20 marca 2016

Chorwacki upał i bośniackie zimno.

Dzisiaj dzień pożegnania z Czarnogórą. Nie spiesząc się, ogarniamy się, a potem, niestety, nadchodzi czas wyjazdu z tego pięknego kraju. Jedziemy przez Herceg Novi do przejścia granicznego z Chorwacją (Debeli Brijeg/Karasovici).



Za granicą krajobraz nieco się zmienia - droga prowadzi nieco bliżej morza, zboczem góry... wygląda to bardzo ładnie, trochę jak nad Jeziorem Szkoderskim! Po 40 km jesteśmy w Dubrowniku. Zjeżdżamy do miasta, żeby znaleźć jakiś parking... wszystko (absolutnie wszystko!) zajęte. Znajduje się facet, który ma prywatny parking, cena... 30 euro. Wkurzeni już do reszty, wyjeżdżamy na drogę wyjazdową z miasta (ul. Druge Dalmatinske Brigade), znajdujemy zatoczkę i parkujemy zupełnie za free.











Schodzimy drogą w dół i po dobrej chwili jesteśmy w samym mieście. Idziemy na starówkę - w czasie zwiedzania zaczynam już być zmęczony (jest jakieś 35 stopni, a ja w czarnych ciuchach), puchną mi nogi i zaczyna mnie boleć głowa... ogólnie czuję się nie za fajnie. W pewnym momencie nawet zostaję na chwilę, żeby odpocząć, Tata idzie robić zdjęcia.

Po obejściu starówki, wracamy do auta... 35-stopniowy upał, ja mam czarne ciuchy, nie wzięliśmy wody, a podejście jest dość długie i pod górkę. Ale jakoś dajemy radę i dosyć zmęczeni dotaczamy się do auta ;) [efekt tego łażenia: przez 2 tygodnie miałem spalone na czerwono ramiona ;) ]

Dubrownik nie zrobił na mnie wielkiego wrażenia - nie, żeby mi się nie podobał, ale jest dla mnie zbyt turystyczny, zbyt drogi i zbyt gorący (cała starówka jest z kamienia, który jeszcze oddaje ciepło). Sam w sobie jest całkiem ładnym miasteczkiem, aczkolwiek nie w moich klimatach - wolę wschodnie miasta!






Jest godzina 13., a my mamy w zasadzie tylko jeden cel - wyjechać z Chorwacji. Nie zamierzamy płacić za nocleg (te w Chorwacji są drogie), a to państwo nie jest zbyt przyjazne spaniu na dziko - tym bardziej, że wszędzie blisko do bardzo turystycznego wybrzeża.

Jedziemy (po drodze zatrzymując się na melona, wiezionego jeszcze z Albanii) do malutkiego, bocznego przejścia granicznego w Imoticy. I tu po raz pierwszy... zostajemy cofnięci z granicy. Okazuje się, że tędy mogą jechać tylko miejscowi. Szkoda, bo przejście wygląda bardzo fajnie i klimatycznie :(

Cofamy się do głównej drogi. Postanawiamy jeszcze wykorzystać ostatnie chwile pobytu na wybrzeżu i nieco odświeżyć się w morzu. Kąpiemy się w fajnej, niewielkiej zatoczce z plażą, oprócz nas tylko kilka osób. To miejsce wyjątkowo przypadło nam do gustu!








Po plażingu, jedziemy w zasadzie od razu do Bośni (zatoczka jest tuż przy granicy). Kontrola trwa może 10 sekund, nawet nie sprawdzają paszportów - chyba nie myślą, że ktoś może chcieć jechać dalej, niż do Neum! ;) W Neum kupujemy burki (z mięsem i serem), - naprawdę pyszne i tanie, jeszcze tańsze od czarnogórskich! To się nazywa niskobudżetowy, smaczny posiłek.

Naszym kolejnym celem są oddalone o 60 km wodospady Kravica. Po drodze mamy park narodowy Hutovo Blato, ale nie wiedzieć czemu, nie zaglądamy do niego i jedziemy prosto do Kravicy. Przy wodospadach kręci się dosyć sporo osób, co w sumie nie jest dziwne, zważywszy, że jeszcze nie jest późno (ok. 18.), a Kravica jest oddalona od granicy chorwackiej o 20 km, więc jest popularna na jednodniowe wycieczki turystów wypoczywających w Chorwacji.

Wodospady są rzeczywiście bardzo ładnym miejscem! Oczywiście jak to my, nie poprzestajemy na samym oglądaniu, tylko... wskakujemy do jeziorka i się kąpiemy! Woda była super zimna, ale to było tego warte... potem jeszcze podchodziliśmy po skałach do samych wodospadów i... w pewnym sensie braliśmy w nich prysznic ;) podejrzewam, że większość turystów patrzyła na nas jak na wariatów (bo chyba najwięcej się kąpaliśmy i wspinaliśmy po skałach w wodzie), ale wrażenia bezcenne!






Niestety, ok. 20. zaczyna się ściemniać i musimy opuścić Kravicę. Kierujemy się na Mostar, mamy nocleg niedaleko głównej drogi (ale jednocześnie miejscówka położona jest tak, że mamy ciszę i spokój). Dodatkowym plusem jest to, że nie jesteśmy pozbawieni zimnej, czystej wody - śpimy tuż nad piękną, chłodną rzeką Neretwą :)

Czarnogórę, Chorwację i Bośnię odwiedziłem w czasie podróży na Bałkany 2015. Wybierasz się tam? Przeczytaj moje artykuły o nich (CzarnogóraChorwacjaBośnia). A jeśli chcesz dowiadywać się o, co u mnie i o moich podróżach na bieżąco, dołącz do grona czytelników na FB (facebook.com/zamiedzaidalej).

S.
Share:

2 komentarze:

  1. Kierunki, które z przyjemnością zwiedzałam podczas studenckich lat. :) Miło powspominać. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. potwierdzam! Wspominanie, nawet jeśli się wspomina niemiłe rzeczy, najczęściej przywołuje uśmiech na twarz :)

      Usuń





W tej witrynie są wykorzystywane pliki cookie, których Google używa do świadczenia swoich usług i analizowania ruchu. Twój adres IP i nazwa użytkownika oraz dane dotyczące wydajności i bezpieczeństwa są udostępniane Google, by zapewnić odpowiednią jakość usług, generować statystyki użytkowania oraz wykrywać nadużycia i na nie reagować. (więcej informacji w polityce prywatności)

Poznajmy się!

Cześć! Mam na imię Szymon. Cieszę się, że się tu znalazłeś - nie pożałujesz! Znajdziesz tu relacje z moich podróży, praktyczne wskazówki i porady, fotografię podróżniczą i osobiste przemyślenia. Czytaj, oglądaj, inspiruj się i... ruszaj w świat! A jeśli chcesz mnie o coś zapytać, to zwyczajnie napisz do mnie w komentarzu, na Facebooku czy mailem. (więcej o mnie tutaj)

Wesprzyj mnie lajkiem! :)

Moje artykuły

© Szymon Król / Za miedzą i dalej 2021. Wszystkie prawa zastrzeżone/All rights reserved. Obsługiwane przez usługę Blogger.

Blog Archive

BTemplates.com