Rano słyszymy... pukanie do namiotu! Przechodzący facet - najprawdopodobniej miejscowy rolnik - pyta się, skąd jesteśmy. "Polonia" rozwiązuje wszystko, chwilę gadamy, a na końcu słyszymy "Drum Bun"! - czyli w wolnym tłumaczeniu "szerokiej drogi", nieodłączny zwrot w czasie podróżowania po Rumunii.
W ubiegłym roku wracaliśmy z rumuńskiego wybrzeża Trasą Transfogaraską, więc teraz, korzystając z tego, że jesteśmy w miarę niedaleko - chcemy przekroczyć Karpaty drugą widokową (i do tego najwyżej położoną w Rumunii) drogą, DN67C - a mówiąc/pisząc po ludzku, Transalpiną! Co prawda jechaliśmy już nią w 2014 roku, ale wspomnienia już trochę się zatarły, a zdjęć nie porobiliśmy szczególnie dużo - więc: Transalpino, nadjeżdżamy!
DN67C mamy całkiem blisko, po jakichś 70 km jesteśmy już w Novaci, miasteczku, od którego zaczyna się droga. Ogólnie rzecz biorąc, szosa wygląda, jakby była bardziej zabudowana, jest też dużo więcej ludzi. Ranca - czyli hotelowe miasteczko w górach - tak samo; jest jakaś dziwna. A pomyśleć, że jeszcze w 2011 roku te okolice były dostępne tylko szutrem! Teraz na całej drodze jest asfalt, więc samochodów jest pełno, nie ma za bardzo sensu liczyć na ciszę.
Na przełęcz Urdele (2145 m.n.p.m.) wyjeżdżamy zwykłą drogą. No dobra, może nie do końca zwykłą - jest kręto i widokowo, ale cały czas jedziemy pięknym, nowym asfaltem. Góry są dzisiaj zielonkawo-brunatne, jakby wszystko miało już przyschnąć. Gdyby nie było takiego upału (na górze jest koło 25 stopni), pomyślałbym, że jest wrzesień!
Oczywiście na szczycie robimy sobie chwilę popasu. Po jednej stronie górsko - szczyty wyglądają jak trochę bardziej stroma i większa Borżawa, po drugiej też - ale tam skałek jest więcej, coś jak w Tatrach Zachodnich! Na koniec zjeżdżamy w bok, nie chce nam się już jechać prosto - do Sebes (bo tam umieraliśmy z nudów w 2014 roku). I trafiliśmy chyba na jakąś dobrą drogę: tłoku nie ma, jest ładnie i znacznie ciekawiej, niż jakbyśmy jechali prosto!
Dojeżdżamy do miasteczka Petrosani i postanawiamy coś zjeść. Na początku miejsce wydaje się być dość turystyczne - ale kiedy trochę chodzimy, znacznie zmienia swój charakter i sporo zyskuje w naszych oczach. Wymieniamy kasę (200 PLN - 210 RON, wtedy całkiem dobry kurs) i jemy - z braku pomysłu - pizzę. Jedna zwykła (pycha), a druga... z rybą i kukurydzą (paskudztwo ;) ).
Niedaleko nas siedzą też 3 osoby. Para ludzi ok. 25 lat, później do sąsiedniego stolika przychodzi też starszy człowiek, bezdomny - wygląda na stosunkowo zadbanego i czystego, zachowuje się normalnie, nie awanturuje się ani nic (wbrew stereotypom) - po prostu siedzi. Dziewczyna z pary daje mu swoje jedzenie, chłopak stawia piwo... tam bezdomnych i biedniejszych traktuje się znacznie życzliwiej, niż w Polsce!
Nie zatrzymujemy się na długo w Rumunii. Prawdę mówiąc, dzisiaj chcielibyśmy wjechać już do Madziarów. Kierujemy się oczywiście trasą E79 - wcześniej w internetach naczytałem się, jak się niefajnie jedzie, wieczne remonty itd. Po przejechaniu sporego odcinka, mogę stwierdzić, że zagrożenie ze strony europejskiej "siedemdziesiątki dziewiątki" przereklamowane ;)
Pod wieczór wjazd do "bratanków" zaczyna nabierać realnych kształtów, do granicy zostało jakieś 60 km - tyle że rzucam okiem na mapę i widzę, że po drodze, w kraju Arpadów nie ma za bardzo rzek czy jezior, w których moglibyśmy się wykąpać! Jest gorąco (36 stopni w cieniu), powietrze aż stoi - więc tym bardziej chcemy mieć miejscówkę nad wodą.
