3 czerwca 2018

Grześ i Bobrowiecka Przełęcz. Pochmurne Tatry Zachodnie

Grześ miał być jednym z moich celów już w ubiegłym roku. Niezbyt wysoki i dość łatwy do zdobycia. Odstraszały mnie tylko długość podejścia i czas mapowy - bo wydawało mi się, że nie zdążę wrócić na dół przed zapadnięciem nocy (i ostatnim autobusem do Krakowa). Pozostawało mi tylko czekać na początek sezonu (który w tym roku był dość wcześnie, już w majówkę TOPR przestał ogłaszać zagrożenie lawinowe). W końcu nadeszła połowa maja - jadę!

Pochmurne Tatry Zachodnie


Startuję dość wcześnie - do Doliny Chochołowskiej wchodzę o 9. Jestem tu pierwszy raz i nastawiam się na dwie godziny raczej nudnego marszu po równym. Pierwsze zaskoczenie: nie ma tłumów (dziwnie, kiedy pomyśli się, że parę tygodni wcześniej, kiedy kwitły krokusy, w ciągu jednego dnia było tu 40 tysięcy ludzi) - dlatego na fioletowych dywanach byłem gdzie indziej, to znaczy: na Kalatówkach i Polanie Olczyskiej. A dzisiaj jest cicho, pusto i słonecznie, wszystkich jakby wymiotło.

Idę stosunkowo szybko - bo chcę dojść do schroniska w sensownym czasie (+ nie musieć znosić chochołowskiej nudy zbyt długo ;-) ). Szlak faktycznie nie jest zbyt ciekawy (jak zresztą większość dolin), ale do zniesienia - tym bardziej, że jest kilka ładniejszych momentów:

Siwa Polana - początek Doliny Chochołowskiej

Asfaltowa droga przez Dolinę Chochołowską

Widoki z Doliny Chochołowskiej

Leśniczówka w Dolinie Chochołowskiej

Odbicie na Iwaniacką Przełęcz

Polana Chochołowska w słońcu


Po 1h 40 min melduję się pod schroniskiem. Tu dalej dość pusto, widocznie ludzie jeszcze nie dotarli, na niebie ciągle lampa - wręcz wymarzone warunki, żeby iść dalej. Po krótkiej przerwie zaczynam już właściwe podejście na górę. Szlak to leśna, miejscami trochę wąska ścieżka - ale, praktycznie rzecz biorąc, trudności są żadne. W dalszym ciągu nie ma ludzi, zaczynam się trochę bać czających się za każdym krzakiem niedźwiedzi. Tak jest przez kolejne pół godziny - aż do rozejścia szlaków: w prawo Bobrowiecka Przełęcz (na którą jeszcze zajrzę), a w lewo Grześ.

Od tego momentu na ścieżce pojawia się więcej kamieni - ale w dalszym ciągu idzie się łatwo. Za chwilę szlak zakręca i wychodzę już z lasu. W tym miejscu (przełączka pod Grzesiem, ok. godziny od schroniska) odpoczywa sporo ludzi, ale ja ograniczam się tylko do paru zdjęć - i ruszam dalej przed siebie, laba będzie dopiero na szczycie. Teraz szlak zaczyna prowadzić kosówką i jednocześnie granicą polsko-słowacką. I tu jest efekt wow - kiedy się odwracam, wyrastają przede mną Bobrowiec (który nigdy nie wydawał mi się szczególnie ciekawą górą... a kiedy na niego patrzę, wygląda dość kusząco - zresztą doczytałem, że 10 lat temu zamknęli znakowany szlak na niego) i Kominiarski Wierch (na który zwracam uwagę dopiero w drugiej kolejności, ale też mi się spodobał - tyle że podobno to niedźwiedzi rewir + szlaku nie ma właściwie w ogóle, trzeba przedzierać się przez kosówkę. No i średnio mam ochotę na mandat ;-) ).

