A dlaczego robimy to częściowo w nocy? A dlatego, że nasz cel to wschód słońca na Babiej Górze! Na początku spotykamy się z Tatą w Krakowie o nieprzyzwoitej godzinie drugiej nad ranem, w poniedziałek 28 marca (dzisiaj). Na przełęcz Krowiarki docieramy ok. godziny 4.30 rano. Było jeszcze dość ciemno, ale za to pełno gwiazd i w zasadzie zero ludzi. Nie tracąc czasu, wychodzimy czerwonym szlakiem w górę.
Na początek oczywiście odcinek, którego najbardziej nie lubię - czyli las. Nie lubię go, bo jest mało widokowy i dosyć stromy... ale szło się super. W ogóle najbardziej bałem się tego lasu w nocy, ale teraz myślę, że tamtędy najlepiej iść właśnie o takiej porze, bo nie ma ludzi, a szlak nie jest jeszcze śliski.
W lesie spotykamy pierwszego człowieka na trasie, który... schodzi, bo wraca się po raki (bo wyżej według niego jest ślisko). My ani raków, ani nakładek antypoślizgowych nie mieliśmy i naprawdę dało radę. Przed 6. rano jesteśmy na Sokolicy (1367), najniższym szczycie szlaku na Babią Górę.
Po krótkim odpoczynku ruszamy dalej. Wschód słońca ostatecznie mamy na Kępie (1521) - mimo, że to nie jest sam szczyt masywu Babiej Góry, to widoki piękne! Naprawdę, to trudno opisać, tym bardziej, że widoczność jest jak żyleta.
Idziemy na górkę o wdzięcznej nazwie Gówniak (1617). Nie wiem, czemu, ale jak szliśmy tam półtora roku temu, to wydawało mi się, że tam właśnie jest najfajniejszy odcinek. Wbrew pozorom... nie! Fajnie tam jest w lecie, a w zimie do przeżycia (najlepszy odcinek zimą jest w okolicach Kępy).
W okolicach Gówniaka zaczynam już czuć zmęczenie - każda górka okazuje się być nie tą, na którą idziemy... ogólnie idzie się średnio, słońce zaczyna już normalnie świecić i w zasadzie znikąd pojawiają się ludzie (a do tej pory ich prawie nie było). Na szczęście pokonujemy te kilka górek i o 7.40 stajemy na szczycie Babiej Góry (1725 m.n.p.m) - pierwsza góra, którą zdobyłem zimą :)
Co prawda przychodzimy na sam szczyt, inaczej zwany Diablakiem, godzinę po wschodzie słońca, ale absolutnie tego nie żałujemy, że się spóźniliśmy. Wschód na Kępie też był super ;)
Na samej górze spędzamy jakieś 20 minut - zimno (z -5 stopni), wieje... no jak to w górach. Mniej więcej o 8. zaczynamy odwrót. Idzie zaskakująco szybko, chociaż w niektórych momentach lepiej jest zjeżdżać niż iść ;) - szlak jest już niestety wyślizgany, zaliczamy oczywiście parę wywrotek. W okolicach 9. jesteśmy na Sokolicy, ale zamiast dalej schodzić tą samą drogą, skręcamy na Perć Przyrodników. Niestety, z tej wędrówki w ogóle nie mam zdjęć - trochę za stromo i za ślisko, żeby wyszło coś sensownego.
Ostatecznie po dłuższej chwili schodzenia/zjeżdżania percią, trafiamy na ścieżkę Górny Płaj. Tam już w zasadzie zwykła leśna droga, płasko... dochodzimy do Krowiarek równo o 10.00 - mieliśmy 5,5 godziny i 11 km łażenia. Do wiosennego Krakowa przyjeżdżamy ok. 12., ja większość drogi śpię. Było bardzo fajnie! :D
Porady praktyczne
- Wschód słońca z masywu Babiej wart jest wysiłku.
- Leśne podejście w nocy jest przyjemniejsze, niż w dzień.
- W dzień na Babiej jest pełno ludzi, nawet zimą - już o 8.30 szlak w środkowej części był dosyć wyślizgany. A 2,5 godziny wcześniej nikogo tam nie było.
- Jak chcecie iść Percią Przyrodników - to najlepiej jest nią schodzić.
- Wyjście na Diablak nie wymaga jakichś wielkich przygotowań kondycyjnych, aczkolwiek lepiej wyjść najpierw latem, a potem zimą. (o naszym letnim wyjściu poczytacie tutaj)
Pomimo tego, że większość moich wyjazdów jest zagraniczna, to zwykle udaje mi się wygospodarować kilka dni w roku, żeby odwiedzić miejsca w Polsce, bo też mogą być ciekawe! Odwiedziłem już ich trochę. A jeśli chcesz dowiadywać się o, co u mnie i o moich podróżach na bieżąco, dołącz do grona czytelników na FB (facebook.com/zamiedzaidalej).
