Transalpina - przebieg (od północy)
Część 1 - Sebes - Obarsia Lotrului (ok. 100 km)
DN67C bierze swój początek w transylwańskim miasteczku Sebes, w połowie drogi między Devą a Sibiu (Sybinem). Zaczyna się pierwszy etap drogi - 100 km do Obarsia Lotrului. Idę o zakład, że ten odcinek Was nie zachwyci, bo tak naprawdę wiedzie głównie lasem - szczerze mówiąc, ta część szosy jest dość nudna, to najzwyklejsza droga, nawet nie wygląda, że za jakiś czas zaczną się panoramy na Karpaty. Widoków tu za bardzo nie będzie...
Część 2 - Obarsia Lotrului - Ranca (ok. 30 km)
Początek wydaje się być tak samo nieciekawy, jak pierwsza część. Ale... jedziemy do góry, aż wreszcie wznosimy się ponad granicę lasu. Odsłaniają się poszczególne szczyty, w lecie zabarwione na zielonożółto. Karpaty witają! :) po jednej stronie mamy coś w stylu bardziej przestrzennych Tatr Zachodnich (czyli trawiasto-kamienne, dość wysokie szczyty), a kiedy odwrócimy głowę, widzimy drugie ukraińskie Karpaty. Nie próbuję tego nawet opisywać jakoś bardziej szczegółowo, bo tam jest po prostu pięknie - chyba najlepiej będzie, jak po prostu pokażę foty:
Cały czas jedziemy asfaltem - niestety na Transalpinie nie ma już szutru :( i dojeżdżamy na Pasul Urdele (przełęcz Urdele) - 2145 m.n.p.m, do najwyższego miejsca w Rumunii, do którego da się dojechać - w lecie miejsce obowiązkowe, bo w końcu Rumunia to kraj górski (więc grzechem byłoby nie odwiedzić jej najwyżej położonej drogi!).
Stąd zaczyna się już tylko zjazd. Jedziemy przez chyba najbardziej kręty odcinek całej trasy (serpentyny naprawdę po 180 stopni!) i zaczyna się Ranca!
Część 3 (dostępna też zimą) - Ranca - Novaci - koniec Transalpiny (ok. 30 km)
Ranca to właściwie taki rumuński kurort górski (w zimie robi też za ośrodek narciarski). Moim zdaniem w lecie nie ma wielkiego sensu zatrzymywać się w niej (zimą trochę co innego, to najwyżej położone miejsce, do którego da się wtedy dojechać). Nie ma tam za bardzo niczego ciekawego, bo miasteczko składa się chyba głównie z hoteli, knajp i paru sklepów ;)
Od Rancy zaczynamy już wyjeżdżać z Transalpiny (co nie znaczy, że dalej nie jest widokowo - no bo jest). Karpaty powoli zostają za plecami, a przed nami otwierają się widoki na prawie płaską Wołoszczyznę. Dojeżdżamy do miasteczka Novaci i to właściwie koniec całej szosy - zostało nam jeszcze jakieś 15 km do końca, ale na ostatnim odcinku droga znów robi się dość zwyczajna (chociaż i tak ciekawsza, niż to, co było na samym początku).
Transfogaraska - przebieg
(Transfogaraską opisałem bardziej szczegółowo w tym tekście - tu potraktuję ją trochę bardziej skrótowo, żeby się za bardzo nie powtarzać)
Część 1 - Cartisoara - granica lasu (ok. 30 km)
Transfogaraska zaczyna się jak zupełnie zwyczajna droga. Jest rondo, od niego odbija droga DN7C - i tyle. Skręcamy i wjeżdżamy do pierwszej wioski, Cartisoary, która nie różni się prawie niczym od innych tego typu miejsc w Rumunii. No dobra, może tylko tym, że miejsc noclegowych jest więcej; ale tak poza tym to zupełnie zwykła wieś.