Ale napotykamy na rzekę, a nad rzeką jest też plaża, miejscowi się kąpią. Idealne miejsce na nocleg - więc zamiast na Węgry, jedziemy do sklepu celem kupienia czegoś na ognisko ;) niestety jutro będziemy musieli wyjechać z Rumunii, bo to nasza ostatnia noc w tym pięknym kraju. Zasypiamy dość szybko.
Może zainteresować Cię też:
Rumunię odwiedziłem do tej pory 6 razy (jeżdżę tam od 2014 roku). Byłem m.in. w Fogaraszach, w Maramureszu czy w Transylwanii - ale odwiedziłem też tereny na południe od łuku Karpat - wybrzeże i Bukareszt. Wybierasz się tam? Przeczytaj moje artykuły o Rumunii. A jeśli chcesz dowiadywać się o moich podróżach na bieżąco, dołącz do czytelników na Facebooku! (https://facebook.com/zamiedzaidalej)
Myśl o tym, żeby mieć własny samochód pojawia się tylko wtedy, gdy czytam o widokach rozciągających się z wysoko położonych dróg. Widoki z Transalpiny wymiatają!
OdpowiedzUsuńwymiatają, zgadzam się! :) i faktycznie to jeden z największych plusów tzw. roadtripów. chociaż jak ktoś się uprze, to można jechać też np. na rowerze ;)
UsuńLubię takie wędrówki :) fajnie pokazane :)
OdpowiedzUsuńdzięki!
UsuńAle mi narobiles smaka na Rumunie! I gory! przez jakis czas mialam glupie wrazenie, ze skoro zjechalam juz przeciez wiekszosc krajow Europy, to nic mnie tu nie zaskoczy i czas szukac przygod gdzies dalej. Uswiadomilam sobie wlasnie, jakie to zwyczajnie glupie i plytkie, bo przeciez nawet taka Rumunia (niby tak blisko) moze byc dosyc ''egzotyczna'', a zdecydowanie wystarczajaco ciekawa na dluzsza podroz. Z reszta co ja zgrywam chojraka, jak nie bylam nawet w Toruniu :D
OdpowiedzUsuńja też właśnie już mam połowę Europy odwiedzoną (głównie wschód, ale nie tylko). od granicy Polski do granicy Rumunii jest jakieś 350 km /więc jakby nie było, blisko/. tam jest super na dłuższy wyjazd - nawet 3 tygodnie można byłoby tam siedzieć i się nie znudzić :D
Usuń(ps. serio nie byłaś w Toruniu? chociaż dobra, też mam taki grzech na sumieniu. nie byłem w Poznaniu, przejeżdżałem tylko pociągiem :D )
Szymon im więcej czytam u Ciebie o Rumunii, tym wiekszą ochotę mam na wyjazd do tego kraju. Chyba skuszę się na majówkę. Trzymaj kciuki, żeby się udało :-)
OdpowiedzUsuńooo, super! jasne, że trzymam kciuki :D
UsuńKto pierwszy raz odwiedzi Rumunię, na pewno się w niej zakocha. I będzie to miłość na zawsze. Żałuję, że przy pierwszej wizycie nie miałem okazję pojechać Transalpiną lub Transfogarską, bo to moje największe marzenia. Z drugiej strony jest to cel na kolejna wizytę. Najważniejszy jest termin, żeby była przejezdna :)
OdpowiedzUsuńmnie się za pierwszym razem udało przejechać obiema drogami :) (z drugiej strony byłem w sierpniu, więc problemów z przejezdnością nie było). a co do tego, że w Rumunii człowiek się zakochuje - zgadzam się! byłem 6 razy i ciągle jakoś jest mało ;)
Usuńtransalpina... brzmi jak marzenie! Wspaniała nazwa dla drogi. Rumunia ciągle przede mną, choć mieszkałam tak blisko niej.
OdpowiedzUsuńwiem, wiem - lubisz Alpy :D (a co do tego, że blisko... teraz z Leszna też nie masz nie wiadomo ile ;) )
Usuń