Super wielkanocna przygoda, podziwiam :)
OdpowiedzUsuńDzięki! :)
UsuńMagicznie i zachęcająco to przedstawiłeś.Logistycznie trudne do wykonania,ale kto wie może kiedyś... Wtedy zajrzę tu raz jeszcze po wskazówki.
OdpowiedzUsuńno w sumie bez samochodu trudno to zrobić... ale dla chcącego nic trudnego ;)
UsuńOd jakiegoś czasu marzy mi się, żeby iść pospacerować po Tatrach. Nie mówię od razu o wspinaczce, ale nie pogardziłabym jakimś ładnym szlakiem turystycznym. A zdjęcia są naprawdę piękne, zazdroszczę! :)
OdpowiedzUsuńPozdrowionka!
ja polskie Tatry jakoś średnio lubię ;) za dużo ludzi - znacznie fajniej jest po słowackiej stronie ;)
UsuńTo musialo byc niezwykłe podejście i piekne widoki!
OdpowiedzUsuńByło! :)
Usuńpiękne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńwyprawa bardzo zachęcająca, ale... nie jest niestety mądre chodzić po górach zimą bez sprzętu.
Generalnie też zależy, jakie to góry. Tego dnia mieliśmy 99% pewności, że będzie dobra pogoda i mieliśmy siłę [jakby pogoda nie była dobra i/lub nie mielibyśmy siły, to byśmy się tam nie pchali], więc to nie było "wyjdziemy choćby nie wiem co". Poza tym, wcześniej byliśmy na Babiej Górze (znamy trasę). Pozdrawiam!
UsuńWidoki na zdjęciach piękne. Już sobie wyobrażam jak musiało być na żywo.
OdpowiedzUsuńByło naprawdę super!
UsuńDla takich widoków i takiego wschodu słońca podjęłabym się tego wysiłku. Nie mam zbyt dużego doświadczenia w zdobywaniu szczytów, ale patrząc na tego typu relacje miałabym ochotę spróbować. Kiedyś jako mała dziewczynka chodziłam z Tatą po górach. Dobrze i z sentymentem to wspominam.
OdpowiedzUsuńNaprawdę spróbuj! Takie straszne to się tylko wydaje, a tak naprawdę to supersprawa ;)
UsuńBardzo fajny pomysł :D A ja tęsknię za moimi Bieszczadami ;)
OdpowiedzUsuńpotwierdzam, fajny! :D a Bieszczady bardzo lubię, w szczególności ukraińską część!
UsuńZdjęcia naprawdę robią wrażenie :)
OdpowiedzUsuńDzięki! Fotografuję najlepiej, jak umiem :)
Usuńpodziwiam! chyba bym sie bała w nocy... ale ja ogólnie raczej mam słabą kondycję, więc co najwyżej w dzień i latem spróbuję :)
OdpowiedzUsuńja pierwszy raz też wchodziłem w dzień i latem ;) a moja kondycja jest taka, że zawsze miałem 4 z WF-u ;) [a swoją drogą nawet dzienne letnie wejście bardzo poprawia kondycję!]
UsuńBardzo przydatne porady i przepiękne zdjecia! :D
OdpowiedzUsuńdzięki :D
UsuńSama uwielbiam wszelkiego typu łażenie i góry :) Ale podziwiam za zmotywowanie się do ruszenia w środku nocy, żeby ze szczytu podziwiać wschód słończa, bardzo podziwiam :)
OdpowiedzUsuńbyło ciężko, tym bardziej, że dzień po zmianie czasu ;) i dla mnie 7 rano to najczęściej blady świt ;) ale daliśmy radę!
UsuńFantastyczne widoki aż dech zapiera w piersi :)
OdpowiedzUsuńpotwierdzam! Było cudnie... :)
UsuńWow super sprawa na spędzenie Wielkanocy!
OdpowiedzUsuńhttps://cocoshkablog.wordpress.com/
Wielkanoc albo w górach albo na nartach - to jest to! :D
UsuńJejku, jak pięknie :)
OdpowiedzUsuńByło pięknie! I zimno ;)
UsuńDla takich zdjęć naprawdę warto wstać o tak chorej godzinie :D
OdpowiedzUsuńgodzina była chora, ale widoki piękne :) normalnie 5. rano to dla mnie blady świt - lubię wschody słońca, ale wstawanie na nie... średnio :D
UsuńBardzo ciekawy wpis i jeszcze lepsze zdjęcia. Na pewno będę Cię śledził. ;) @Dominik
OdpowiedzUsuńDzięki! :)
UsuńMy na Babiej Górze byliśmy w Sylwestra 2014 ale patrząc na Twoje zdjęcia to nic się nie zmieniło, nawet śnieg jakby ten sam :)
OdpowiedzUsuńnajwiększą różnicę widać między Babią letnią i zimową ;)
Usuń