Po dwóch godzinach z hakiem, wjeżdża do Łodzi. Wysiadam. Zaśnieżona stacja Łódź Widzew jest nieduża i nie widać na niej ruchu, oprócz pasażerów mojego pociągu. Betonowy korytarz pod peronami wygląda trochę nieprzyjaźnie, ale przechodzę nim... i jest już lepiej.
Przed wyjazdem myślałem o Widzewie jako o "blokowisku, na którym można oberwać". Szczerze? Nie zauważyłem. Dobra, okolice dworca są blokowiskiem, ale naprawdę to nie jest miejsce, które wygląda jak mordownia - bloki są zadbane i jest czysto.
Godzinę później, w tramwaju: "następny przystanek: Zachodnia Manufaktura". Największe centrum handlowe w naszej części Europy. Normalnie nie cierpię tego typu miejsc, boli mnie w nich głowa, a poza tym nie kręci mnie chodzenie po sklepach. Spodziewałem się jakiejś przereklamowanej galerii handlowej... ale okazała się super!
Chyba nie przesadzę, jak powiem, że to jedna z najsensowniej zbudowanych galerii handlowych w Polsce. Budynki ze starej, czerwonej cegły, w żaden sposób nieotynkowanej, stały się na nowo użyteczne. Zachowało się trochę pofabrycznej "duszy" w tym miejscu, ale jednocześnie korzystają z tego ludzie. Z takim czymś w Polsce nigdy wcześniej się nie spotkałem.
Później idę na Piotrkowską. Być w Łodzi i nie zobaczyć Piotrkowskiej.... trochę dziwnie by było. Ale nie jestem tam tylko po to, żeby być na głównej ulicy miasta. W podwórku jednej z kamienic jest tak zwany Pasaż Róży. Tysiące fragmentów pociętych w różny sposób luster, którymi wyłożone są ściany podwórka. Wygląda to pięknie... a skierowane jest do osób z chorymi oczami i ich rodziców (jedna z matek, współczesna artystka Joanna Rajkowska, była inicjatorką całego projektu).
Jako osoba, która ma dosyć sporą wadę wzroku (-4 i -3) uznałem, że muszę odwiedzić to miejsce. Zasadniczo bardzo mi się to spodobało - nie tylko ze względu na to, że jest poświęcone widzeniu, ale też, że po prostu wygląda ładnie i jest interesującym punktem na łódzkiej mapie sztuki współczesnej.
A jeśli już jesteśmy przy sztuce współczesnej... Łódź to stolica polskiego street artu. Trasę swojej wycieczki zaplanowałem tak, żeby skupić się głównie na muralach i Łodzi fabrycznej - co w sumie mi się udało i było znacznie ciekawsze, niż spacerowanie Pietryną (które doprowadzało mnie do szału - ani grama cienia, a ulica długaśna i prosta).
W zamian za to chodziłem ul. Wólczańską (która była znacznie lepszym wyborem). Też jest prosta jak struna, ale moim zdaniem dużo ciekawsza. W pewnym momencie miałem widok na główny dworzec tramwajowy... wiata w kolorach tęczy. Widać, że ktoś miał pomysł i go zrealizował w dość niezwykły sposób.
Generalnie w fabrycznej Łodzi czułem się trochę jak na Ukrainie... było widać prawdziwą tkankę miejską i sporo street artu. Nie będę nawet próbować tego opisywać, bo tam czuło się "to coś":
Na początku miałem w planach iść jeszcze do Białej Fabryki [Muzeum Włókiennictwa], bo ponoć jest fajne... ale słyszałem, że trzeba mu poświęcić jakieś dwie godziny (a tyle nie miałem). Ograniczyłem się do spaceru po parku Reymonta, skąd bardzo dobrze je widać.
Ostatnim punktem były famuły - łódzkie domy wielorodzinne, ufundowane jako mieszkania dla robotników w fabrykach na przełomie XIX i XX wieku. Widziałem już wcześniej coś podobnego (familoki na Śląsku), ale nigdy nie zatrzymałem się, żeby je pooglądać.
A później... biegiem na autobus w stronę dworca. Naprawdę miałem szczęście, bo wpadłem na dworzec dosłownie niecałą minutę przed odjazdem pociągu. Chyba chciałem tam zostać ;) a tak poważnie, to dobrze, że udało mi się zdążyć... bo średnio chciało mi się czekać na Widzewie 4 godziny na następny. To się nazywa mieć więcej szczęścia niż rozumu ;)
Potem to już tylko 2,5 godziny w średnio klimatycznym (ale za to szybkim i w miarę tanim pociągu) i 16.58 Kraków Główny. Za wyjazd zapłaciłem 62 złote (56 za pociąg w obie strony i 6 za miejski bilet 24-godzinny).
