To jest już mój czwarty pobyt w Rumunii - w czasie wcześniejszych chciałem odwiedzić oczywiście rumuńskie wybrzeże (no bo jednak z Polski mało kto tam jeździ), ale dopiero teraz się nam udaje. Jednak w drodze na nie musimy przejechać przez Galati - w końcu Dunaj sam się nie przepłynie, ani leje się same nie wymienią. Problem jest tylko taki, że mamy niedzielę, a rumuńskie banki, jak się okazuje, w niedzielę są zamknięte.
W końcu z wielkim trudem udaje nam się znaleźć kantor, zjeździliśmy całe miasto, podjechaliśmy nawet na granicę - i w końcu wymieniliśmy kasę w nowym centrum handlowym :) no i wio na przeprawę przez Dunaj. Początkowo mieliśmy nawet zamiar zwiedzić Galati, ale stwierdzamy, że jednak chcemy jeszcze polenić się trochę na plaży. Prom jest ogromny i pokonuje rzekę dosyć szybko... nie ma za dużo wspólnego z napędzaną silnikiem od kosiarki krypą z Łotwy ;)
A po przepłynięciu Dunaju formalnie jesteśmy na Bałkanach! Krajobraz oczywiście od razu daje o tym znać, robi się bardziej pagórkowato (a jak wiadomo, gór na Bałkanach jest pod dostatkiem i jeszcze więcej), ale dalej jest sucho i krajobraz ma w sobie coś ze stepu. I tak przez 140 kilometrów...
Na samą plażę Corbu prowadzi boczniejsza droga, trochę z płyt, trochę z szutru, ale sam zjazd jest już po prostu zwyczajnie gruntowy. Z takiej ostrej góry jeszcze nie zjeżdżaliśmy (i oczywiście musieliśmy spróbować), ale udaje się bez najmniejszego problemu. Zajeżdżamy na plażę i tu trochę zaskoczenie. Nie, żeby był tłok, ale też nie można powiedzieć, żeby było wyludnione - oprócz nas, stoi kilka kamperów na numerach z zachodu. Jedyne minusy to odrobina śmieci (szkoda, zwłaszcza, że plaża naprawdę ma klimat) i parę bezpańskich psów; nie są agresywne, ale jednak ciągłe ich odganianie jest trochę uciążliwe.
Następny dzień wstaje piękny i słoneczny. Prawie w ogóle nie ruszamy się z Corbu, tylko jedziemy na obiad do wioski - poza tym plażing, smażing i opalażing. Normalnie nie lubię tego typu rzeczy (na przykład siedzenie 2 tygodnie nad basenem w hotelu to zdecydowanie nie moja bajka), ale jednak... czasem to jest fajne. Oprócz tego, zauważam, że plaża wcale nie jest stuprocentowo piaszczysta, tylko jest piach i zagrzebane w nim na pół muszle. Takiej to ja jeszcze nie widziałem! :D
Nie widziałem też do tej pory tego, żeby na plaży był jakiś obiekt wojskowy. Oczywiście dostępu strzeże groźna tabliczka "Accesul interzis. Obiectiv militar" (zakaz wstępu - obiekt militarny) i ostrzeżenia przed promieniowaniem i porażeniem prądem. Nie wiem, czy jakbym wszedł za ten znak, to coś by mi się stało - ale jednak wolałem tego nie sprawdzać. Na szczęście zdjęć nikt mi nie zabraniał robić.
Wieczorem robimy ognisko. Nie ma żadnych problemów z drewnem, bo wokół rosną jakieś kolczaste krzaki, które świetnie się palą i przy okazji są dosyć fotogeniczne - dodają klimatu tej plaży. Poza tym w sumie sytuacja podobna do tej z poprzedniej nocy.
Czy warto wybrać się do Corbu?
Generalnie Corbu jest fajną miejscówką, co prawda kiedyś nie było tam aż tak dużo ludzi, jak teraz (chociaż tak naprawdę nie ma wcale jakichś koszmarnych tłumów, kręci się trochę osób, ale żadnego parawaningu ani niczego w tym stylu nie ma). Podobno nie można już tam stawiać namiotów - widzieliśmy praktycznie same kampery - ale my spaliśmy właśnie w namiocie przez 2 noce i nikt nie robił problemu, może z racji tego, że byliśmy na samym końcu plaży i do tego pod koniec sezonu (28-30 sierpnia). Tak więc moim zdaniem - warto, jest fajnie.
Jak dojechać na plażę?
Od Tulcea (Tulczy)
Jedziemy w stronę Constanty drogą nr 22, w miejscowości Tariverde skręcamy w lewo na boczniejszą drogę nr 226A. Po kilku kilometrach mamy rozjazd, musimy kierować się w prawo (droga nr 226 w stronę Navodari). Dojedziemy do wioski Corbu - na samym jej końcu musimy zjechać w lewo i stamtąd jest już prosta droga nad samo morze.
Od Constanty
Trzeba wydostać się z miasta drogą 2A/E87, miniemy Ovidiu i wjazd na obwodnicę Constanty. Jakieś 1,5 km dalej jest rondo, na którym musimy skierować się w szosę nr 22 i po kolejnym kilometrze, w miasteczku Lumina, w prawo - droga nr 226; do zjazdu na plażę, który tym razem będzie na początku wsi Corbu i będzie w prawo, mamy 17 km.
