FB i Instagram puchną od zdjęć zimowych Tatr i Beskidów. Dosypało śniegu - preteksty do unikania jazdy w góry (bo pada / bo muszę się uczyć / bo lodowisko na szlakach) się kończą. Tym bardziej, że meteoblue zapowiada lampę na cały dzień. Brace yourself - zimowe Tatry is coming! :-D
Nigdy wcześniej nie byłem w Tatrach w zimie (poza nartami na Rohaczach tydzień wcześniej). Nowy rok, nowa dekada - idealny czas na wyjście ze strefy komfortu i zdobycie pierwszego (!) szczytu w Tatrach w zimie! Lawinowa dwójka, więc nie mam zamiaru pchać się wysoko - nie ma co się oszukiwać, zimowo jestem bardzo początkujący. Jednocześnie za cel obieram sobie dwa niepozorne pagóry: Nosal z Kopieńcem. W odróżnieniu od dolinek, jest szansa na nieco mniej ludzi i lepsze widoki (w końcu to szczyty, pomimo że reglowe :-D ).
Po blisko czterech godzinach (!) w Szwagropolu melduję się w Kuźnicach. Wybieram znany już mi szlak - w stronę Hali Gąsienicowej. Strona TOPR-u straszyła, że na wszystkich szlakach jest ślisko i są oblodzenia. Po chwili podchodzenia zarejestrowałem jednak coś innego - dużo lepiej idzie się tędy w zimie, niż w lecie (kto szedł, to wie - kamienie na tej trasie są strasznie upierdliwe, zwłaszcza przy schodzeniu). Oblodzeń póki co brak. Dobijam do Nosalowej Przełęczy - która awansowała już chyba na miano najczęściej odwiedzanego przeze mnie miejsca w Tatrach ;-)
Trochę boję się podejścia na Nosal - konkretnie tego, że na skałach może być lód i przejście bez raków będzie niemożliwością. Chwilowo to odrzucam - najwyżej zrobię wycof z ostatniego podejścia. Jest, kuźwa, pięknie. Wzorcowa lampa, ośnieżony szczyt Nosala przede mną, kilka osób (!) na szlaku i dużo bardziej chilloutowa atmosfera, niż w lecie. A kiedy się odwrócę, widzę całą plejadę Wysokich - więc po prostu staję, zaczynam trzaskać zdjęcia i cieszę się chwilą.
Dochodzę na szczyt Nosala (skały nie sprawiły mi żadnych problemów, o dziwo nie są nawet oblodzone). Tu panorama się poszerza - dokładnie przed nosem mam Babią Górę! Nigdy wcześniej nie udało mi się zrobić porządnego zdjęcia Babiej z Tatr (ani w drugą stronę zresztą też) - teraz mam wreszcie przyzwoite! Stoję na szczycie dobre pół godziny. Czas zlatuje bardzo szybko - na kontemplacji widoków i robieniu setek zdjęć w jedną i drugą mańkę. Widoczność niezła, pogoda żyleta!
Pora zacząć schodzić, bo chcę jeszcze dzisiaj zdążyć na Kopieniec (na którym zresztą nigdy wcześniej nie byłem). Wracam na Nosalową Przełęcz i wchodzę na zacieniony żółty szlak. Frekwencja: parę osób. W międzyczasie odsłania się Nosal, a ja zaraz potem dochodzę do Polany Olczyskiej - kiedy staję przy szlakowskazie, zegarek wskazuje 15.15. Olewam Kopieniec, bo na pewno nie dojdę tam przed zmrokiem (a nawet jeśli, to nie chce mi się schodzić po ciemku - zwłaszcza po nocnym zejściu z Giewontu, które uskuteczniałem kilka miesięcy wcześniej). Schodzę zielonym szlakiem przez Dolinę Olczyską - kolejne miejsce, z którego nie mam dobrych zdjęć. A raczej: nie miałem, bo ta wycieczka sporo w tej materii zmieniła.
Olczyska to chyba najbardziej puste miejsce w Tatrach tego dnia - mija mnie tylko paru skiturowców. Bardzo przyjemna dolinka - jedna z nielicznych, które lubię w Tatrach. Między innymi za to, że nie ma w niej w ogóle ludzi (nie było ich nawet w krokusowy weekend). W samej dolinie robi się już błękitna godzina (dla niewtajemniczonych: pomimo, że jest przed zachodem słońca - cała Dolina Olczyska ma to do siebie, że po południu jest zacieniona). Schodzę dość dobrym tempem, jeszcze przed zachodem słońca - chociaż w sumie nie muszę się spieszyć, bo a) do pociągu powrotnego jeszcze fura czasu b) chcę jak najbardziej przedłużyć pobyt w górach c) może jednak na tym szlaku są oblodzenia ;-)
The mountains are calling and I must go. Oklepane zdanie ze wszystkich grup fejsbukowych nabrało nowego znaczenia - zimowe Tatry są co najmniej tak fajne, jak letnie! Na pewno dużo bardziej dzikie (chociaż w odniesieniu do Tatr to słowo średnio ma zastosowanie) i przyjemniejsze w obsłudze - chociażby przez brak tłumów. W każdym razie tej zimy nie ma opcji, żeby siedzieć w Krakowie do maja/czerwca - strefa komfortu przełamana, proces oswajania zimowych Tatr rozpoczęty ;-)
W Tatry jeżdżę od 2017 roku. To najczęściej przeze mnie odwiedzane góry. Rysy, Giewont, czy chociażby Dolina Pięciu Stawów Polskich, chociaż niewielkie i niezbyt wysokie, to jednak są bardzo malownicze! Wybierasz się tam? Przeczytaj moje artykuły o Tatrach. Będzie mi bardzo miło, jeśli dołączysz też do grona fanów na Facebooku! (fb.com/zamiedzaidalej)
Może zainteresować Cię również:
0 komentarze:
Prześlij komentarz