Trasę częściowo znałem, a częściowo w ogóle - okolice Skawiny były dla mnie totalną terra incognita (okolice, bo samo miasto w miarę ogarniam). Tak czy inaczej, dotarliśmy z krakowskiego Starego Miasta do Tyńca praktycznie w większości asfaltem z wiatrem wiejącym nam prosto w twarz. W opactwie oczywiście sesja zdjęciowa, dobre 20 minut popasu i czas uciekać.
Ruszamy wałami w stronę Skawiny. Nie da się jechać za szybko, bo nie ma żadnej utwardzonej nawierzchni, jest tylko zwykła ścieżka (chyba znalazłem miejsce do łażenia... ostatnio wędrowanie drogami zaczęło mi już wychodzić bokiem), ale ogólnie super. Chyba zaczynam lubić trasy inne niż gładki asfalt ;)
Po paru kilometrach takiej jazdy i pokonaniu wioski, docieramy do promu Kopanka/Jeziorzany - malutka krypa, nie taka klimatyczna, jak ta, którą płynęliśmy na Łotwie, ale ogólnie całkiem fajna. Aha, no i dla rowerzystów jest darmowa! :D od tego miejsca powoli zaczynamy zawracać.
Kilka następnych kilometrów jedziemy wioskami, ale potem znowu są wały... widoki piękne, ale przy Skałkach Piekarskich już naprawdę mnie wkurzają (i wały, i widoki) + zaliczam tak zwane odcięcie energii - czyli po prostu prawie nie jestem już w stanie jechać. Dosyć demotywujące jest też to, że naprzeciwko mam Tyniec, a klasztor na Bielanach wydaje się tak strasznie daleko... Od tej pory tylko wypatruję sklepu, który udaje się znaleźć chwilę później. Bez mrugnięcia okiem płacę 3,80 za butelkę pewnego izotonika na "O" i wypijam całą na miejscu ;)
No a kolejne 10 kilometrów to po prostu bajka - wiatr w plecy i gładki asfalt, warunki idealne do rozwinięcia w miarę sporej szybkości. Normalnie nie jeżdżę na rowerze, żeby bić rekordy na Endomondo, nie startuję w zawodach (bo mi się nie chce i nie lubię); jak uda mi się rekord, to fajnie, jak nie, też nic złego się nie dzieje... no ale tutaj sytuacja sama się prosi o szybką jazdę, tak że przez 6 km w ogóle się nie zatrzymuję :) tak więc Bielany mijają się prawie że same, a zatrzymuję się praktycznie na Salwatorze. Potem to już tylko ostatnia prosta... i mam 52 km na liczniku.
Może zainteresować Cię też:
- wyjście na Pilsko z przełęczy Glinne,
- rowerowa Kielecczyzna (60 km Kielce - Sielpia),
- górska relacja z Fogaraszy.
Pomimo tego, że większość moich wyjazdów jest zagraniczna, to zwykle udaje mi się wygospodarować kilka dni w roku, żeby odwiedzić miejsca w Polsce, bo też mogą być ciekawe! Odwiedziłem już ich trochę ;)
Z tym promem to niezły pomysł. Też czasami lubimy tak wyznaczyć trasę by skorzystać z przeprawy promowej. O ile ciekawiej jest w ten sposób przedostać się na drugi brzeg rzeki.
OdpowiedzUsuńpromem to chyba zawsze ciekawiej! a jak już się trafi taki fajny, klimatyczny - to grzechem byłoby nie skorzystać ;)
UsuńTrasa naprawdę spoko, w moim przypadku 50 km na rowerze to było daaawno temu. Ale muszę wreszcie odkurzyć swoje dwa kółka po zimie i też trochę pojeździć!
OdpowiedzUsuńu mnie sezon zaczął się już w połowie lutego (akurat w tym roku dosyć wcześnie). też miałem sporą przerwę od 50 km, ostatnie przedtem było... chyba w 2014 roku? ;)
UsuńNie wiem czy to tylko ja, ale te "promowe" przeprawy, które trwają u nas pewnie max. 10 min, jakoś dają mi dużo frajdy - zupełnie jakby to była normalna wyprawa statkiem XD
OdpowiedzUsuńmam dokładnie to samo! chociaż 10 min na promie w PL to dość sporo, ten w Kopance płynie może 2-3 minuty
UsuńOch jak ja lubię przepływać tym promem samochodem w drodze do Krakowa :D
OdpowiedzUsuńsamochodem tam jeszcze nie byliśmy - na razie tylko ja rowerowo :D ale to jest przynajmniej fajniejsze urozmaicenie drogi, niż most na autostradzie/w Krk ;)
UsuńTy już miesiąc na rowerze, a ja codziennie tylko o jeżdżeniu na rowerze gadam i nic jeszcze w tym kierunku nie zrobiłam :) Miejsce wygląda ekstra, gdybym miała takie trasy w pobliżu, to z pewnością łatwiej przyszłoby mi ruszenie w drogę. Niestety mam do dyspozycji w głównej mierze asfalt i psy próbujące odgryźć stopę :)
OdpowiedzUsuńja w styczniu i na początku lutego cały czas chciałem wyjść na rower - tylko mi się trochę nie chciało ;) no a ja jakoś uważałem, że okolice Krk są słabe na rower... (a propos psów: kiedyś jechałem przez taką wioskę, w której było ich naprawdę pełno + były dość ostre podjazdy) :)
Usuń