Las w drodze na Grzesia

Szlak robi się kamienisty, ale dalej bez trudności

Widok ze szlaku na Grzesia (od lewej: Kominiarski Wierch, Iwaniacka Przełecz i Ornak)

Kapliczka gdzieś w okolicach Grzesia

Przełączka pod Grzesiem

Grzesiowe widoki na północ


Moje tempo zaczyna się pogarszać - i na Grzesia docieram w pół godziny od wyjścia z lasu. No ale w końcu musiałem robić zdjęcia ;-) na górze jestem o 12.40. Nie jest jakoś strasznie późno, więc zastanawiam się też nad pójściem na Rakoń - ale podejście na ten ostatni wygląda na po prostu długie i dość męczące. Odpuszczam (bo mi się nie chce), a za to siedzę na Grzesiu przez godzinę, podziwiając widoki i przy okazji rejestrując np. to, że znak zakazu wstępu na Słowację (bo przecież do 15 czerwca ze względu na zimę i ochronę przyrody szlaki są zamknięte) leży na ziemi w charakterze ławki, z której bezczelnie korzystam.

Jestem zafascynowany widokami z góry - bo jest po prostu pięknie! Panorama na połowę polskich Zachodnich w wiosennych kolorach powala (szczyty są w większości zielono-żółte, w ogóle nie widać tej wczesnowiosennej burości, która pojawia się zaraz po stopnieniu śniegu). A kiedy wchodzę na górę, zaczyna się spektakl chmur. Chyba najlepiej będzie, jak po prostu pokażę zdjęcia, bo nie zamierzam bawić się tu w Mickiewicza dla ubogich:

Widok z Grzesia na południe - m.in. Rakoń, Wołowiec i Rohacze

Grześ oferuje niezłe widoki

Wiosna w Tatrach Zachodnich

Widok z Grzesia na Słowację

Na Grzesiu ktoś zrobił "ławkę"

Chmury nad Tatrami Zachodnimi

Gdzieś ponad Chochołowską, panorama na szczyty w jej otoczeniu

Szlak z Grzesia w dół

Po godzinie zaczynam schodzenie - tym razem odcinek do granicy lasu idzie mi bardzo sprawnie. Na przełączce siedzi już wycieczka (chyba) szkolna, na oko 40 dzieci z późnej podstawówki - pierwszy raz widzę, żeby taka grupa była w Tatrach w innym miejscu, niż na Rusinowej Polanie / MOKU / Krupówkach / Gubałówce (wiem, te dwa ostatnie punkty nie są stricte w Tatrach). Ale poza tym tłumów brak - poza tym wycieczka wygląda na taką, która jest dość ogarnięta i mniej więcej wie, jak zachowywać się w górach ;-)

Schodzenie przez las mija mi bez żadnych większych emocji. Przy wspomnianym już wyżej rozejściu odbijam na Bobrowiecką Przełęcz. Trawiasta polana na przełęczy z górującym nad nią Bobrowcem to niezła miejscówka na piknik ;-) widoki stąd to zdecydowanie enta liga, ale i tak jest fajnie. Oczywiście wszędzie są groźne tabliczki straszące zakazem przejścia na Słowację.

Las (szlak na Grzesia)

Nad Bobrowiecką Przełęczą góruje oczywiście Bobrowiec

Początek zejścia na Słowację na Bobrowieckiej Przełęczy
 Szlak na Bobrowiec (zamknięty)
  
Bobrowiecka nie oferuje zbyt szerokich panoram

Okno widokowe przy zejściu do Chochołowskiej

Ale pikniku dzisiaj nie zrobię, bo zaczęło się trochę chmurzyć. W 20 minut zbiegam stąd na Polanę Chochołowską - która wygląda zupełnie inaczej, niż jeszcze trzy godziny temu. Słońce się schowało, a nad okolicznymi szczytami wiszą ciężkie chmury, więc tylko szybka sesja zdjęciowa (w pakiecie z wizytą pod kapliczką na polanie) i w drogę! Tym sposobem Chochołowską pokonuję w półtorej godziny, nawet specjalnie się nie zatrzymując - na parking dochodzę w promieniach popołudniowego słońca, burza mnie ominęła (chociaż chmury dalej są) :-D A w drodze powrotnej patrzę w mapę i planuję kolejne cele...

Kominiarski Wierch i Polana Chochołowska

Kapliczka na Polanie Chochołowskiej

"Wodospad" na Potoku Chochołowskim

Nad Chochołowską gromadzą się chmury...


