Pierwsze primo: Morskie Oko nie jest w Zakopanem - czyli gdzie jest ta cała Palenica?
No po prostu nie jest. Szlak na Morskie Oko zaczyna się na Palenicy Białczańskiej, jakieś 25 kilometrów od Zakopanego. I druga sprawa - Palenica to nie jest Łysa Polana, bo jest oddalona od tej ostatniej o jakiś kilometr.
Dojazd busem
Bus Zakopane - Palenica odjeżdża z rejonu dworców (nie sposób go nie znaleźć, bo autobusy i pociągi przyjeżdżają prawie że tuż obok miejsca odjazdu busów - ale jeśli komuś jednak sprawiłoby to problem, to to są okolice ronda Armii Krajowej). Jedzie się m.in. przez rondo Jana Pawła II (Kuźnickie), Jaszczurówkę, Toporową Cyrhlę, Brzeziny, Zazadnią, Wierch Poroniec i Łysą Polanę.
Aha, może być też tak, że będziemy jechali busem przez Poronin i Bukowinę - nieważne jak, w końcu dojedziemy na Palenicę. Przejażdżka nie należy do najtańszych, kosztuje 10 zł w jedną stronę i trwa 30 - 40 minut. (żeby było zabawniej, najtańszy pociąg Zakopane-Kraków może być tańszy...)
Busy mogą mieć tabliczkę "Morskie Oko", a nie "Palenica Białczańska" - ale dojedziemy w to samo miejsce (tu następuje bolesna chwila prawdy - bus z tabliczką "Morskie Oko" zatrzymuje się 9 km wcześniej... to znaczy na parkingu na Palenicy - nie ma czegoś takiego, jak busy dojeżdżające na samo Morskie Oko).
Dojazd samochodem
Najprostsza droga na Palenicę (bez zahaczania o Zakopane) to odbicie w Nowym Targu na drogę nr 49 w stronę Jurgowa, a potem, w Bukowinie Tatrzańskiej, zjazd na "960" w stronę Łysej Polany. W tej ostatniej będzie rozjazd, ale trzymamy się prawej - nie przekraczamy mostu na Białce, bo wjechalibyśmy na Słowację.
Parking na Palenicy to 25 zł za samochód, płacimy z góry za cały dzień.
Ogólne informacje
- Długość szlaku: 9,4 - 10 km (zależy, czy pójdziemy skrótami, czy nie) w jedną stronę, cały czas za czerwonymi znakami, asfaltem - w zasadzie nie sposób się zgubić.
- Czas przejścia: według mapy 2 godziny 20 minut
- Trudności: zerowe, tylko przy powrocie mogą trochę boleć nogi - w końcu to asfalt, a 20 km po nim też takie wygodne dla nóg nie jest ;)
Szlak, a raczej asfaltówka
Umówmy się, że trasa do Morskiego Oka to nie jest taki typowy górski szlak, bo jednak w znacznej mierze jest wyłożony asfaltem - a rzadko który szlak jest asfaltowy, większość to naturalne podłoże.
Palenica Białczańska
Na Palenicy jest kasa biletowa TPN (5 zł normalny, 2,50 ulgowy), a za nią... postój furmanek. Furmanki, czy też bardziej fachowo, fasiągi to element bardzo kojarzący się z trasą do Morskiego Oka - za 50 zł (30 za przejazd w dół) konne zaprzęgi przewożą ludzi przez znaczną część trasy.
Ale ja jednak będę namawiać do pójścia pieszo (jeśli tylko jesteśmy zdrowymi ludźmi, którzy normalnie idą). Po pierwsze, nie podoba mi się wykorzystanie akurat koni - jakoś nigdzie na Słowacji się z nich nie korzysta, tylko są kolejki... a po drugie, cena też nie jest niska. Oprócz tego, chociaż asfaltówka na MOKO nie jest jakaś bardzo górska, to jednak leży w górach, ba - w najwyższym paśmie w Polsce (więc tym bardziej lepiej pokonać ją pieszkom).
