Generalnie stacja w Łupkowie to totalny wygwizdów, spory dworzec na końcu świata (żeby było zabawniej, podobno jest tam całodobowy dyżur dróżnika). Z wioski trzeba podjechać dobre 3 km szutrem (akurat trafiliśmy na miejscowych, którzy nam podpowiedzieli - i mieli wyczucie terenu prawie że co do metra), żeby dotrzeć na stację. Po drodze mijamy drogowskaz do schroniska "Chata na Końcu Świata" - nazwa adekwatna do miejsca, oprócz nas jest dosłownie parę osób. Jechaliśmy tam w sumie z zamiarem zobaczenia klimatycznego tunelu kolejowego, a nie tyle samej stacji - więc chwilowo nie poświęcamy tej ostatniej za wiele uwagi. Jest późne popołudnie w niedzielę, za niecałą godzinę ze Słowacji przyjedzie pociąg - musimy iść, bo jeszcze trzeba wrócić.
Do tunelu pod Przełęczą Łupkowską idzie się cały czas torami. Właściwie to torem - zaraz za stacją pięć torów przechodzi w jeden ;) mijamy chyba najmniejszy przejazd kolejowy w Polsce, na dróżce w stronę pól. Ki diabeł? Po prawej jest jeszcze trochę młakowaty, malutki strumień w krzakach. Poza tym na trasie nie ma szczególnych atrakcji - ale jest ciepło, słońce przyjemnie grzeje, a trawy w okolicach torowiska tworzą sympatyczny nastrój.
Tunel ponoć ma trochę ponad 400 metrów długości i co najważniejsze - przechodzi w nim granica polsko-słowacka. Tunel jak tunel - ciemno i chłodno, końca w ogóle nie widać... nie wchodzimy, bo czołowe (i jakiekolwiek inne ;) ) zderzenie z pociągiem to średnia opcja, a musimy jeszcze dojść do dworca w Łupkowie przed przyjazdem. Wracamy szybkim krokiem (po drodze wydaje się nam, że słyszymy pociąg - który właśnie odjeżdża z Medzilaborców 15 km stąd...): na stację dochodzimy na 15 minut przed przyjazdem.
Pozostały czas wykorzystujemy na oglądanie stacji, która z charakteru trochę przypomina mi dworzec kolejowy w Zakopcu. Oba zbudowane jeszcze za czasów austriackich (w Łupkowie - 1872, w zimowej stolicy Polski - 1899), oba klimatyczne... chociaż ten łupkowski akurat jest dużo bardziej zadbany, moim zdaniem większy i zdecydowanie ładniejszy. No i przy torach jest punkt obserwacyjny, na który można wyjść podziwiać okolicę - a jest co, bo okoliczne pagóry są po prostu ładne. Aha, i pod względem stricte "geograficznym" po jednej stronie mamy Karpaty Wschodnie (Bieszczady), a po drugiej Zachodnie (Beskid Niski) - Przełęcz Łupkowska je rozdziela. Poza tym Łupków jest najdalej wysuniętą na południe stacją w Polsce (pomijając Bieszczadzką Kolejkę Leśną).
Całości dopełnia wygrzewanie się na peronie. Przyjeżdża pociąg - w rozkładzie było, że "autobus szynowy" - i rzeczywiście jest! Naprawdę malutki skład, jest dość nowy, ale nie ma co narzekać, bo wydaje się sympatyczny (tym bardziej, że jest prawie pusty). Wysiada tylko dwójka Czechów...
Ogólnie rzecz biorąc, stacja w Łupkowie oferuje nie tylko tunel (chociaż to on jest główną atrakcją), ale też ładny, sympatyczny dworzec i dość sielankowe okolice. Zarówno Beskid Niski, jak i Bieszczady to urokliwe górki, które - chociaż nie są wysokie - grzeszą urodą. Tak czy inaczej - zdecydowanie polecam, nie tylko samą stację, ale też południowe rewiry polskiego Podkarpacia :)
Może zainteresować Cię też:
Beskidy (i ich okolice!) staram się odwiedzać dosyć często - to jedne z moich ulubionych gór. Wybierasz się w nie? Przeczytaj moje beskidzkie teksty. A jeśli chcesz dowiadywać się na bieżąco o moich podróżach (również górskich) i o tym, co u mnie słychać - dołącz do grona czytelników na FB (https://www.facebook.com/zamiedzaidalej).
