Rok 1977. Pierwszy reaktor czarnobylskiej elektrowni zostaje oddany do użytku. W tym samym czasie rozpoczyna się budowa drugiej elektrowni - Orbity, na brzegu Zbiornika Krzemieńczuckiego koło miasta Czehryń. Po kilku latach budowa zostaje zamrożona. W 1985, kilka miesięcy przed katastrofą, prace budowlane zostają wznowione. W Czarnobylu wszystkie cztery reaktory są już skończone, nikt nie przewiduje tego, co wydarzy się na wiosnę...
Kwiecień 1986. Wybuch w czwartym reaktorze w zonie. Ludzie z okolicy zostają ewakuowani. Mimo to budowa "Orbity" trwa aż do 1989, kiedy ostatecznie przestają być prowadzone jakiekolwiek prace.
Będąc w Kijowie, miałem w planach wybrać się do Czarnobyla, ale dosyć skutecznie odstraszyły mnie dwie rzeczy: konieczność wykupienia wycieczki zorganizowanej i pieniądze. Wizyta w zonie to koszt 100 dolarów od osoby (a to - umówmy się - nie jest tanio), poza tym trzeba skorzystać z usług przewodnika, czego, jak tylko mam możliwość - unikam. Nie lubię zwiedzać w grupie, a moje postrzeganie danego miejsca bardzo zależy od tego, w jaki sposób je odwiedzam.
W zamian za to pojechaliśmy sobie do Orbity. Szczerze? Jakbym miał jeszcze raz wybierać, to też bym tak wybrał. Przede wszystkim dlatego, że Orbita jest miejscem opuszczonym. Nikt jej nie pilnuje, żeby tam trafić, trzeba kierować się intuicją. Trzydzieści lat temu ktoś pracował przy budowie. To miejsce było żywe, a teraz tylko wiatr hula po pustych ruinach...
Orbita jest co prawda dużo mniejsza od zony w Czarnobylu, nie zostało tam zbudowane nie wiadomo ile, ale jednak jest ten klimat miejsca, które zostało zapomniane przez wszystkich.
Ale te okolice nie samą elektrownią stoją, jest jeszcze jedno miejsce, które warto by było zobaczyć. Stolica regionu, Czehryń (tak, to ten z Ogniem i mieczem, rodzinne miasto Chmielnickiego) to nieduże, dosyć senne miasteczko zagubione gdzieś wśród pól kukurydzy. Odnoszę wrażenie, że coś się tam dzieje tylko wtedy, kiedy przyjedzie jakaś wycieczka.
W samym Czehryniu warto przede wszystkim wyjść na Górę Zamkową (na której nie ma zamku, jest tylko jego fragment) i pod pomnik Chmielnickiego. Poza tym nie ma tam za bardzo co robić... no dobra, zostają jeszcze zakupy w magazinie ;)
0 komentarze:
Prześlij komentarz