Generalnie w Donovaly są dwie części kompleksu po dwóch stronach drogi - mała góra (Zahradiste) i duża (Nova Hola). Zahradiste jest fajne, ale... trasy są dla mnie trochę za krótkie. Przenosimy się na Novą Holę.
Na dużej górce to już zupełnie inna sprawa - bardzo podobało mi się m.in. to, że tam gondole i kanapy są na jednej linie... szacun! Trochę już jeździłem na nartach i nigdy czegoś takiego nie widziałem. Kiedy wyjeżdżamy na górę... to tam jest mleko! Totalnie nic nie widać, góra bardzo stroma - coś dla mnie. Nie muszę chyba dodawać, że połowę dnia spędziliśmy właśnie na tej górze :)
A ostatniego dnia, w sobotę 8 lutego, wyjeżdżamy z naszej kwatery (żegnając się z gospodarzem) i jedziemy 60 km... na południe - a dokładniej do Bańskiej Bystrzycy (zajeżdżamy tam na 12.). Miasto zrobiło na mnie przyjemne wrażenie - takie niedoceniane, ale bardzo ładne.
O 13. wyjeżdżamy z Bańskiej Bystrzycy, a już o 17. jesteśmy w domu (jestem z Krakowa). Po drodze wydajemy ostatnie euro w okolicy Trsteny i jedziemy na obiad do Chłopskiego Jadła. W Krakowie jesteśmy koło 17. Wyjazd był bardzo udany :)
0 komentarze:
Prześlij komentarz