W Cieszynie jesteśmy o 18.30. Pogoda barowa, idziemy się zakwaterować, potem - jak zwykle - zmierzam do hostelu i stamtąd do teatru (na oficjalne rozpoczęcie imprezy). Samo miejsce po prostu jest ładne, nawet dla człowieka, który raczej się nie zna na zabytkach i architekturze (tak jak ja).
No a potem wiadomo - integracja! Tradycyjnie o północy idziemy do piekarni po rogale (które są po prostu pyszne, no co tu dużo pisać). Zostaję w hostelu do 1 w nocy (czyli wychodzę całkiem wcześnie ;) ) - chętnie byłbym jeszcze dłużej, zwłaszcza, że rzeczywiście jest super, ale sobota to część merytoryczna i zaspać byłoby jakoś nie ten teges. Nocny Cieszyn... to trudno opisać, jaki jest - tam po prostu trzeba być.
Cała sobota to część merytoryczna - prezentacje i prelekcje blogowe (na których dowiedziałem się wielu ciekawych rzeczy) na naprawdę wysokim poziomie w kinie "Piast" (fajnym akcentem była też... harfa! :) ). No a na koniec - Dziupla po czeskiej stronie! W ogóle nie wiedziałem, czego się spodziewać i byłem pozytywnie zaskoczony - całość miejsca przypominała mi trochę jakąś bibliotekę starego typu (główna różnica to bar i stoliki), po prostu było BARDZO klimatycznie, dokładnie tak jak lubię!
Oczywiście, jak to ja, postanowiłem wracać z Dziupli okrężną drogą. Nocny Czeski Cieszyn, który ogólnie rzecz biorąc bardzo lubię (więc grzechem byłoby nie przejść sobie tamtędy, zwłaszcza, że do tej pory byłem tam tylko w dzień) i powrót przez starówkę po polskiej stronie - nie będę nawet próbować tego opisywać, będą za to zdjęcia:
No i ostatni dzień - niedziela, czyli cieszyńska atrakcja! Spóźniłem się na swoją (strzelby) i zamiast tego poszedłem zobaczyć magnolie (których wypatrywałem już od przyjazdu, pamiętałem je z ubiegłego roku) - w czasie zwiedzania:
- byliśmy pod największym kościołem ewangelickim na świecie
poza Niemcami, - słuchaliśmy, że w XIX wieku każdy w Cieszynie miał służbę
chyba, że sam był służącym, - jechaliśmy windą jeszcze z czasów austriackich
Tak czy inaczej, magnolie były spoko. I równie spoko była ostatnia część integracji - blog(i)erskie rozmowy w kawiarni. No ale niestety - zrobiła się 13, więc trzeba było już iść na busa do Bielska; wymyśliłem sobie, że nie będę wracać szybko, tylko zafunduję sobie 3-godzinną przejażdżkę pociągiem z Bielska do Krakowa.
W busie akurat tak się składa, że jadę z Szymonem i Bożydarem, którzy też tamtędy jadą (tyle że ich celem jest Trójmiasto). Rozstajemy się w mieście dwojga imion i idę już na swój pociąg. Jedzie się powoli, pociąg jest stary /niestety już coraz rzadziej można taki spotkać/, a za oknami przesuwają się zielone wzgórza Beskidów Małego i Makowskiego. Do Krakowa dojeżdżam parę minut przed 18 w świetle popołudniowego słońca.
Generalnie rzecz biorąc, piąte spotkanie w Cieszynie było super! Dziękuję przede wszystkim organizatorom: chłopakom z 3 Bros' Hostelu, Kamili (Kami and the rest of the world) i Piotrkowi (jedź, BAW SIĘ!), wszystkim prelegentom, no i blogerom - fajnie, że byliście! :) Ja już czekam na 6. edycję! #cieszynlove
Może zainteresować Cię też:
Pomimo tego, że większość moich wyjazdów jest zagraniczna, to zwykle udaje mi się wygospodarować kilka dni w roku, żeby odwiedzić miejsca w Polsce, bo też mogą być ciekawe! Odwiedziłem już ich trochę ;)
Jak rozumiem ten największy kościół ewangelicki na świecie to Jezusowy w Cieszynie? Ale chyba taki nie jest (nawet pomijając Niemcy). Znalazłem informacje, że może pomieścić około 7 tysięcy osób (siedzących i stojących), a niektóre kościoły ewangelickie np. w Azji mają większą pojemność.
OdpowiedzUsuńgeneralnie ja nie sprawdzałem tego nigdzie indziej, oparłem się na tym, co mówił przewodnik. no chyba, że miał na myśli, że w chwili postawienia był największy na świecie poza Niemcami ;) ale tak czy inaczej: na pewno jest największy w PL
UsuńW Polsce na pewno, reszta to chyba lokalne dowartościowanie się ;)
UsuńW momencie budowy to formalnie to była część Niemiec (Cesarstwa Rzymskiego) ;)
no tak. i te większe niemieckie kościoły już wtedy stały ;)
Usuń