W busie do Strążyskiej zaskoczenie. Pomimo wakacji i weekendu (!!!) oprócz mnie i kierowcy nikogo nie ma. Wchodzę do doliny czerwonym szlakiem - oprócz paru wolontariuszy z "Czystych Tatr" pustki. Chociaż samo w sobie miejsce wygląda bardzo urokliwie - zielona dolina z potokiem, gdzieniegdzie otoczona skałkami, to jednak idzie mi się beznadziejnie. Pod koniec właściwie mi się nie chce (nie wiedzieć czemu).
Po 40 minutach wleczenia się emeryckim tempem szeroką, żwirową autostradą dochodzę do Polany Strążyskiej. Tu odpoczywa trochę ludzi, ale ja robię tylko parę zdjęć (tym bardziej, że okoliczne górki są przysłonięte przez chmury) i dalej w drogę - a dokładnie to kamienną ścieżką do wodospadu Siklawica. Wodospad jak wodospad - nie urwał tyłka ani niczego innego, ale brzydki też nie jest ;-)
Robię chwilę odpoczynku. Nie to, że nie chce mi się wracać na polanę, ale jednak tu jest ciszej i mimo wszystko dużo przyjemniej. Ludzie robią sobie zdjęcia pod wodospadem, szukają prowadzącego gdzieś dalej szlaku - atmosfera robi się już typowo wakacyjna (widziałem nawet... crocsy :-D ), ale dalej i tak jest stosunkowo luźno, tłoku nie ma.
Wracam na polanę. Ławki są już okupowane przez ludzi, więc nawet tam nie podchodzę - tylko skręcam w prawo, na czarny szlak. Jestem przygotowany na strome, wykańczające rypanie pod górę po lesie - tak przynajmniej opisywały ten szlak internety. Ale o dziwo idzie się dobrze, chęci też jakimś sposobem wracają. Zresztą moim zdaniem podejście wcale nie jest takie mordercze (zdecydowanie mniej, niż np. na Gęsią Szyję) - tym bardziej, że co jakiś czas zza drzew prześwituje Sarnia Skała, na którą właśnie idę (jedyna trudność to trochę czerwonego błota). Po 35 minutach dochodzę do Czerwonej Przełęczy - ale dość szybko kieruję się dalej w górę. W końcu słabo byłoby nie zdobyć żadnego szczytu - nawet jeśli ten szczyt ma 1377 metrów nad poziom morza i nazywa się Sarnia Skała ;-)
Na podejściu na wierzchołek jest już więcej ludzi. Sprawnie pokonuję skałkę przed szczytem i Sarnia Skała zdobyta! Piętrzący się po lewej masyw Giewontu (na przełęczy ktoś nazwał go... Kopą Kondracką ;-) ), który z tej perspektywy wygląda dość potężnie, trochę się schował za chmurami - ale odwracam się i mam fajną panoramę na Gubałówkę i Beskidy. Niepozorne zielone pagóry, niebo dalej zachmurzone - ale może właśnie dlatego tak mi się podoba. Pewnie jakby widoczność była lepsza, żałowałbym, że nie oglądam czegoś bardziej spektakularnego :-D ale jednak po szczycie łażę prawie godzinę i robię coś koło 100 zdjęć (udaje mi się złapać nawet szarotkę).
Czas powoli schodzić. Teraz zmierzam Ścieżką nad Reglami w drugą mańkę - w stronę Kalatówek. Cel to zejście Doliną Białego. Nigdy nie było mi tam specjalnie po drodze, tym bardziej, że jest położona na uboczu i ciężko zaplanować nią jakąś dłuższą wycieczkę (no może oprócz Ścieżki nad Reglami). Mam też przez chwilę myśl przejścia do Kalatówek, ale śliskie, średnio przyjemne kamienie skutecznie mnie od tego odwodzą - więc skręcam na żółty szlak.
