rumunii, obie są bardzo widokowe. W przypadku Transfogaraskiej można połączyć przejazd z chodzeniem po górach (uwaga - może być dużo ludzi). Nie polecam ich natomiast dla osób, które chcą tylko przejechać gdzieś dalej, bez zwiedzania - te drogi po prostu zajmują dość dużo czasu, czasem nawet cały dzień.


Widoki z Transalpiny


Fogarasze oferują o wiele lepsze widoki na zakręty, niż góry w okolicach Transalpiny


Balea Lac 2034 m n.p.m. w otoczeniu najwyższych szczytów Rumunii



Zakręty w Fogaraszach

  • przełom Dunaju - z Polski mało kto tam jeździ, być może dlatego, że to nigdzie za bardzo nie jest po drodze. My nawet w nim spaliśmy, z widokiem na skały po serbskiej stronie szerokiej na prawie 2 km rzeki. Dość malownicza miejscówka, aczkolwiek ciężko ją polecać na osobny wyjazd, bardziej na zasadzie np. żeby pojechać tamtędy do Bułgarii.


Biwak w przełomie Dunaju. Spanie 3 m od drogi nie jest najbardziej komfortowe, ale mimo to polecam, widoki są w stanie sporo zrekompensować


Twierdza Golubac po serbskiej stronie jest doskonale widoczna z Rumunii

  • Timisoarę i Oradeę - dwa ładne miasta, trochę w węgierskim stylu (bliskość tego kraju i historia robią swoje). Przede wszystkim warto pochodzić po ich starówkach. Położenie tych miast powoduje, że mogą być pierwszym celem w Rumunii po przyjeździe (albo ostatnim, na powrocie do Polski). W okolicach Oradei są też źródła termalne Baile Felix, ale ciężko mi się na ich temat wypowiadać, bo mnie tam nie było.


Starówka w Oradei


Timisoara w porównaniu z Oradeą jest bardziej zielona i chyba częściej odwiedzana

  • kopalnię soli w Turdzie - sól była tam wydobywana co najmniej od średniowiecza (podobno od czasów rzymskich, ale na to nie ma dowodów), aż do lat 30. ubiegłego wieku. A teraz kopalnia służy jako podziemny park rozrywki - są m.in. karuzele czy podziemne jezioro, po którym można popływać łódkami (to ostatnie bardzo polecam :D ). Wieliczka może się schować!


Podziemne jezioro w Salina Turda

  • Sighisoarę - last, but not least! Miejsce urodzenia Draculi, tym samym punkt obowiązkowy wycieczek do Rumunii. Niestety coraz bardziej się komercjalizuje, stragany z badziewiem wyrastają jeden po drugim. Niemniej jednak w miasteczku wciąż można znaleźć całkiem klimatyczne i ładne miejsca. Warto wyjść na górującą nad starówką wieżę, bo oferuje bardzo malowniczy widok na czerwone dachy miasteczka i okoliczne wzgórza.


Panorama z wieży na Sighisoarę


W ostatnich latach w Sighisoarze jest coraz więcej ludzi i coraz więcej badziewia

Nie warto jechać do:


  • Hunedoary - może nie tyle "nie warto", co uważam, że zamek jest przereklamowany. Przede wszystkim ze względu na to, że jeździ tam bardzo dużo ludzi. Sama warownia, chociaż jest dość duża, moim zdaniem nie należy do najciekawszych miejsc w Rumunii. Jeśli jesteście w okolicy, to można zjechać, ale jestem bardzo daleki od nazwania tego miejsca "jedną z największych atrakcji kraju".


Warownia w Hunedoarze w pełnej krasie


Dziedziniec zamku w Hunedoarze. To nie jest najbardziej porywające miejsce

  • zamku w Branie - jeszcze gorzej, niż w przypadku Hunedoary. Bran to tzw. zamek Draculi, który z Draculą nie miał nigdy nic wspólnego (bo jego prawdziwy zamek to ruiny twierdzy Poienari, pod koniec Trasy Transfogaraskiej). Ale nie chodzi tu o brak autentyczności - a o dzikie tłumy, dużą ilość komercji i dość wysokie ceny. Pobliski zamek chłopski w Rasnov prezentuje się o niebo lepiej (niestety ciężko mi więcej o nim powiedzieć, bo nie wchodziłem do środka).


