Turysta generalnie rzecz biorąc, jest głupi. Wycieczka do Rumunii na tydzień za 2 500 zł? I jeszcze jest wożony jak worek ziemniaków po miejscach znanych i typowych oraz traktowany przez miejscowych jak bankomat. A podróżnik to jest gość! Jeździ sobie tanio, autostopem, rowerem, chodzi na piechotę - i to jest prawdziwe podróżowanie, a nie jazda klimatyzowanym autokarem albo (o zgrozo!) przelot samolotem.
Podróżnik, będąc w Warszawie, nie idzie pod Pałac Kultury i Nauki, w Krakowie nie chodzi po Starym Mieście, w Budapeszcie olewa wizytę w okolicach parlamentu... nie kala swojej listy odwiedzonych miejsc byle czym!
A turysta chyba naprawdę nie ma mózgu. Jak można zachwycać się tak szkaradną stacją metra w Moskwie, jaką jest Komsomołskaja czy galerią handlową - GUM-em?! Jak można lubić krakowskie Stare Miasto?! A kiedy w ramach wycieczki zorganizowanej pojedzie nad takie jezioro Świteź - a cóż to jest! Takim bajorkiem będzie się zachwycał? Żenada. Zachwycać to się można zadupiami, a nie jakimś miejscem zadeptanym przez stonkę.
Podróżnik, chcąc pojechać do tej prawdziwej, autentycznej Moskwy, schodzi do metra... 50 RUBLI ZA PRZEJAZD?!?!?! ROZBÓJ W BIAŁY DZIEŃ!!! Nie będę tym głupim Rosjanom dawał mojego ciężko zarobionego hajsu - już wystarczy, że mnie okradli na 400 złotych za wizę...
***
O ile kiedyś traktowałem rozdzielanie turysty i podróżnika poważnie (przeczytajcie i się pośmiejcie - tekst popełniony przeze mnie jeszcze w podstawówce), to teraz... szczerze? Trochę śmieszy mnie taki podział. Jasne, jest różnica chociażby pomiędzy wyjazdem na Bałkany na 2 tygodnie a leżeniem na plaży, ale to i to można nazwać "turystyką" albo "podróżą" (niech każdy nazywa to, jak chce i niech każdy jeździ, jak chce - rozumiem, że ktoś lubi coś innego, niż ja).
Aha, i swoich wyjazdów póki co nie nazywam "wyprawami" - dla mnie "wyprawa" jest raczej czymś duuużo poważniejszym niż choćby mój ostatni wyjazd do Rosji i Rumunii. No dobra... te moje wyjazdy to może miniwyprawy? ;)
Dobra, może mi ktoś zarzuci, że nie korzystam z wycieczek zorganizowanych, że nie lubię miejsc zadeptanych przez wycieczki zorganizowane - no bo nie lubię i już. Byłem na paru takich wycieczkach, było fajnie, ale czegoś mi tam brakowało...
Lubię za to pojeździć sobie po wioskach na Ukrainie, po szutrach na Pribałtyce, chodzić boso po stepowych trawach, pływać w morzu, spać w namiocie... generalnie jeździć na własną rękę i w miarę możliwości nie mieć ograniczeń - to dla mnie jest fajne. Absolutnie nie kwestionuję czyjegoś wypoczynku na plaży jako urlopu (chociaż sam pewnie na takie coś bym się nie zdecydował):
(na zielono/niebiesko zaznaczone kraje, gdzie byłem na wakacjach - pomarańczowe najczęstsze destynacje wczasowe wśród Polaków)
Każdy urlop może być na swój sposób fajny! To zależy od Ciebie :)
Wycieczki zorganizowane mają jeden podstawowy feler - wszystko jest ułożone i zaplanowane. Nie zatrzyma się człowiek przed zobaczonym przez okno pałacem, nie odbije w boczną drogę gdzie jest drogowskaz na jakiś zamek.
OdpowiedzUsuńNo i nigdy nie potrafię zrozumieć co fajnego jest w podróżowaniu z taką grupą ludzi. Z ciągłym językiem polskim, więc jakby się człowiek w ogóle nie ruszał z domu.
właśnie najlepsze w podróżach na własną rękę jest to, że jest się znacznie bardziej wolnym, niż z biurem. Jeździłem z biurami do czasu, aż skończyłem 12 lat... wtedy przestałem, bo już mogliśmy jeździć na własną rękę. Te wycieczki wspominam raczej miło, ale brakowało mi tam czegoś.