Przejście przez dolinę okazuje się być ścieżką (trochę kamienną, a trochę błotnistą) biegnącą stosunkowo stromo w dół. Szlak zakręca kilka razy - ale mimo to jest niespecjalnie ciekawie, najzwyczajniejsze w świecie tracenie wysokości (cieszę się, że tędy nie podchodziłem). Dopiero kiedy zakręty się kończą, jest pierwsze ciekawsze miejsce - a dokładniej wodospad. Zresztą w ogóle odniosłem wrażenie, że ta dolina stoi wodospadami - w każdym razie w otoczeniu zieleni są dość fotogeniczne! Nawierzchnia w międzyczasie zmienia się na żwirową, a po prawej stronie pojawia się okratowana dziura (później doczytałem, że to sztolnia, w której w latach 50. szukano rud uranu). Tym sposobem Dolina Białego poprawia swoje notowania u mnie ;-)
Ruszam dalej. Kilka wodospadów, szybki marsz żwirową ścieżką i po 25 minutach od pierwszego z nich jestem już u wylotu doliny, która w dolnej części jest mocno ciasna - mało tam przestrzeni, wygląda trochę jak kanion. Wychodzę już na Drogę pod Reglami - i tym samym przestrzeń pojawia się znowu. Kieruję się w stronę Ronda Kuźnickiego - przy okazji przechodząc pod samą skocznią, na którą nigdy wcześniej nie zwracałem uwagi (tak, serio). Tak samo jak na Zakopane, które zawsze było dla mnie punktem przesiadkowym i jako miasto kojarzyło mi się głównie z Krupówkami, busami i klimatycznym dworcem kolejowym. Zaczynam myśleć, że może kiedyś warto by było przyjechać właśnie do Zakopca ;-)
Jakoś po 14 melduję się na rondzie. Wymyślam sobie na poczekaniu wyjście jeszcze dzisiaj na dobrze widoczny stąd Nosal (żeby nadać wycieczce chociaż odrobinę ambitności :-D ) - idę nawet kawałek w jego stronę. Dochodzę do Murowanicy i stwierdzam, że zwyczajnie mi się nie chce. Więc plan zdobywania Nosala odkładam na któryś z kolejnych wyjazdów i zamiast tego ładuję się do busa. A później został mi tylko powrót do Krakowa - pierwszy raz bez przejścia przez dworzec kolejowy (na którym właśnie jest remont).
Sarnia Skała mimo wszystko pozytywnie mnie zaskoczyła! Niski i łatwo dostępny szczyt - ale oferujący ładne panoramy, przede wszystkim na Giewont i Podhale. Zdjęcia wyszły beznadziejne, tyłka nie urwało - ale to jednak całkiem fajna górka, idealna na krótki dzień, gorszą pogodę albo kiedy po prostu nie chce się wychodzić gdzieś wyżej. Nawet Dolina Białego ostatecznie zdała egzamin, chociaż jej górną częścią szło się nieszczególnie :-D
Może zainteresować Cię też:
Tatry - najwyższe góry w Polsce, przez dość długi czas rzadko były moim celem podróżniczym. Teraz podoba mi się tam w zasadzie tak bardzo, jak w różnych innych górach - zajrzyj tutaj, żeby zobaczyć moje tatrzańskie artykuły. A jeśli chcesz dowiadywać się o tym, co u mnie i o moich podróżach na bieżąco, dołącz do grona czytelników na Facebooku! (fb.com/zamiedzaidalej)
Każda pogoda jest dobra na góry i zawsze wyglądają one magicznie, prawda?
OdpowiedzUsuńpotwierdzam bardzo! :)
UsuńIdealnie dla takiego niedoświadczonego gorółaza jak ja ;) dzięki!
OdpowiedzUsuńproszę! Sarnia Skała to faktycznie fajna górka, idealna dla początkujących :)
UsuńNie ma drugiego takiego bloga, który tak bardzo kusiłby nas do górskich wędrówek! :) Piękne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńdziękuję, bardzo miło mi to słyszeć (a raczej czytać)! :-D
UsuńA jak wysokie są te wodospady bo wygląda nawet na spore czy to kwestia kadrowania? :)
OdpowiedzUsuńdolna część 13 metrów, górna 10. takie średnie wielkościowo ;-)
UsuńHmm... bede niedlugo w Polsce i moze tez w tych okolicach. Dobry pomysl na weekendowy wypad!
OdpowiedzUsuńsuper! z Krk jest dość blisko do Zakopca, można się wybrać :-)
Usuń