Ogólnie rzecz biorąc, Łódź zrobiła na mnie bardzo miłe wrażenie. To nie jest miasto oczywiste, żeby próbować je zrozumieć, trzeba najpierw zapoznać się trochę z jego historią, zobaczyć, które miejsca warto odwiedzić i zejść z utartego szlaku. Nie zobaczymy "prawdziwej" Łodzi, chodząc wyłącznie Piotrkowską... trzeba się nieco zagłębić w miasto.
Do Łodzi muszę jeszcze wrócić. Nie było mnie w Muzeum Kanału "Dętka", w Białej Fabryce, na Radegaście, na lotnisku... w wielu różnych miejscach. Całe szczęście, że Łódź jest niedaleko od Krakowa i ma z nim sensowne połączenia :)
PS. Zgadnijcie - gdzie następny solowy wyjazd?
PS. Zgadnijcie - gdzie następny solowy wyjazd?
Tak Lodz zdecydowanie ma to cos choc polowy opisanych przez Ciebie punktow nie zaliczylam. Mysle tez ze od ostatniej mojej wizyty wiele sie zmienilo.
OdpowiedzUsuńgeneralnie to jest ciekawe miasto, które zdecydowanie warto odwiedzić :)
Usuńobstawiam Lublin, Kielce albo Poznań :) ciekawe czy trafię, bo w totolotka nie bardzo
OdpowiedzUsuńczytelniczka85
Lublin i Poznań tak, ale jako jedne z następnych wycieczek :)
UsuńBardzo lubię Łódź, a Pasaż Róży świetnie się nadaje na sesję fotograficzną! Teraz, w listopadzie był tam śnieg?
OdpowiedzUsuńśnieg był głównie na Widzewie, w centrum i na Bałutach tylko miejscami. Też polubiłem Łódź :)
UsuńOj tak! Fajowa :-) I nie taka straszna jak ja malują ;-)
OdpowiedzUsuńpotwierdzam :)
UsuńChyba muszę ponownie przekonać się do tego miasta, bo przygody sprzed paru lat skutecznie mnie powstrzymują przed powrotem! Ale wrócę, trzeba wrócić i dać szansę raz jeszcze! :)
OdpowiedzUsuńale lotnisko przynajmniej fajne ;) generalnie Łódź to fajne miasto!
UsuńJak widać - Łódź da się lubić! Nigdy tam nie byłam turystycznie, ale w ramach odkrywania uroków Polski na pewno kiedyś się wybiorę :)
OdpowiedzUsuńja wybrałem ją jako jeden z pierwszych celów... bo taka niedoceniana
UsuńŁódź da się lubić, chociaż nie jest łatwa do poznawania i bardzo szybko można się zniechęcić. Odległości między najfajniejszymi miejscami są dość duże i w ramach wycieczki na jeden dzień warto świadomie się ograniczyć i zobaczyć fragment, ale zapuścić się w nieoczywiste miejsca poza szlakami... Teraz jest łatwiej, bo pociągi wreszcie docierają do Łodzi Fabrycznej i można natychmiast po wyjściu z pociągu znaleźć się na Piotrkowskiej, którą warto mimo wszystko zobaczyć, by zrozumieć Łódź.
OdpowiedzUsuńWokół odwiedzanych przez Ciebie miejsc jest kilka punktów wartych zobaczenia: Na Wólczańskiej willa Kindermana, jeden z najpiękniejszych przykładów secesji (lubię secesję), obok Białej Fabryki, skansen drewnianej, przemysłowej Łodzi (darmowy), obok familoków na Księżym Młynie Specjalna Strefa Ekonomiczna z przepięknie odrestaurowanymi budynkami fabrycznymi (nie wiem czy nie lepiej niż w Manufakturze). I już zupełnie poza wszelkimi trasami - chyba największy cmentarz żydowski w Europie. Miejsce niesamowite, koniecznie trzeba zobaczyć (byle nie w sobotę, bo zamknięty!)
o cmentarzu żydowskim wiedziałem, ale niestety - nie udało mi się dotrzeć (poza tym i tak była sobota) :( . A fenomenu Piotrkowskiej chyba nigdy nie zrozumiem - poza Pasażem Róży, kiedy nią szedłem, po prostu mózg mnie bolał z braku bodźców (no po prostu) - a o skansenie i Strefie Ekonomicznej w ogóle nie wiedziałem! podobno fajna jest też sama Biała Fabryka...
Usuńa, no i ja nie ogarniam za bardzo, co by mnie zniechęcało do tego miasta (pomijając Piotrkowską, bo tak to Łódź jest pełna moich ulubionych klimatów) - za to Wólczańska po prostu jest super. mnie z każdą chwilą podobało się coraz bardziej, ledwo zdążyłem na Widzew do pociągu powrotnego ;)