Usuńa co do języka - na naszym ostatnim wyjeździe po wjechaniu do Polski czułem się dziwnie... wszystko rozumiałem. A w Rosji czy na Ukrainie po rosyjsko-polsku ;)
To może ja taki krótki komentarz zostawię - w zasadzie wszyscy są (jesteśmy) tylko i wyłącznie turystami, konsumentami wielkiej turystyczne branży. Doba jest podróżnikiem-wyczynowcem, o! Jak zacznie się korkować Atlantyk od kajaków to to też będzie turystyka :) Nawet wejście na Everest jest współcześnie tylko turystyką. Amen
OdpowiedzUsuńdobre TL;DR do tego tekstu! :)
UsuńJa bardzo lubię plaże, ale dzikie. Będąc w tym roku na chorwackiej wyspie Hvar odkryliśmy trochę takich miejsc, do których czasami prowadziła tylko ledwie wydeptana ścieżka i trzeba było schodzić po skałach w dół. W nagrodę mogliśmy się cieszyć tym, że mamy plażę dla siebie lub przebywamy w towarzystwie podobnych nam ludzi. Takie plażowanie lubię!
OdpowiedzUsuńdzikie plaże! <3 osobiście uwielbiam. Byłem na takiej np. na Ukrainie - sami miejscowi, my i plaża otoczona stepowymi klifami :)
UsuńW przyszłym roku wybierzemy się w te strony. Przyznam, że zainspirowały mnie Twoje relacje z podróży i jestem pewna, że nam też się wschód spodoba. Nie lubimy komercji i tłoku, a jeśli chodzi o budżet to wolę pojechać na dłużej i nie szastać pieniędzmi, niż spędzić tydzień jedząc codziennie w knajpach. Właściwie wszędzie jestem w stanie wykombinować coś niedrogiego, nawet w takim kraju jak Szwecja, ale ceny na wschodzie na pewno są dodatkowym atutem! Jak już będzie tak daleko, to zgłoszę się do Ciebie po namiary na tę dziką plażę :)
Usuńsuper :) mnie też się nie podoba ta cała komercyjna otoczka (przykładowo w czarnogórskiej Budvie)... generalnie nawet z ograniczonym budżetem na wschodzie fajnie jest pójść do kafebaru - chociażby po to, żeby spróbować ichniejszej kuchni - niebo w gębie!
UsuńCudna mapa, w sumie pokazuje różnicę, ale czy na pewno da się ja postawić? Turystyka stała się tak masowa, nawet trendy jest "podróżować" nawet jeśli siedzi się nad basenem w kurorcie. Trzeba wymyślić jakieś nowe słowo na ludzi "zafascynowanych" podróżami :)
OdpowiedzUsuńdzięki! Robiłem ją chyba godzinę :)
Usuńa co do ludzi - racja. Teraz co będzie? "Wyjazdowicz/wyjeżdżacz"? Godzi interesy i 'turystów' i 'podróżników' ;))))))
Uważam, że niektórzy na siłę chcą pokazać albo udowodnić, ze są podróżnikami, a wcale nie są. Nie mam pojęcia, po co.. Niech każdy sobie wyjeżdża w taki sposób, na jaki ma ochotę i tyle!
OdpowiedzUsuńdokładnie! W większości przypadków takie robienie z siebie wielkiego eksploratora/ekstremalnego podróżnika jest trochę na siłę (chociaż nie we wszystkich)
UsuńWyłączając obozy zuchowe i harcerskie od zawsze jeżdżę sama. Raz byłam na zorganizowanej wycieczce, ale całkiem dobrze ją wspominam ze względu na park rozrywki, a ja zawsze uwielbiałam takie rzeczy;)
OdpowiedzUsuńA więc jeżdżę sama, ale wykazuję zrozumienie dla tych co lubią w grupie - głównie dlatego, że oprócz pustych plaż, trekkingów czy małych wiosek lubię też zwiedzanie: ruin, zamków, fortów, niektórych muzeów. Bez problemu mogę posłuchać przewodnika po angielsku czy hiszpańsku, a jak się mocno skincentruję to może i po francusku coś zrozumiem (może). Gdybym nie umiała tych języków, albo tylko przeciętnie angielski duzo bym straciła poddzas zwiedzania. I nie, ulotka to nie to samo co dobry przewodnik :)
Ja siebie okreslam holiday-maker tylko mi polsiej wersji na to brakuje ;)
drugi akapit to prawie opis mnie ;) (chociaż najczęściej jeżdżę z moim Tatą; a i po hiszpańsku chyba nie byłbym w stanie słuchać - mniej więcej po angielsku i jak się skoncentruję, to po rosyjsku). Aha, i parki rozrywki też lubię ;)
UsuńPowtarzam zawsze, że robienie sztucznych podziałów jest bez sensu. Znam osoby jeżdżące z biurami podróży, które mają o wiele bardziej otwarty umysł i serce niż niektórzy z tych jeżdżących na własną rękę.
OdpowiedzUsuńwięcej zależy od człowieka, niż od sposobu wyjazdów
UsuńTak naprawdę najważniejsze, żeby ludzie podróżowali z głową. Czy robią to z wycieczką 100-osobową czy w pojedynkę jadą na Syberię jest mniej istotne. Ważniejszy jest szacunek do innej kultury, religii, zwyczajów czy napotkanych ludzi. Do tego przydadzą się jeszcze oczy i serce szeroko otwarte.
OdpowiedzUsuńgeneralnie do wyjazdów trzeba mieć otwartą głowę, nie należy mieć uprzedzeń ani nic w tym stylu
Usuń