Za Cartisoarą wjeżdżamy w las i droga zaczyna piąć się w górę. Zaczynają się zakręty, ale na razie jedziemy lasem, nie ma specjalnych widoków. Mijamy Balea Cascada, dolną stację kolejki linowej na sam szczyt Transfogaraskiej - i mniej więcej od tego miejsca zaczynają się jakieś konkretniejsze panoramy (jest okno widokowe w lesie).
Las kończy się po chwili. Od razu mamy parking nad wodospadem Balea (jest potok, który przechodzi w wodospad, spadający aż do Balea Cascada) - jesteśmy w szerokiej, trawiastej dolinie (środkiem płynie potok... jest lodowaty! :D równolegle do niego biegnie asfaltowa szosa), a z trzech stron mamy strome góry porośnięte różnymi trawami (nawet po nich chodziliśmy, ale tutaj słowo "strome" nabiera nowego znaczenia). Kiedy pierwszy raz zobaczyłem to w 2014 roku, moja reakcja była krótka: "WOW!" - tym bardziej, że trafiła się piękna pogoda!
(zdjęcia poniżej są z 2016 roku z okolic jeziora Balea. Wtedy pogoda postanowiła być mniej piękna ;) )
Las kończy się po chwili. Od razu mamy parking nad wodospadem Balea (jest potok, który przechodzi w wodospad, spadający aż do Balea Cascada) - jesteśmy w szerokiej, trawiastej dolinie (środkiem płynie potok... jest lodowaty! :D równolegle do niego biegnie asfaltowa szosa), a z trzech stron mamy strome góry porośnięte różnymi trawami (nawet po nich chodziliśmy, ale tutaj słowo "strome" nabiera nowego znaczenia). Kiedy pierwszy raz zobaczyłem to w 2014 roku, moja reakcja była krótka: "WOW!" - tym bardziej, że trafiła się piękna pogoda!
(zdjęcia poniżej są z 2016 roku z okolic jeziora Balea. Wtedy pogoda postanowiła być mniej piękna ;) )
Część 2 - granica lasu - Balea Lacul (ok. 10 km)
Tu zaczyna się najbardziej "serpentyniasty" odcinek (na końcu widać go z góry, jest uwieczniany na tysiącach fotek w internetach). Jest 9 zakrętów po 180 stopni - jazda nimi jest super, ale jeszcze bardziej super jest widok, który za chwilę zobaczymy:
Dojeżdżamy na szczyt drogi - 2034 m.n.p.m., wyżej na Transfogaraskiej już nie można! Jesteśmy koło Balea Lacul (właściwie Morskie Oko dla Rumunii) - są parkingi stragany z "suwenirami", jest sporo ludzi i tym podobne rzeczy. Ale za to widoki są super, a wyjść w góry też oczywiście można - np. na którąś z przełęczy :)
Część 3 - Balea Lacul - Curtea de Arges - Pitesti (ok. 120 km)
Mamy do pokonania najdłuższy i najwyżej położony tunel w Rumunii (tunel jak tunel, jest przede wszystkim ciemno; w nocy, czyli od 7 do 21 może być zamknięty) - przejeżdżamy go i zaczyna się już zjazd na południową stronę Karpat!
Znów serpentyny (ale jak dla mnie mniej spektakularne, niż były na podjeździe) - ale niedługo się kończą i zostaje nam nudny zjazd do jeziora Vidraru. Przez dłuższą chwilę jedziemy wzdłuż brzegu (ale prawie że go nie widać), a potem wjeżdżamy na zaporę na rzece Arges. Kiedy popatrzy się w dół, człowiek od razu przestaje się wychylać za barierkę - pod sobą mamy 160 metrów przepaści! Z ciekawszych rzeczy jest też transformers ;)
Poniżej zapory leży właściwie ostatnia atrakcja na trasie. Zamek Poienari, a raczej jego ruiny - czyli prawdziwa rezydencja Draculi (w odróżnieniu od tej w Branie, gdzie hrabia prawdopodobnie był parę dni i to właściwie dość przypadkowo). Twierdza oczywiście jest na wzgórzu - idzie się po ponad 1200 schodach /przez las jakieś pół godziny, wstęp 5 RON/. Jeśli nie czujemy się na siłach wyłazić na górę, zawsze możemy zostać na dole i iść do sklepiku z "draculowymi" pamiątkami - bo tych nie brakuje!