Ogólnie rzecz biorąc, stacja w Łupkowie oferuje nie tylko tunel (chociaż to on jest główną atrakcją), ale też ładny, sympatyczny dworzec i dość sielankowe okolice. Zarówno Beskid Niski, jak i Bieszczady to urokliwe górki, które - chociaż nie są wysokie - grzeszą urodą. Tak czy inaczej - zdecydowanie polecam, nie tylko samą stację, ale też południowe rewiry polskiego Podkarpacia :)
Może zainteresować Cię też:
Beskidy (i ich okolice!) staram się odwiedzać dosyć często - to jedne z moich ulubionych gór. Wybierasz się w nie? Przeczytaj moje beskidzkie teksty. A jeśli chcesz dowiadywać się na bieżąco o moich podróżach (również górskich) i o tym, co u mnie słychać - dołącz do grona czytelników na FB (https://www.facebook.com/zamiedzaidalej).
W zimę, kiedy to nic tam nie jeździ, a tory i perony były zasypane tak śniegiem, że aż spadłem z peronu, bo nie było widać końca, non stop działało pełne oświetlenie - sygnalizacja, lampy itp.. Niby takie są przepisy (bo linia formalnie nadal jest czynna, tylko... że przez pół roku nic nie jeździ :P), ale można się zastanawiać jak to wygląda w sytuacji, gdy kolej ciągle walczy o kasę, bo długi itp.
OdpowiedzUsuńtaka fajna linia, a mało co tam jedzie... :/ (tak samo jak pociąg Sanok-Krościenko-Chyrów, zlikwidowany w 2010; mam nadzieję, że przywrócą). Aha, i dróżnik tam jest - chociaż nie wiem, czy poza weekendem też ;)
UsuńLinia fajna, ale mało opłacalna. Trudno sobie wyobrazić, aby poza wakacjami jeżdziła tam taka ilość ludzi, aby przynosiło to jakieś zyski. Niemniej jednak latem i w weekendy powinna działać, oby tylko w jakiś rozsądnych godzinach, a nie jeden kurs!
Usuńnawet w wakacje (niedziela, 16 lipca, więc powinno być spore obłożenie) było mało ludzi... no ale zawsze lepiej, niż w ogóle! chociaż ten jeden kurs (z wyjazdem z Rzeszowa przed 6 rano i powrotem ok. 22 ;) ) moim zdaniem jest trochę bez sensu, np. chociaż 2 czy 3 byłyby zdecydowanie lepsze
Usuńooo, mój ukochany Łupków zawitał też na Twojego bloga! :)
OdpowiedzUsuńMnie pierwszy raz do Łupkowa przyciągnęła właśnie Chata Na Końcu Świata. Miejsce i te przestrzenie oczarowały zupełnie... Przyjechaliśmy raz. Teraz tam już tylko wracamy ;)
Okolice Łupkowa zimą.. to dopiero coś! ;)
Zapraszam do obejrzenia moich dawnych relacji m.in. stamtąd ;)
--> http://fotografia-prania.blogspot.com/2014/02/blade-trawy-zima-w-gorach-styczen-luty.html
--> http://fotografia-prania.blogspot.com/2015/02/miedzy-nami-tyle-sniegu.html
W Chacie na Końcu Świata trzy razy organizowaliśmy karpacki finał WOŚP... ludzi przybywało niewielu, raz to nawet nie przyjechał nikt poza nami ;) ale klimat był nie do podrobienia...
A teraz jeździmy tam do Grzegorzówki. Drogowskaz widzę i u Ciebie na zdjęciu.
Ciekawa historia z Grzegorzówką... ale to może kiedyś na prywatne opowieści... ;)
Jesienią w tym roku było tak: http://fotografia-
prania.blogspot.com/2017/11/pazdziernik-w-gorach.html
Ile razy tam jestem staram się dotrzeć do tunelu... i pośpiewać, pokrzyczeć, porozmawiać z echem... ;)
Wszystkie te Twoje galerie są świetne! (szczególnie jesienna, i nie mówię tu tylko o zdjęciach z Łupkowa)
UsuńWłaściwie w tamtych okolicach chyba każda pora roku jest piękna... taki koniec świata, gdzie nawet w weekend w środku lata (te foty robiłem 16 lipca, w niedzielę) nie ma praktycznie nikogo. A tunel to punkt obowiązkowy, żałuję tylko, że nie przeszliśmy na słowacką stronę. Ale kiedyś to zrobię, jak będzie więcej czasu na włóczenie się po tamtych rewirach :D