Zamek w Branie, "turystyczny" zamek Draculi


Cytadela Poienari, prawdziwa twierdza Draculi. Idzie się do niej ok. 40 minut po prawie 1500 stopniach - mamy przyczynę okrucieństwa władcy ;)

  • na południowe wybrzeże - tj. warto. Żeby uciekać na bułgarską stronę ;) rumuńska linia brzegowa jest krótka, a do tego jej połowa jest zajęta przez deltę Dunaju, co implikuje niedostępność tamtej części wybrzeża za pomocą samochodu. To przekłada się na to, że pozostała część wybrzeża jest dość zatłoczona i gwarna (i niestety również brudna), w szczególności pas kurortów na południe od Konstancy, ciągnący się prawie nieprzerwanie do granicy z Bułgarią (50 km). Mniej zatłoczone plaże są tylko na północ od Konstancy, ale jest ich względnie niewiele - Corbu czy Vadu.


Wybrzeże Rumunii w okolicach Corbu. Wbrew fotce, plaża bynajmniej nie była bezludna

Wymagane dokumenty i formalności

  • dowód osobisty albo paszport. Nie jest wymagana Zielona Karta (chyba że jedziemy przez Ukrainę, to wtedy tak). Rumuni nie wbijają stempli do paszportu, ja dostałem (mimo próśb) tylko raz, na rumuńsko-bułgarskim przejściu Calafat / Vidin.
  • w Rumunii w przypadku jazdy samochodem potrzebna jest tzw. rovinieta (można ją kupić przez internet, na stacji benzynowej lub na większych przejściach granicznych), to rodzaj podatku drogowego. Jej posiadanie jest sprawdzane poprzez elektroniczne bramki umieszczone nad drogami, które sczytują nasze numery rejestracyjne. Jeśli są w systemie - to fajnie. Jeśli nie - zostanie nam wysłany mandat do Polski. Rovinieta na 7 dni kosztuje 14.50 RON (3 EUR), na 30 dni - 34 RON (7 EUR).
  • na granicach z Węgrami i Bułgarią jest zwykła, pobieżna kontrola dokumentów, nie powinno być kontroli celnej. Za to na granicach z Serbią, Ukrainą i Mołdawią jest już "normalna" granica.

Drogi w Rumunii


Przyznam się szczerze, że zupełnie nie rozumiem narzekania na drogi w kraju Drakuli. Wbrew obiegowej opinii są bardzo dobrej jakości, łącznie z autostradami [które do tego są bezpłatne, rovinieta obowiązuje na wszystkie szosy]. Powiedziałbym, że są nawet o wiele lepsze niż w Polsce. Większość dróg jest wyasfaltowana, z rzadka trafiają się szutrowe odcinki, których jest już coraz mniej, nawet na tych najbardziej bocznych drogach. Czasem drogę zagradza stado krów/owiec - głównie na wsiach, ale też coraz rzadziej.



Drogi w zachodniej Rumunii (lipiec 2020)



Taki widok (czy stado krów) jest coraz rzadszy w Rumunii

Droga np. do Bułgarii czy Grecji przez Rumunię jest nieco dłuższa czasowo, niż np. autostradą przez Serbię. Głównie dlatego, że w Rumunii autostrad jest niewiele + w połowie kraju są góry (a co za tym idzie, drogi są kręte), które ciężko jest ominąć. Na chwilę obecną (sierpień 2020) jest jedna trasa przez prawie cały kraj (880 km, z czego ok. 700 to autostrada A1), która w większości jest autostradowa:

Zaczyna się na granicy z Węgrami w Nadlac, potem prowadzi w okolicach Arad, Deva [przed Devą jest krótki odcinek zwykłej drogi], potem Sebes i Sibiu. Za Sibiu autostrada się kończy, a trasa biegnie dalej drogą nr 7 przez rumuńskie Karpaty /w odróżnieniu od tras Transfogaraskiej i Transalpiny, ta szosa jest przejezdna cały rok/ w stronę miast Ramnicu Valcea i Pitesti (w tym ostatnim mieście, po 160 km zwykłej drogi zaczyna się znowu autostrada). 



