Dzisiaj jedziemy dalej i dalej na południe. Mijamy Kiten z ujściem rzeki, Warwarę i jej klify, przejeżdżamy ostatni bułgarski kurort - Achtopol. Wjeżdżamy w las, zaczynają się pagóry Strandży - to ostatnie pasmo górskie w Europie, po jego przekroczeniu znaleźlibyśmy się na nizinie gdzieś pod Stambułem.
W końcu na naszej drodze posterunek pograniczników i groźne tabliczki "zakaz fotografowania na obszarze przygranicznym". W budce niby ktoś siedzi, ale przejeżdżamy bez problemu. Jesteśmy w Rezowie, ostatnim miasteczku po bułgarskiej stronie. Kończy się Unia Europejska, zaczyna się Wschód. Jest hotel, jakaś knajpka, kilka sklepów i cerkiew.
Zjeżdżamy poniżej wioski, na samą granicę. Na punkcie widokowym słupek "tu jest najbardziej południowo-wschodni kraniec kontynentalnej Unii Europejskiej". Idziemy na plażę - dalej na południe jest tylko Rezowska reka, a potem kraj czterech mórz, rozciągający się od Tracji po podnóże Małego Kaukazu na granicy z Gruzją.
Plaża jest malutka i niestrzeżona. W zasadzie to po co jej strzec, skoro i tak wszystko obserwują pogranicznicy - z Turcji widać ją doskonale, z bułgarskiego posterunku zresztą też. Po drugiej stronie rzeki też są plaże - ale długaśne, puste i nie takie klifowe. Widać, że tamta strona ma trochę inny klimat, ale tak to zwykle jest na granicach. Chcielibyśmy przejechać do Turcji, ale tu nie ma przejścia granicznego, musielibyśmy cofnąć się 90 km do Małko Tyrnowa (i zapłacić 30 euro/osoba za wizy, więc sensowność takiego rozwiązania jest mocno dyskusyjna) - więc zostaje nam tylko obiecać sobie, że w przyszłym roku w końcu będziemy w tym kraju! :)
Po bułgarskiej stronie jest super, na całej plaży jest może 10 osób. A raczej byłoby super, gdyby dało się znaleźć trochę cienia. Jest ponad 30 stopni, więc idziemy popływać (z przerwą w knajpce - zupa rybna. Dobra była! :D ) - ostatecznie siedzimy na plaży do wieczora. Mieliśmy nawet plan na nocleg na dziko, ale pogranicznicy nie byliby chyba szczególnie zachwyceni, w końcu to granica Unii.
Wyjeżdżamy z Rezowa i kierujemy się do Achtopola. Chcemy wymienić jeszcze trochę lewa - ale "nie ma żadnego kantoru". Udaje się wymienić w następnym mieście, Carewie (100 EUR - 190 BGN), kantor przyjmuje też złotówki (100 PLN - 44 BGN). Carewo to taki typowy, dyskotekowy kurort, właściwie nic ciekawego. No, poza tym, że mam swoją ulicę ;) (co prawda carem nie jestem, ale... Simeon to prawie Szymon!)
Trochę spacerujemy i idziemy na palacinki (bałkańskie naleśniki) i już tradycyjnie cacę. Całość można podsumować jednym słowem: pycha - i tego nie da się inaczej określić!
Teraz już tylko szukanie miejsca do spania. Wracamy do Warwary (jesteśmy w niej dzisiaj 3. raz ;) ) i znajdujemy fajny nocleg na polu w stepowych klimatach, z widokiem na pobliskie pagóry. To południowe wybrzeże Bułgarii rzeczywiście jest świetne!
Może zainteresować Cię też:
Bułgarię odwiedziłem w 2017 roku - byłem m.in. na wybrzeżu, ale również we wnętrzu kraju czy w jego stolicy - Sofii. Wybierasz się tam? Przeczytaj moje artykuły o Bułgarii. A jeśli chcesz dowiadywać się o moich podróżach na bieżąco, dołącz do grona czytelników na Facebooku! (fb.com/zamiedzaidalej)
Byliśmy w tym roku w Byala. Jesteśmy zachwyceni. Być może w przyszłym roku południowy wschód Bułgarii. Zobaczymy. Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńmy tam tylko przejeżdżaliśmy - ale środkowe wybrzeże (między Warną i Burgas) chyba podobało nam się stosunkowo najmniej... chociaż było też kilka bardzo sympatycznych miejsc
UsuńNo proszę, a w 2013 roku żadnych strażników w budce nie było. Teraz pewno siedzą z powodu "uchodźców". Ten słupek też nowy...
OdpowiedzUsuńtzn. raz siedzieli, raz nie siedzieli (różnie to było, jechaliśmy przez posterunek 4 razy). Fala uchodźców też już jakoś się skończyła /to nie to, co z września 2015/...
Usuń