Rano idziemy nad jezioro. Od razu nasuwają mi się skojarzenia z Soliną (tyle że tu jak dla mnie jest dużo ładniej) - woda mieni się raz na niebiesko, raz na szmaragdowo, a gdzieś na horyzoncie majaczą góry. To Stara Płanina, gdzie będziemy za parę godzin. Te góry ciekawiły mnie od dawna! Kiedyś dowiedziałem się, że Stara Płanina była nazywana też Bałkanem (tak, tym z "Reduty Ordona") - no a pojechać na Bałkany piąty raz i nie być w górach o tej samej nazwie? ;)
Najpierw kierujemy się do Kazanłyku, czyli stolicy bułgarskich róż. Miasto takie sobie, ale jak weszliśmy do rosarium, od razu zrobiło się ciekawiej! Właściwie całość ma charakter otwartego dla wszystkich parku, wzdłuż alejek są posadzone róże. Wygląda super, bardzo podoba mi się zwłaszcza to, że tu nie ma potrzeby grodzenia tego i pobierania opłaty za wstęp - a mimo to żaden krzaczek nie jest zniszczony. Dorośli spacerują, dzieci jeżdżą na rowerach. W rosarium jest jeszcze muzeum (wstęp 6 BGN/normalny, 2 BGN/ulgowy, fotografowanie 5 BGN), ale akurat je sobie darujemy - nie wygląda jakoś superciekawie ani klimatycznie. Poprzestajemy na zakupieniu paru różanych pamiątek i też jest dobrze.
No a my jedziemy już w Starą Płaninę. Szczególnie zależy mi na Buzłudży, od nazwiska bułgarskiego bohatera narodowego zwanej też Hadżi Dimityr (1441 m.n.p.m.) - to góra-symbol, gdzie w 1891 roku założono pierwszy ruch socjalistyczny w Bułgarii. A w latach 70. dla upamiętnienia tego wydarzenia został wybudowany tam pomnik - kiedy zobaczyłem go po raz pierwszy w internecie, od razu chciałem tam pojechać! Wygląda jak wielkie, szare UFO na szczycie sporej góry, widać je nawet z przedmieść Kazanłyku.
Zostawiamy hondę poniżej szczytu. Dojście nie jest długie (20 minut), ale jednak męczy (głównie dlatego, że jest gorąco, dość stromo, a trawy jeszcze odbijają temperaturę). Wreszcie jesteśmy! Z bliska całość wygląda na jeszcze większą, niż wydawało się z dołu. Chciałem nawet wejść do środka, ale było zamknięte - a groźne tabliczki "obiekt monitorowany" nie zachęcały do eksploracji. Dobrze, że na zewnątrz też dało się odczuć zimny i mokry beton, który mieliśmy nad głowami ;)
Za to przy głównym wejściu są różne murale - najczęściej powiązane z tematyką minionego ustroju, jest też logo Coca-Coli przerobione na "Communism" ;) krótko mówiąc: jest klimat! Zobaczyliśmy też, że na samą górę można właściwie wjechać samochodem - ale przynajmniej ruszyliśmy zastane kości!
Zjeżdżamy na północną stronę gór. Tylko po to, żeby po 80 km znowu w nie wjechać ;) (co ogólnie wydłuża trasę o kolejne 90 km). Jeszcze na chwilę stajemy w miasteczku Trojan i toczymy się pod górę, na przełęcz Beklemeto (Trojanski prochod) - po zakrętasach, wśród słonecznych, żółtawych pagórów Starej Płaniny, po starych śladach drogi z czasów rzymskich. Starożytni wybrali fajne miejsce na taką trasę! :D
Mijamy ośrodek narciarski i dojeżdżamy na samą przełęcz. Na niedalekim szczycie stoi kolejny pomnik, tym razem łuk, upamiętniający rosyjskich i radzieckich gierojów (odpowiednio z wojny rosyjsko-tureckiej i II wojny światowej) - też jest spory i wschodni w formie. I też fajnie widać spod niego okoliczne góry - nadrobienie 90 km zdecydowanie było tego warte! :)
Kiedy zjeżdżamy ze Starej Płaniny, zaczyna się już ściemniać. Na jutro mamy nieśmiałe plany wyłażenia na najwyższą górę Bułgarii i całych Bałkanów - Musałę 2925 m.n.p.m. Musimy dojechać dzisiaj w okolice podnóża, więc przed nami jeszcze jakieś 200 km drogi. Sofię osiągamy już mocno po ciemku, widać tylko światła. Jedziemy kawałek obwodnicą i odbijamy na szosę do Samokowa. Gdzieś po drodze, 10 km za stolicą, skręcamy w bok - znalezienie miejsca na pałatkę okazuje się dość trudne, bo dróg, w które można byłoby odbić, jak na lekarstwo (w końcu jedzie się górską doliną) - a jak już jakieś są, to prowadzą do domów.
Ostatecznie zjeżdżamy poniżej drogi, nad rzekę Iskar. Znajdujemy kawałek pola porośniętego jakimś zielskiem i kładziemy się spać. Do Borowca (początku szlaku na Musałę) mamy 50 km, do Sofii 10 - czyli nie jest źle! Przejechaliśmy 347 km.
Może zainteresować Cię też:
Bułgarię odwiedziłem w 2017 roku - byłem m.in. na wybrzeżu, ale również we wnętrzu kraju czy w jego stolicy - Sofii. Wybierasz się tam? Przeczytaj moje artykuły o Bułgarii. A jeśli chcesz dowiadywać się o moich podróżach na bieżąco, dołącz do grona czytelników na Facebooku! (fb.com/zamiedzaidalej)
Też w tym roku odwiedziłam Bułgarię. I Buzłudża zrobiła na mnie spore wrażenie. Udało nam się wejść do środka... Mieli rozmach... dodatkowo te widoki na góry. Cudo! :)
OdpowiedzUsuńCześć, dzięki za komentarz! właśnie widzę u Ciebie ostatnio Bułgarię (w tym Prohodną, w której też byliśmy <3 ). W ogóle ten kraj robi wrażenie, to taki trochę poradziecki wschód w bałkańskim, południowym wydaniu! :)
Usuń