Autostrady w Rumunii są bez zarzutu. Na zdjęciu most Fetesti - Cernavoda na autostradzie A1 z Konstancy w stronę Bukaresztu

Z Pitesti jest już 350 kilometrów autostrady [przerwanej jedynie obwodnicą Bukaresztu - która od północy jest zwykłą dwupasmówką, a od południa - normalną jednojezdniową drogą] aż na wybrzeże, do Konstancy. Po drodze jest jeszcze most na Dunaju: Fetesti - Cernavoda (opłata za przejazd dla osobówek wynosi 13 RON). Po około 70 km od mostu osiągamy Konstancę, z której zostaje już tylko 50 kilometrów do przejścia granicznego z Bułgarią: Vama Veche / Durankułak.


Sezon turystyczny


W Rumunii najwyższy sezon trwa od połowy maja do końca sierpnia. Jeśli planujemy jechać Transalpiną lub Transfogaraską - weekend majowy to na 95% za wcześnie, bo tam będzie leżeć jeszcze fura śniegu i te drogi będą nieprzejezdne. Transalpinę da się zazwyczaj przejechać od czerwca, Transfogaraską - zależnie od roku, czasem otwierają ją w pełni (tj. łącznie z tunelem na szczycie trasy) dopiero od 1 lipca. Obie drogi są zamykane zwykle w październiku, ewentualnie na początku listopada - w zależności od ilości śniegu.


Do Rumunii podróżuję co roku od 2014, byłem tam do tej pory 10 razy, zwiedzając m.in. Transylwanię, wybrzeże, Maramuresz czy Fogarasze. Wybierasz się do Rumunii? Przeczytaj moje teksty z tego kraju. Będzie mi też bardzo miło, jeśli dołączysz do grona fanów na FB! (fb.com/zamiedzaidalej)


Może zainteresować Cię też:

Share:

8 komentarzy:

  1. Rumunię miałam odwiedzić w tym roku, nie wyszło. W przyszłym roku, również nie wyjdzie. Natomiast mam nadzieję, że świat wróci do normalności i wtedy wrócę do Twojego artykułu, aby przypomnieć sobie wskazówki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rumunia jest piękna, ale nie miałem okazji odwiedzić. Ciekawy wpis

    OdpowiedzUsuń
  3. Zamek w Hunedoarze mi się bardzo podobał, ale może też mielismy fuksa, bo były tam pustki. Ogólnie mam wspomnienia z Rumuni jako niobleganego kraju, więc chyba pojechałam w dobrym czasie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bo boom na Rumunię to tak naprawdę kilka ostatnich lat (tak od '16 w górę), wcześniej ludzie tam się bali jeździć :D

      Usuń
  4. Idealna miejscowka na nocleg pod gwiazdami :)

    OdpowiedzUsuń





W tej witrynie są wykorzystywane pliki cookie, których Google używa do świadczenia swoich usług i analizowania ruchu. Twój adres IP i nazwa użytkownika oraz dane dotyczące wydajności i bezpieczeństwa są udostępniane Google, by zapewnić odpowiednią jakość usług, generować statystyki użytkowania oraz wykrywać nadużycia i na nie reagować. (więcej informacji w polityce prywatności)

Poznajmy się!

Cześć! Mam na imię Szymon. Cieszę się, że się tu znalazłeś - nie pożałujesz! Znajdziesz tu relacje z moich podróży, praktyczne wskazówki i porady, fotografię podróżniczą i osobiste przemyślenia. Czytaj, oglądaj, inspiruj się i... ruszaj w świat! A jeśli chcesz mnie o coś zapytać, to zwyczajnie napisz do mnie w komentarzu, na Facebooku czy mailem. (więcej o mnie tutaj)

Wesprzyj mnie lajkiem! :)

Moje artykuły

© Szymon Król / Za miedzą i dalej 2021. Wszystkie prawa zastrzeżone/All rights reserved. Obsługiwane przez usługę Blogger.

Blog Archive

BTemplates.com