Za granicą krajobraz nieco się zmienia - droga prowadzi nieco bliżej morza, zboczem góry... wygląda to bardzo ładnie, trochę jak nad Jeziorem Szkoderskim! Po 40 km jesteśmy w Dubrowniku. Zjeżdżamy do miasta, żeby znaleźć jakiś parking... wszystko (absolutnie wszystko!) zajęte. Znajduje się facet, który ma prywatny parking, cena... 30 euro. Wkurzeni już do reszty, wyjeżdżamy na drogę wyjazdową z miasta (ul. Druge Dalmatinske Brigade), znajdujemy zatoczkę i parkujemy zupełnie za free.
Schodzimy drogą w dół i po dobrej chwili jesteśmy w samym mieście. Idziemy na starówkę - w czasie zwiedzania zaczynam już być zmęczony (jest jakieś 35 stopni, a ja w czarnych ciuchach), puchną mi nogi i zaczyna mnie boleć głowa... ogólnie czuję się nie za fajnie. W pewnym momencie nawet zostaję na chwilę, żeby odpocząć, Tata idzie robić zdjęcia.
Po obejściu starówki, wracamy do auta... 35-stopniowy upał, ja mam czarne ciuchy, nie wzięliśmy wody, a podejście jest dość długie i pod górkę. Ale jakoś dajemy radę i dosyć zmęczeni dotaczamy się do auta ;) [efekt tego łażenia: przez 2 tygodnie miałem spalone na czerwono ramiona ;) ]
Dubrownik nie zrobił na mnie wielkiego wrażenia - nie, żeby mi się nie podobał, ale jest dla mnie zbyt turystyczny, zbyt drogi i zbyt gorący (cała starówka jest z kamienia, który jeszcze oddaje ciepło). Sam w sobie jest całkiem ładnym miasteczkiem, aczkolwiek nie w moich klimatach - wolę wschodnie miasta!
Jest godzina 13., a my mamy w zasadzie tylko jeden cel - wyjechać z Chorwacji. Nie zamierzamy płacić za nocleg (te w Chorwacji są drogie), a to państwo nie jest zbyt przyjazne spaniu na dziko - tym bardziej, że wszędzie blisko do bardzo turystycznego wybrzeża.
Jedziemy (po drodze zatrzymując się na melona, wiezionego jeszcze z Albanii) do malutkiego, bocznego przejścia granicznego w Imoticy. I tu po raz pierwszy... zostajemy cofnięci z granicy. Okazuje się, że tędy mogą jechać tylko miejscowi. Szkoda, bo przejście wygląda bardzo fajnie i klimatycznie :(
Cofamy się do głównej drogi. Postanawiamy jeszcze wykorzystać ostatnie chwile pobytu na wybrzeżu i nieco odświeżyć się w morzu. Kąpiemy się w fajnej, niewielkiej zatoczce z plażą, oprócz nas tylko kilka osób. To miejsce wyjątkowo przypadło nam do gustu!
Po plażingu, jedziemy w zasadzie od razu do Bośni (zatoczka jest tuż przy granicy). Kontrola trwa może 10 sekund, nawet nie sprawdzają paszportów - chyba nie myślą, że ktoś może chcieć jechać dalej, niż do Neum! ;) W Neum kupujemy burki (z mięsem i serem), - naprawdę pyszne i tanie, jeszcze tańsze od czarnogórskich! To się nazywa niskobudżetowy, smaczny posiłek.
Naszym kolejnym celem są oddalone o 60 km wodospady Kravica. Po drodze mamy park narodowy Hutovo Blato, ale nie wiedzieć czemu, nie zaglądamy do niego i jedziemy prosto do Kravicy. Przy wodospadach kręci się dosyć sporo osób, co w sumie nie jest dziwne, zważywszy, że jeszcze nie jest późno (ok. 18.), a Kravica jest oddalona od granicy chorwackiej o 20 km, więc jest popularna na jednodniowe wycieczki turystów wypoczywających w Chorwacji.