Odcinek początkowy (Palenica - Wodogrzmoty)
Tak, trasa na Morskie jest nudna i średnio widokowa - co nie znaczy, że nie ma na niej ciekawych miejsc i jesteśmy skazani na dziewięciokilometrową, powolną śmierć w męczarniach z nudów. Początek to odbicie na drogę dojazdową do schroniska w Roztoce - i w zasadzie nie wspominałbym o niej w ogóle, gdyby nie to, że po prostu widok stamtąd na jeden z niewielkich potoków jest całkiem niezły.
Gdzieś w 1/4 szlaku (czyli z grubsza po 2,5 km) dojdziemy do odbicia na Rówień Waksmundzką i Psią Trawkę. Pamiętam, że szliśmy tamtędy na Gęsią Szyję, było sporo łażenia góra-dół na granicy lasu i kosówki, poza tym wtedy nieźle lało - w efekcie zrobiła się nam pięciogodzinna, reglowa wyrypa w ulewie ;)
Zaraz za tym będą Wodogrzmoty Mickiewicza i informacja turystyczna ze sklepikiem. "Wodogrzmoty", bo to są tak naprawdę 3 wodospady, z asfaltówki najlepiej widać Pośredni. Kawałek dalej, za zakrętem, mamy całkiem fajną polanę z widokami, ławeczkami i toi-toiami, z której odbijają dwie ścieżki (obie zielone) - jedna do Doliny Pięciu Stawów, drugi do schroniska w Roztoce.
Gdzieś w 1/4 szlaku (czyli z grubsza po 2,5 km) dojdziemy do odbicia na Rówień Waksmundzką i Psią Trawkę. Pamiętam, że szliśmy tamtędy na Gęsią Szyję, było sporo łażenia góra-dół na granicy lasu i kosówki, poza tym wtedy nieźle lało - w efekcie zrobiła się nam pięciogodzinna, reglowa wyrypa w ulewie ;)
Zaraz za tym będą Wodogrzmoty Mickiewicza i informacja turystyczna ze sklepikiem. "Wodogrzmoty", bo to są tak naprawdę 3 wodospady, z asfaltówki najlepiej widać Pośredni. Kawałek dalej, za zakrętem, mamy całkiem fajną polanę z widokami, ławeczkami i toi-toiami, z której odbijają dwie ścieżki (obie zielone) - jedna do Doliny Pięciu Stawów, drugi do schroniska w Roztoce.
Odcinek środkowy (Wodogrzmoty - Włosienica)
Przez chwilę będziemy iść lasem - aż dojdziemy do Wanty. Tutaj możemy a) przejść skrótami przez las (jedyny nieasfaltowy odcinek tego szlaku) albo b) obejść skróty asfaltówką. Poszedłem "do" skrótami, powrót był w całości asfaltowy... i przejście krótszą drogą jest jak dla mnie dużo fajniejsze.
W przypadku, kiedy idziemy asfaltem, mamy za to możliwość ustrzelenia paru fajnych widoków na słowackie Tatry (razem z leśniczówką Wanta).
Po mniej więcej godzinie od Wodogrzmotów jesteśmy na Włosienicy (1315 m.n.p.m.), która, kiedy na nią wchodziłem, wydawała się dość cichym, fajnym miejscem - no i jej początek rzeczywiście jest fajny, widoki też niczego sobie. Za to na jej końcu jest postój fasiągów (nie dojeżdżają do samego Moka), nieopodal jest też pawilon turystyczny - czyli coś w rodzaju górskiej knajpy ;)
Odcinek końcowy (Włosienica - Morskie Oko)
Ostatni, najkrótszy odcinek - jakieś 30 minut (2 km). Stąd są chyba najlepsze widoki, przekraczamy górną granicę lasu (tzn. wchodzimy w kosodrzewinę) i w końcu jesteśmy nad Morskim Okiem - po drodze widać jeszcze Rybie Stawki, są też dwa odejścia - jedno niebieską ścieżką do Doliny Pięciu Stawów (od 1 grudnia do 15 maja nieczynne), a drugie żółte, już przed samym Mokiem i prowadzące na Szpiglas - czyli tak zwana ceprostrada.
