Przyjechaliśmy, wysiadamy z auta, a tu przytłaczające i dość "ciężkie" w odbiorze bloki z cegieł. W odróżnieniu od rosyjskich blokowisk, w Kijowie czuło się raczej ponurą atmosferę... nie wiem, jakoś to do mnie nie przemówiło.
Z takich bardziej "głównych" miejsc, byliśmy przy Ławrze Pieczerskiej, która nie powaliła mnie na kolana. Na odkrytkach (pocztówkach) zdjęcia były nawet ładne. No właśnie - zdjęcia. A nie to, co jest na nich ujęte. W każdym razie u mnie te miejsca nie powodowały spadnięcia ze stołka.
Ale w sumie nie to było najgorsze, bo rozumiem, że oglądanie tego typu miejsc może kogoś bawić. Główny problem to chyba styl jazdy kierowców. Rosjanie też jeżdżą szybko, ale Ukraińcy w Kijowie nie tyle robią to szybko, co chamsko. Wpychanie się, wyprzedzanie na trzeciego... normalka. Samochód w Kijowie nie przyda się za bardzo też z tego względu, że jak na stolicę przystało, miasto jest dość zakorkowane.
Chociaż z drugiej strony było kilka miejsc w Kijowie, które mi się spodobały. Przede wszystkim Muzeum Toalet (tak, do niego właśnie byłem w 100% przekonany ;) ) - historia toalet od starożytności do czasów współczesnych. Był nawet dość nowy japoński kibelek z funkcjami specjalnymi. A w sklepie z pamiątkami kupiliśmy "zarzygałkę", czyli... zapalniczkę. Oczywiście w kształcie toalety ;)
Bardzo fajnie było też na miejskiej plaży nad Dnieprem (kąpiel jest dozwolona) - to mniej więcej tak, jakby w Krakowie czy Warszawie była plaża z możliwością pływania w Wiśle. I wcale nie byliśmy tam jedynymi ludźmi, tuż obok siebie mieliśmy pełny przekrój wiekowy ukraińskiego społeczeństwa. Aha, rzecz jasna się kąpaliśmy i nic nam po tym nie było... następnego dnia chcieliśmy to powtórzyć w Czerkasach [trochę niżej na mapie Ukrainy], ale po tym, jak w nocy napadły nas (a raczej nasz samochód) tam komary, to woleliśmy zrezygnować.
Tak czy inaczej, niestety Kijów okazał się jednym z największych rozczarowań naszego wyjazdu. Ale... wrócę tam. Chcę dać temu miastu drugą szansę, może po prostu nie trafiłem na odpowiednie miejsca? Może już w przyszłym roku się uda.
Dobrze, że o tym piszesz, bo mamy z mężem w planach wycieczkę na Ukrainę właśnie :). Może Lwów lepszy? :)
OdpowiedzUsuńzdecydowanie lepszy! Jak dla mnie ładniejszy i ciekawszy
UsuńChciałabym kiedyś wybrać się na Ukrainę, bo rodzina mojego narzeczonego stamtąd pochodzi, ale w świetle wydarzeń politycznych się na taką wycieczkę nie zapowiada.
OdpowiedzUsuńniebezpiecznie jest głównie na wschodzie Ukrainy (doniecka/ługańska obłasti). W reszcie kraju jest równie bezpiecznie, jak w Polsce
UsuńBardzo ciekawy wpis! Zaintrygiowałeś mnie...
OdpowiedzUsuńpolecam się na przyszłość! :D
Usuń