Wodospady są rzeczywiście bardzo ładnym miejscem! Oczywiście jak to my, nie poprzestajemy na samym oglądaniu, tylko... wskakujemy do jeziorka i się kąpiemy! Woda była super zimna, ale to było tego warte... potem jeszcze podchodziliśmy po skałach do samych wodospadów i... w pewnym sensie braliśmy w nich prysznic ;) podejrzewam, że większość turystów patrzyła na nas jak na wariatów (bo chyba najwięcej się kąpaliśmy i wspinaliśmy po skałach w wodzie), ale wrażenia bezcenne!
Niestety, ok. 20. zaczyna się ściemniać i musimy opuścić Kravicę. Kierujemy się na Mostar, mamy nocleg niedaleko głównej drogi (ale jednocześnie miejscówka położona jest tak, że mamy ciszę i spokój). Dodatkowym plusem jest to, że nie jesteśmy pozbawieni zimnej, czystej wody - śpimy tuż nad piękną, chłodną rzeką Neretwą :)
Po plażingu, jedziemy w zasadzie od razu do Bośni (zatoczka jest tuż przy granicy). Kontrola trwa może 10 sekund, nawet nie sprawdzają paszportów - chyba nie myślą, że ktoś może chcieć jechać dalej, niż do Neum! ;) W Neum kupujemy burki (z mięsem i serem), - naprawdę pyszne i tanie, jeszcze tańsze od czarnogórskich! To się nazywa niskobudżetowy, smaczny posiłek.
Naszym kolejnym celem są oddalone o 60 km wodospady Kravica. Po drodze mamy park narodowy Hutovo Blato, ale nie wiedzieć czemu, nie zaglądamy do niego i jedziemy prosto do Kravicy. Przy wodospadach kręci się dosyć sporo osób, co w sumie nie jest dziwne, zważywszy, że jeszcze nie jest późno (ok. 18.), a Kravica jest oddalona od granicy chorwackiej o 20 km, więc jest popularna na jednodniowe wycieczki turystów wypoczywających w Chorwacji.
Wodospady są rzeczywiście bardzo ładnym miejscem! Oczywiście jak to my, nie poprzestajemy na samym oglądaniu, tylko... wskakujemy do jeziorka i się kąpiemy! Woda była super zimna, ale to było tego warte... potem jeszcze podchodziliśmy po skałach do samych wodospadów i... w pewnym sensie braliśmy w nich prysznic ;) podejrzewam, że większość turystów patrzyła na nas jak na wariatów (bo chyba najwięcej się kąpaliśmy i wspinaliśmy po skałach w wodzie), ale wrażenia bezcenne!
Niestety, ok. 20. zaczyna się ściemniać i musimy opuścić Kravicę. Kierujemy się na Mostar, mamy nocleg niedaleko głównej drogi (ale jednocześnie miejscówka położona jest tak, że mamy ciszę i spokój). Dodatkowym plusem jest to, że nie jesteśmy pozbawieni zimnej, czystej wody - śpimy tuż nad piękną, chłodną rzeką Neretwą :)
Czarnogórę, Chorwację i Bośnię odwiedziłem w czasie podróży na Bałkany 2015. Wybierasz się tam? Przeczytaj moje artykuły o nich (Czarnogóra, Chorwacja, Bośnia). A jeśli chcesz dowiadywać się o, co u mnie i o moich podróżach na bieżąco, dołącz do grona czytelników na FB (facebook.com/zamiedzaidalej).
S.
Kierunki, które z przyjemnością zwiedzałam podczas studenckich lat. :) Miło powspominać. :)
OdpowiedzUsuńpotwierdzam! Wspominanie, nawet jeśli się wspomina niemiłe rzeczy, najczęściej przywołuje uśmiech na twarz :)
Usuń