Może zainteresować Cię też:
- relacja ze stepów Ukrainy,
- rumuńskie informacje praktyczne (2015),
- porady praktyczne z ukraińskiej części Morza Czarnego.
Rumunię odwiedziłem do tej pory 4 razy, w 2014, 2015 i 2016 roku. Wybierasz się tam? Przeczytaj moje artykuły o niej. A jeśli chcesz dowiadywać się o moich podróżach na bieżąco, dołącz do czytelników na Facebooku! (https://facebook.com/zamiedzaidalej)
Będąc na Cyprze widziałam plażę odgrodzoną siatką jako teren militarny, ale Cypr to w ogóle ewenement - pół grecki, pół turecki... Bałkany są ciekawą destynacją, bo jeszcze mało uczęszczaną i to czyni z nas prawdziwych odkrywców ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawawiam!
na Bałkany teraz jeździ już coraz więcej osób - na szczęście ruch turystyczny kumuluje się wokół kurortów, a do niektórych regionów ludziom albo nie po drodze, albo nie uważają ich za nic ciekawego :)
UsuńRumunia kojarzy i się z piękna dziką przyrodą, niezwykłymi zamkami i cerkwiami. Oglądając Twoje zdjęcia stawiam na ... dzikość przyrody właśnie. Fajna odskocznia od wielkich luksusowych centrów turystycznych Europy.
OdpowiedzUsuńa 20 kilometrów na południe już są kurorty (np. Mamaia) - generalnie coraz mniej jest takich miejsc, gdzie morze jest dzikie i fajne...
UsuńNie znałam Rumunii od tej strony, kiedyś wybrałam się szlakiem Draculi, ale nigdy, aż tak daleko. Chyba czas poznać Rumunię bliżej:-).
OdpowiedzUsuńmój pierwszy wyjazd też był właśnie trochę draculowy :) i rzeczywiście wtedy w ogóle nie spodziewałem się tego, jak wygląda morze w Rumunii!
UsuńTe najmniej odwiedzane plaże są zdecydowanie najlepsze. Nie byłem jeszcze w Rumunii (zamierzam) , ale właśnie zbieram sobie trochę informacji o tym kraju. Dobrze wiedzieć, iż czasami jest problem z wymianą pieniędzy. niestety jest to dość upierdliwe kiedy trzeba tracić czas na poszukiwanie kantoru. Dzięki za informację teraz wiem, że trzeba dobrze się przygotować. Zdjęcia, które zamieściłeś, także mnie trochę zaskoczyły. Nie spodziewałem się takich stepowych krajobrazów. Rumunia kojarzy mi się przede wszystkim z zamkami. Miło jest czytać o niepopularnych miejscach. Mam nadzieję, że uda mi się tam trafić :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńkantoru ze złotówkami chyba nie widziałem nigdzie w Rumunii (jak już, to w PL kantor z lejami, ale i tak chyba bardziej się opłaca PLN -> EUR w Polsce i EUR -> RON już w Rumunii). a co do krajobrazów, to niby wiedziałem, jak wygląda ta plaża, ale jednak też stepowy krajobraz był zaskoczeniem /zwłaszcza, że byliśmy wcześniej na ukraińskim wybrzeżu, które też jest dość stepowe i wyglądało zupełnie inaczej/
UsuńSzczerze nie powala to Corbu, jakoś tak smutno i przygnębiająco. Kiedy tam byliście? Znacznie ładniejsze plaże są poniżej Constancy, a na dziko polecam się rozbić w ostatniej miejscowiśći przed granica z Bługarią, Vama Veche. Kultowe miejsce dla hipisó, nudystów i innych "wolnych ptaków".
OdpowiedzUsuńbyliśmy 28-30 sierpnia w ubiegłym roku. generalnie Vama Veche mam na liście miejsc do zobaczenia, mieliśmy nawet pomysł tam podjechać w trakcie wyjazdu, ale jednak uznaliśmy, że może kiedy indziej /tym bardziej, że jak Vama Veche, to i pasowałoby zahaczyć o Bułgarię/
UsuńZnak pośrodku niczego przezabawny XD
OdpowiedzUsuń:D
UsuńNa plażę do Rumunii to faktycznie nietypowy pomysł, raczej wszyscy jeżdżą tam w góry :) Rozumiem, że to taka dzika plaża dla miejscowych a nie miejsce gdzie można pojechać na dłuższy urlop?
OdpowiedzUsuńtam raczej nie ma jakichś wypasionych hoteli (te są np. w Mamai) i tak, to bardziej dzika plaża, ale nie tylko miejscowi ją odwiedzają ;) a z tymi górami to faktycznie, o wybrzeżu jakoś było mało w polskim internecie, za to o rumuńskich Karpatach sporo :)
UsuńO rany, ile muszli!!!! Też nigdy nie widziałam takiej ilości :D
OdpowiedzUsuńi tak jest w zasadzie przez większość długości plaży - jak idzie się do morza, to w pewnym momencie po prostu jest pas z samymi muszlami zamiast czegokolwiek innego :)
Usuń