Generalnie z tym wyjazdem było trochę problemów: raz nie miałem ochoty na wycieczkę, raz uciekł mi pociąg, raz niemal na ostatnią chwilę wypadło mi spotkanie, a raz był po prostu dość spory mróz - a zwiedzanie miasta przy -10 stopniach nie jest za fajne. Więc podróż, która na początku miała być 23 grudnia, ostatecznie przełożyłem na 21 stycznia.
W ogóle jeszcze rok temu nie miałem tego miasta na liście miejsc do odwiedzenia w Polsce. Pomysł urodził się w pociągu relacji Kraków-Wrocław pół roku temu, ale było to takie "a może by fajnie było na jedną z następnych wycieczek wybrać się do Opola, to w końcu bardzo niedoceniane miasto". A później powstał (nie lubię tego słowa, ale użyję go w sumie z braku lepszego) projekt solowego odwiedzenia różnych polskich i w miarę bliskich europejskich miast.
Tak naprawdę nie miałem okazji, żeby jeździć na zachód Polski. Po 2 tygodniach w Świnoujściu (2011) i miesiącu mieszkania w Bardzie i Ziębicach (2012) miałem dużą przerwę w odkrywaniu tamtych rewirów. A ostatnio właśnie zaczęły mnie kręcić te regiony.
Moje oczekiwania
W ogóle nie miałem żadnych oczekiwań odnośnie Opola. Kojarzyłem je jedynie z Festiwalem Piosenki i z faktem, że jest historyczną stolicą Górnego Śląska. Głównym zaskoczeniem była starówka i jej zadbanie - nieco przypominały mi one Wrocław. Ogólnie rzecz biorąc, stare miasto w Opolu jest naprawdę nieduże, ale nie znaczy, że niewarte uwagi - po prostu ładna, zadbana, niewielka starówka. Może bez szału, ale prezentuje się dosyć fajnie.
Później zaczęły się mniej standardowe atrakcje. W zasadzie z premedytacją ominąłem Amfiteatr Tysiąclecia i muzea - zasadniczo nie pali mi się siarka w żyłach (ani w tętnicach też nie), kiedy słyszę o tego typu miejscach. Bardziej podobają mi się rzeczy charakterystyczne dla jednego, konkretnego miasta. Akurat na pierwsze takie akcenty natknąłem się właśnie na starówce. Widać, że ktoś miał fajny pomysł:
Byłem także na Moście Groszowym, który ma swoje odpowiedniki również w innych miastach: Most Tumski we Wrocławiu, czy krakowską Kładkę Ojca Bernatka - czyli jest poobwieszany kłódkami i zwany czasami "Mostem Zakochanych". Osobiście nie widzę w tym zwyczaju niczego romantycznego ani nawet ładnego - po prostu średnio mi się to podoba i już. Ale tak naprawdę opolski most ma stosunkowo niewiele kłódek, do tego sam w sobie jest dosyć ładny - więc mnie raczej przypasował.
Potem przeszedłem się nad starym korytem Odry (Młynówką), aż do linii kolejowej. Zazwyczaj pcham się w takie miejsca bez wyraźnego celu - tym razem dotarłem do siedziby opolskiego PKP. Niby jest szlaban, ale można przejść, zwłaszcza, że nie ma zakazu, więc oczywiście wchodzę. Zaowocowało to dość niestandardowym widokiem na teren dworca :)
Wróciłem do centrum, przeciąłem je całe i przeniosłem się na Wyspę Bolko, w moim odczuciu dużo "zieleńszą" część miasta. Stwierdziłem, że może warto by było zobaczyć drugi brzeg Odry, zwłaszcza że chwilę wcześniej widziałem na nim dość fajnie wyglądające graffiti... i rzeczywiście było warto. Akurat ten etap wycieczki był pełen ciekawych kadrów:
Na wyspie chciałem dojść mniej więcej do wysokości dworca i przejść rzekę jakimś mostem. Oczywiście był on widoczny z daleka... ale jak do niego doszedłem, zauważyłem, że jest tylko i wyłącznie kolejowy. Wolałem nie ryzykować przekraczania Odry mostem, po którym rzeczywiście jeżdżą pociągi, więc pozostało mi albo iść dalej, albo zawrócić.
Od tego momentu miałem godzinę na dotarcie na dworzec. Postanowiłem jednak się wrócić, chociaż dalsza droga wzdłuż Odry dosyć mnie kusiła. Dojście na pociąg powrotny obyło się w sumie bez większych przygód, dosyć szybko przeszedłem ostatnie 3 km.
Na samym końcu okazało się, że muszę czekać na pociąg dodatkowe 10 minut - InterCity ma opóźnienie. Nigdzie już się nie ruszałem, tylko obszedłem dworzec (przy okazji stuknęło mi 10 km na nogach w tym dniu) i posiedziałem chwilę w środku. A potem było jeszcze 2,5 godziny w pociągu do Krakowa.
Podsumowanie
Do wyjazdu nie przygotowywałem się praktycznie w ogóle. Wiedziałem, że warto tam odwiedzić starówkę i tak zwaną "Opolską Wenecję" - czyli po prostu domy nad Młynówką koło Mostu Groszowego. Chociaż nie jestem fanem porównywania wszystkiego, co ma kanał (gwoli ścisłości, Młynówka jest starym korytem Odry, ale często nazywa się ją 'kanałem'), do Wenecji, to trzeba oddać temu miejscu, że jest ładne, zadbane i dosyć fotogeniczne. Same domy wyglądały trochę jak stare miasto w słowackiej Bańskiej Bystrzycy.
Podsumujmy: w Opolu dosyć mi się podobało. Nie był to co prawda taki zachwyt, jak chociażby w Łodzi, ale nie było też źle. Zrobiłem parę (chyba dość niezłych) zdjęć, pochodziłem po starówce i obejrzałem jedno z najbardziej niedocenianych miast Polski. Chyba najbardziej spodobała mi się Wyspa Bolko - co prawda stare Opole też jest fajne, ale wyspa jednak ma to coś...
Podsumujmy: w Opolu dosyć mi się podobało. Nie był to co prawda taki zachwyt, jak chociażby w Łodzi, ale nie było też źle. Zrobiłem parę (chyba dość niezłych) zdjęć, pochodziłem po starówce i obejrzałem jedno z najbardziej niedocenianych miast Polski. Chyba najbardziej spodobała mi się Wyspa Bolko - co prawda stare Opole też jest fajne, ale wyspa jednak ma to coś...
Robisz bardzo ładne a przede wszystkim ciekawe zdjęcia :) Nigdy bym nie wpadła na zrobienie kilku z takiej perspektywy, z której Ty ująłeś :)
OdpowiedzUsuńdzięki! Żeby było zabawniej, takie kadry przychodzą mi do głowy praktycznie same, rzadko kiedy się zastanawiam nad ujęciem :)
Usuńdo Katowic najlepiej pksem, co 20 minut odjeżdzają z krakowskiego dworca
OdpowiedzUsuńczytelniczka85
o, nie wiedziałem! dziękuję :) /generalnie wolę chyba jeździć pociągiem, przynajmniej nie ma korków/ - ale czasem autobus jest sensowniejszym wyborem
UsuńMłynówka to nie kanał, tylko stare koryto Odry ;)
OdpowiedzUsuńjuż poprawiam :) nie wiedziałem, słyszałem raczej, że Młynówka jest sztuczna, i na miejscu bardziej przypominała mi właśnie kanał ;)
Usuń