Aha, ten odcinek jest najbardziej zatłoczony - w końcu ludzie, którzy jechali bryczkami, muszą dojść nad Morskie Oko - więc po prostu tu może być nieco większy ruch.
I już. Koniec, jesteśmy na placyku przy schronisku nad Morskim Okiem, 1410 m.n.p.m, ostatnia tabliczka ścieżki dydaktycznej (bo przy asfaltówce są ustawione tablice informacyjne). Możemy jeszcze zejść nad samo jezioro (15 metrów w dół, w sumie schodki) i je obejść, ewentualnie wydrapać się nad Czarny Staw - ale tam nie poszedłem, bo leżał jeszcze śnieg. Teraz jeszcze trzeba wrócić, jeśli nie planujemy włażenia gdzieś wyżej, to zostaje nam ta sama droga.
Może zainteresować Cię też:
Może zainteresować Cię też:
Tatry - najwyższe góry w Polsce, przez dość długi czas rzadko były moim celem podróżniczym. Teraz podoba mi się tam w zasadzie tak bardzo, jak w różnych innych górach - zajrzyj tutaj, żeby zobaczyć moje tatrzańskie artykuły. A jeśli chcesz dowiadywać się o tym, co u mnie i o moich podróżach na bieżąco, dołącz do grona czytelników na Facebooku! (fb.com/zamiedzaidalej)
Przyjemna trasa, zarówno na proste wyjście, jak i początek czegoś bardziej wymagającego kondycji. Kiedyś tam bywałam regularnie, a teraz no cóż
OdpowiedzUsuńja zamierzam zacząć bywać regularniej (nie tylko na trasie na Moko, ale też gdzie indziej w górach) - w końcu trzeba sobie trochę połazić
UsuńNie wiem ile razy szłam tym szlakiem, ale na pewno dużo. Od pewnego czasu jednak ograniczam się do odcinka do Wodogrzmotów i dalej do Piątki oraz w wyższe góry :)
OdpowiedzUsuńPiątka jeszcze przede mną, dość ciekawi mnie ten szlak z Wodogrzmotów (tak jak i większość pozostałych do Piątki)
UsuńBaardzo lubię ten szlak, mimo,że miliony ludzi go zadeptuje :) Najbardziej lubię się zaszyć na chwilę w schronisku w Roztoce :)
OdpowiedzUsuńja właśnie nie poszedłem do Roztoki (bo mi się nie chciało, dość bolały mnie już wtedy nogi, po prawie 20 km asfaltem) i w sumie żałuję, podobno to schronisko jest super :D
UsuńRobiłam trekkingi w wielu krajach, a z okna domu widzę Andy, ale wstyd się przyznać, Morskie Oko wciąż jeszcze przede mną. Nie pomaga to, że od 7 lat mieszkam w Ameryce Południowe, ale Twój wpis przyda mi się bardzo przy następnej podróży do ojczyzny :)
OdpowiedzUsuń:) przypomina mi się sytuacja, jaką miałem przez ostatni rok: byłem na Rysach, a nie byłem na Morskim Oku /ani w sumie w żadnych tatrzańskich dolinach/ - Rysy to był jeden z moich pierwszych poważnych szczytów ;)
UsuńTatry to taki plan na któryś letni weekend! Siąść i na nie patrzeć! I potem znów trekking. Byle z dala od koni... :/
OdpowiedzUsuńnawet nie tylko na weekend ;) ale tak, uważam, że wykorzystywanie koni np. na drodze do Moka jest absolutnie bez sensu :/
Usuńwstyd się przyznać, ale nigdy nie byłam :( może kiedyś nadrobię, jak znajdę czas pomiędzy jednym wyjazdem, pracą i kolejnym wyjazdem :)
OdpowiedzUsuńtrzeba nadrobić, to prawda! Moko jest piękne, chociaż chodzi na nie sporo ludzi
UsuńMorskie Oko to nasz pierwszy wypad w góry!
OdpowiedzUsuńDla mnie to też był jeden z pierwszych wypadów
Usuń