Sobotę zaczynam zupełnie inaczej, niż normalnie. Zamiast po ludzku skierować się w stronę gór (na narty albo inną wyrypę), melduję się na dworcu w Krakowie o 7 rano, ale wsiadam w autobus... do Wrocławia! Kiedyś trzeba uskutecznić jakąś bardziej miejską wycieczkę, a luty wydaje się być całkiem spoko terminem - to ciągle martwy sezon.
Droga mija bez żadnych niespodzianek - nie mogę powiedzieć o niej złego słowa, ale dobre też ciężko ;-) w każdym razie w granicach 10-11 jestem już w mieście nad Odrą. Dawno tu nie byłem - ostatni raz w gimnazjum. Dzisiaj mój cel to powłóczenie się po stolicy Dolnego Śląska bez żadnego konkretnego miejsca "must see", tak zupełnie po prostu.
Pierwsze kroki (przez różne mniej lub bardziej dziwne miejsca) kieruję na starówkę, w sumie było do przewidzenia - trzeba korzystać, póki nie ma na niej tłumów. Przy okazji łapię pierwsze krokusy tego roku - to chyba mój rekord! Czyli już koniec zimy? :-D (tere fere, jutro będzie -20, ale jeszcze o tym nie wiem) Nigdy wcześniej nie widziałem Wrocławia w zimowo-wiosennej odsłonie, więc fotki:
Potem przez Wyspę Słodową (fajna miejscówka, lubię tę część Wrocławia) na Most Tumski - chociaż nie lubię wieszania kłódek na mostach, to jednak to kolejne miejsce, z którego do tej pory nie miałem zdjęć jako tako nadających się do oglądania ;-) więc po szybkiej sesji foto wyruszam w dalszą drogę. Na północ! W międzyczasie spada parę płatków śniegu, ale dalej jest dość szaro - czyli na zimę popatrzę sobie innym razem ;-)
Dochodzę do dworca Nadodrze. Zawsze chciałem zobaczyć inną wrocławską stację, niż dworzec główny - i w sumie się nie rozczarowałem. Fajnie tam - tak klimatycznie, dworzec zupełnie nie wygląda jak w dużym mieście. Jest może 7 osób na krzyż.
A sama Odra póki co jest szarobura i zamarznięta, jak to w lutym. Szybko przechodzę mosty Osobowickie i po kolejnej sesji zdjęciowej (przy okazji Stare Miasto postanawia zrobić się trochę zamglone) dochodzę na Psie Pole - czyli koniec wycieczki, bo całkiem zapcham kartę pamięci w aparacie, a na góry też musi starczyć ;-) (zrobiłem z 200 zdjęć! A parę tygodni później pobiję rekord na Nosalu...). Przeszedłem 11 km, a za wyjazd zapłaciłem okrągłe 10 zł - przy takiej cenie biletów grzech nie pojechać ;-)
PS. Fajny przewodnik po stolicy Dolnego Śląska napisała Dorota (Weekendówka) - wpadajcie! Polecam. Ja.
Może zainteresować Cię też:
Pomimo tego, że większość moich wyjazdów jest zagraniczna, to zwykle udaje mi się wygospodarować kilka dni w roku, żeby odwiedzić miejsca w Polsce, bo też mogą być ciekawe! Odwiedziłem już ich trochę. Aha, jeśli chcesz dowiadywać się o moich podróżach na bieżąco, dołącz do grona czytelników na FB (fb.com/zamiedzaidalej). Będzie mi bardzo miło! :)
Byłam we Wrocławiu raz w zyciu przypadkiem. Samochód nam sie zepsuł na stacji benzynowej i musieliśmy dzień czekać na naprawę, a byliśmy w drodze do Anglii. Nie żałuje ani troche tego przymusowego postoju. Wrocław nas zauroczył. Dziękuje za piękną fotorelację, przypomniała mi miłe chwile
OdpowiedzUsuńtaki przymusowy postój to jednak czasem fajna rzecz! chociaż wiadomo, na pierwszy rzut oka to koniec świata ;-)
UsuńOh mój kochany Wrocław!!! <3
OdpowiedzUsuńAleż mi sentymentalnie teraz, heh, szczególnie patrząc na te zdjęcia będąc w Omanie.
Na następną wizytę koniecznie polecam Stary Port Miejski!! Konieeecznieee!!! <3
o, super! :-D do Starego Portu muszę iść, faktycznie!
UsuńMuszę go mocniej zeksplorować! Ciągle mam na liście :)
OdpowiedzUsuńpolecam, we Wro jest fajnie :)
UsuńWstyd się przyznać, ale we Wrocławiu byłam tylko przejazdem. Słyszałam tyle zachwytów nad tym miastem, że konieczne muszę je odwiedzić :-)
OdpowiedzUsuńto tak jak ja w Poznaniu czy Tarnowie ;-) czasami rzeczy, które mamy dosłownie tuż obok siebie (Krk jest właściwie rzut beretem od Wro) czekają praktycznie latami na odkrycie ;-)
UsuńChoć momentami pochmurny, fajny jest ten Wrocław i jeszcze fajniej się do niego wraca!
OdpowiedzUsuńteż lubię! aż dziwne, że kiedyś miałem 3 lata przerwy w jego odwiedzaniu :)
Usuń