Na polanie Huciska

Widok na Tatry Zachodnie z Siwej Polany


Grześ, pomimo swojej kurduplowatości, okazał się całkiem fajną górką, a Chochołowska nie jest tak koszmarnie nudna, jak się spodziewałem :-D czas przejścia też nie był masakryczny, ponad godzinę poniżej tego, co mówi mapa! No a Bobrowiecka Przełęcz to po prostu ładne miejsce - jestem w pełni zadowolony z tego wyjścia. 



Może zainteresować Cię też:



Tatry, najwyższe góry w Polsce, przez dość długi czas rzadko były moim celem podróżniczym. Teraz podoba mi się tam w zasadzie tak bardzo, jak w różnych innych górach - zajrzyj tutaj, żeby zobaczyć moje tatrzańskie artykuły. A jeśli chcesz dowiadywać się o tym, co u mnie i o moich podróżach na bieżąco, dołącz do grona czytelników na Facebooku! (fb.com/zamiedzaidalej)
Share:

16 komentarzy:

  1. Idealny dzień na Tatry Zachodnie! Piękne zdjęcia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha, dzięki :-D faktycznie, w Zachodnich wtedy były super warunki. Zdjęcia fajne, bo chmury były fotogeniczne ;-)

      Usuń
  2. Super spacer, kiedyś co roku jeździłam w te rejony, choć przyznam szczerze, że pierwszy raz słysz o Bobrowieckiej przełęczy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wstyd - Twoje nazwisko zobowiązuje ;-)))) a co do spaceru - faktycznie był spoko!

      Usuń
  3. Grześ piękny jest także jesienią i zimą! Polecam :)

    Domi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jesień to w ogóle najlepszy czas na góry (tylko szkoda, że trwa dość krótko + słońce wcześnie zachodzi). a zimą to już w ogóle pięknie /chociaż tej tatrzańskiej się trochę boję/. no i mam nadzieję, że jeszcze w tym roku wrócę na Grzesia :-D

      Usuń
  4. Odświeżyłem niedawno moją znajomość z Tatrami i bardzo się z tego powodu cieszę. Dzięki za inspiracje do kolejnych wypadów!

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem górską ignorantką i nawet nie słyszałam o Grzesiu. Całkiem miło chłopak wygląda :) I widoki przednie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj tam, zawsze jest do nadrobienia! a widoki faktycznie spoko, zwłaszcza jak się pomyśli, że to dość krótka wycieczka /trochę ponad 6 godzin :-D /

      Usuń
  6. Patrząc po zdjęciach wygląda wszystko bardzo pusto, nie wyobrażam sobie 40 tys. ludzi w tamtym miejscu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bo to było tydzień po majówce - a wtedy zwykle są największe pustki. a w jeden z kwietniowych weekendów w tej dolinie /i to chyba tylko w samą niedzielę/ było 40 tys. ludzi (na tzw. Dniu Krokusa). Nie było mnie tam wtedy, bo wybrałem mniej odwiedzane miejsce w Tatrach

      Usuń
  7. MAtko.. tak dawno nie byłam w polskich górach!

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie znałam Grzesia :) Piękne zdjęcia, wręcz Król-ewskie :)

    OdpowiedzUsuń





W tej witrynie są wykorzystywane pliki cookie, których Google używa do świadczenia swoich usług i analizowania ruchu. Twój adres IP i nazwa użytkownika oraz dane dotyczące wydajności i bezpieczeństwa są udostępniane Google, by zapewnić odpowiednią jakość usług, generować statystyki użytkowania oraz wykrywać nadużycia i na nie reagować. (więcej informacji w polityce prywatności)

Poznajmy się!

Cześć! Mam na imię Szymon. Cieszę się, że się tu znalazłeś - nie pożałujesz! Znajdziesz tu relacje z moich podróży, praktyczne wskazówki i porady, fotografię podróżniczą i osobiste przemyślenia. Czytaj, oglądaj, inspiruj się i... ruszaj w świat! A jeśli chcesz mnie o coś zapytać, to zwyczajnie napisz do mnie w komentarzu, na Facebooku czy mailem. (więcej o mnie tutaj)

Wesprzyj mnie lajkiem! :)

Moje artykuły

© Szymon Król / Za miedzą i dalej 2021. Wszystkie prawa zastrzeżone/All rights reserved. Obsługiwane przez usługę Blogger.

Blog Archive

BTemplates.com