Poniżej zapory leży właściwie ostatnia atrakcja na trasie. Zamek Poienari, a raczej jego ruiny - czyli prawdziwa rezydencja Draculi (w odróżnieniu od tej w Branie, gdzie hrabia prawdopodobnie był parę dni i to właściwie dość przypadkowo). Twierdza oczywiście jest na wzgórzu - idzie się po ponad 1200 schodach /przez las jakieś pół godziny, wstęp 5 RON/. Jeśli nie czujemy się na siłach wyłazić na górę, zawsze możemy zostać na dole i iść do sklepiku z "draculowymi" pamiątkami - bo tych nie brakuje!
Z Poienari zostają nam już tylko ostatnie kilometry Transfogaraskiej - mijamy Curtea de Arges (zwykłe miasteczko, właściwie nic ciekawego) i przez zwykłe wsie dojeżdżamy do Pitesti. I tyle - DN7C się skończyła!
Konfrontacja: Transalpina vs. Transfogaraska
Jako trasa tranzytowa
Zasadniczo jeśli nastawiamy się na bardzo szybki tranzyt z Polski np. na rumuńskie wybrzeże / do Bułgarii / do Grecji (niepotrzebne skreślić), to jazda tymi drogami nie jest jakimś super pomysłem, bo widoki na nich są takie, że szybko będziecie zapełniać kartę pamięci w aparacie ;). Ale jeśli nastawiamy się jednak na coś takiego, że "chcemy pooglądać widoki, ale mimo wszystko potraktować te okolice bardziej przejezdnie" - to wtedy moim zdaniem Transalpina wygrywa!
(Transalpina - Transfogaraska 1:0)
Chodzenie po górach
Transfogaraska to zdecydowanie lepszy pomysł na bazę wypadową po górach, niż Transalpina. Jezioro Balea jest otoczone z trzech stron szczytami i przełęczami (na które prowadzą szlaki), a jeśli komuś byłoby mało - to zawsze może połazić po którymś nienazwanym zboczu w niższych partiach (od północnej strony). Dodatkowo można się wybrać też np. na Negoiu (2535 m.n.p.m.), drugi najwyższy szczyt Rumunii - ale to już ambitniejsza wyrypa.
Natomiast szlaki z Transalpiny, co by nie mówić, wypadają dość blado (w porównaniu z tym, co w Fogaraszach) - w każdym razie nie ma tak, że w miarę blisko mamy sporo opcji na wycieczkę do wyboru.
(Transalpina - Transfogaraska 1:1)
Natomiast szlaki z Transalpiny, co by nie mówić, wypadają dość blado (w porównaniu z tym, co w Fogaraszach) - w każdym razie nie ma tak, że w miarę blisko mamy sporo opcji na wycieczkę do wyboru.
(Transalpina - Transfogaraska 1:1)
Ilość ludzi
Tu zdecydowanie plus dla szosy z Alpami w nazwie. Transfogaraska jest zatłoczona, przyjeżdżają tu wycieczki... a ci, którzy nie mają swoich samochodów/motorów, najczęściej korzystają z kolejki linowej prosto na szczyt drogi. Nawet w pochmurne dni nie można tu narzekać na brak ludzi. Co prawda Transalpina też jest coraz popularniejsza - ale jednak nie ma porównania z okolicami jeziora Balea!
(Transalpina - Transfogaraska 2:1)
Widoki
Zarówno Transalpina, jak i Transfogaraska oferują świetne panoramy - pierwsza na góry Retezat, druga na Fogarasze. Z jednej strony widokowy odcinek drogi przez najwyższe pasmo Rumunii jest dużo krótszy, ale jednak na DN7C możemy zobaczyć te słynne zakrętasy wijące się przez dolinę rzeki, między dwoma najwyższymi szczytami całych Karpat Południowych (i jednocześnie całej Rumunii). Moim zdaniem po punkcie, zwłaszcza, że ciężko zdecydować, które widoki są lepsze ;)
(Transalpina - Transfogaraska 3:2)
Różnorodność
Na DN67C mamy 100 kilometrów lasu, a później widokową część. Krótko mówiąc, zdążymy się solidnie wynudzić, zanim zobaczymy ten ciekawszy fragment - tym bardziej, że na leśnym odcinku nie ma zbyt wielu atrakcji. Inaczej sprawa ma się z drogą przez Fogarasze, na której (w tej części bez panoram) mamy zaporę czy twierdzę Poienari. Punkt dla Transfogaraskiej!
(Transalpina - Transfogaraska 3:3)
Last, but not least: ogólny klimat drogi
Moim zdaniem wygrywa tutaj... Transfogaraska! Ma bardziej górski charakter, aniżeli Transalpina (która tylko wiedzie przez góry i oferuje widoki, ale chodzenie po Karpatach jest z niej mocno ograniczone). Poza tym jednak w Fogaraszach, pomimo większej ilości ludzi, jest dużo przyjemniej - tu jestem zupełnie nieobiektywny, ale takie mam odczucia.
(Transalpina - Transfogaraska 3:4)
Nieznacznie wygrała Transfogaraska - ale Transalpina też jest warta uwagi! Moim zdaniem najlepiej przejechać obiema szosami, wtedy zobaczymy, co nas bardziej kręci - a jeśli możemy wybrać tylko jedną, wtedy Fogarasze (jak dla mnie są dużo ciekawsze!). Ew. w czasie następnej wycieczki pojechać drugą z dróg ;)
Może zainteresować Cię też:
Rumunię odwiedziłem do tej pory 6 razy (jeżdżę tam od 2014 roku). Byłem m.in. w Fogaraszach, w Maramureszu czy w Transylwanii - ale odwiedziłem też tereny na południe od łuku Karpat - wybrzeże i Bukareszt. Wybierasz się tam? Przeczytaj moje artykuły o Rumunii. A jeśli chcesz dowiadywać się o moich podróżach na bieżąco, dołącz do czytelników na Facebooku! (https://facebook.com/zamiedzaidalej)
Akurat z Twoich zdjęć tutaj to Transalpina w ogóle nie wygląda spektakularnie :P
OdpowiedzUsuńA co do Curtea de Arges - jak to nic ciekawego? Tam jest jedna z najładniejszych cerkwi w Rumunii i druga, nie mniej ładna, w stylu bizantyjskim! Samo miasteczko jakie takie, ale wybrane zabytki ma piękne!
do focenia Transalpiny jakoś nie mam szczęścia, te zdjęcia z '14 też nie były jakieś spektakularne :D a o tych cerkwiach w Curtea nie wiedziałem - i napisałem o ogólnym klimacie miejsca
UsuńLubię jeździć samochodem po widokowych drogach więc tak naprawdę chętnie przejechalabym kiedyś obie trasy :) ale póki co Rumunia nie jest na szczycie mojej listy marzeń
OdpowiedzUsuńpół roku przed Rumunią strasznie się jej bałem i w ogóle nie była na mojej liście marzeń (poza paroma miejscami). W tym roku, jeśli wszystko się uda, będę... 7 raz :D
UsuńTransfogaraska - część 1 - to mój zdecydowany faworyt ;-))
OdpowiedzUsuńale myślę, że obie warto zjechać i ocenić zawsze samemu :-))
mój też - bardziej podobało mi się jednak w Fogaraszach :D (i mamy podobne podejście, bo obie drogi są warte odwiedzenia)
UsuńPatrzę na te góry i takie to pomieszanie Beskidów, Tatr i trochę Bieszczad. Piękne są!
OdpowiedzUsuńbeskidzko-bieszczadzko jest bardziej w okolicach Transalpiny - a Fogarasze to takie połączenie Tatr i Babiej Góry :D
UsuńRumunia ostatnio bardzo mocno chodzi mi po głowie i jeśli tylko będę się wybierała ( aczkolwiek nie mam już urlopu) to napiszę po wskazówki;D
OdpowiedzUsuńto np. w następnym roku! :D
Usuń