Wejście na ten szczyt, gdy patrzymy na niego z okolic HG, wydaje się hardcorowe i dostępne tylko dla tych, co to już nie jedną drogę zrobili na żywca. Nie-alpiniści, zdaje się, mogą sobie tylko powzdychać nad pięknem tego szczytu (wyglądającego na najwyższy w okolicy) i żałować, że wejście jest tylko dla prawdziwych twardzieli.
.
.
.
Kościelec wygląda dość trudno, to prawda. Ale... ani nie jest najwyższy w okolicy (bo chociażby Świnica przewyższa go o 150 metrów), ani też nie można go nawet zobaczyć z daleka, chyba że patrzymy z dołu - bo z dwóch stron jest zasłonięty swoim nieco większym sąsiedztwem. Nawet oglądany z Kasprowego nieco ginie wśród reszty szczytów. Efekt? W porównaniu z niektórymi tatrzańskimi szczytami widok z Kościelca jest dość ograniczony (poza tym sama góra wysokością też specjalnie nie grzeszy). I - co najważniejsze - prowadzi na niego szlak, zresztą wcale nie aż tak hardcorowy, jakby się początkowo wydawało.
Jakżeby inaczej - szlak (czarny, oznakowany jak śmierć) biegnie tą straszną, północną ścianą (na której czeka Buka i smoki zionące ogniem), widoczną z HG. Jednak w miarę zbliżania się, ściana przestaje być ścianą, bo tak naprawdę północny stok Kościelca ma nachylenie tylko około 30 stopni - widać to zwłaszcza od strony Zielonej Doliny Gąsienicowej.
Co do trudności samego szlaku, spotkałem się z różnymi opiniami. Jedni porównują go do Rysów od Polski, drudzy do Kopy Kondrackiej. Oczywiście - jest to jeden z trudniejszych szczytów po polskiej stronie Tatr. Trudność bierze się też z tego, że - w odróżnieniu do większości porównywalnych szlaków - tutaj nie ma żadnych sztucznych ułatwień. Łańcuchów ani klamer tu po prostu nie uświadczymy.
Szczerze? Nie nazwałbym Kościelca najtrudniejszą i najbardziej hardcorową górą w Tatrach (mnie osobiście nie sprawił wielkich trudności). Jest na nim kilka fragmentów, gdzie trzeba złapać się rękami za skałę, poza tym przed wejściem na nie musimy chwilę się zastanowić i pomyśleć, jak przejść dane miejsce. Poza tym - co też ma duże znaczenie - te najtrudniejsze odcinki są położone z dala od jakiejkolwiek ekspozycji. Stamtąd ciężko się sturlać [chociaż pewnie się da]. Za to dużo łatwiej zlecieć z prostszych fragmentów, momentami trawersującymi zbocze niedaleko potężnych zerw (wystarczy po prostu zanadto się do nich nie zbliżać).
Poza tym sama ścieżka na szczyt nie jest długa. Z Karbu (przełęcz pomiędzy Małym, a "właściwym" Kościelcem) mamy do pokonania 300 metrów różnicy wysokości i niespełna godzinę podejścia (powrót: ok. 35 - 45 minut). A na Karb z HG można dojść właściwie spacerowym szlakiem, teren jest łatwy - ewentualny wycof nie powinien zabrać zbyt dużo czasu.
Co do trudności samego szlaku, spotkałem się z różnymi opiniami. Jedni porównują go do Rysów od Polski, drudzy do Kopy Kondrackiej. Oczywiście - jest to jeden z trudniejszych szczytów po polskiej stronie Tatr. Trudność bierze się też z tego, że - w odróżnieniu do większości porównywalnych szlaków - tutaj nie ma żadnych sztucznych ułatwień. Łańcuchów ani klamer tu po prostu nie uświadczymy.
Szczerze? Nie nazwałbym Kościelca najtrudniejszą i najbardziej hardcorową górą w Tatrach (mnie osobiście nie sprawił wielkich trudności). Jest na nim kilka fragmentów, gdzie trzeba złapać się rękami za skałę, poza tym przed wejściem na nie musimy chwilę się zastanowić i pomyśleć, jak przejść dane miejsce. Poza tym - co też ma duże znaczenie - te najtrudniejsze odcinki są położone z dala od jakiejkolwiek ekspozycji. Stamtąd ciężko się sturlać [chociaż pewnie się da]. Za to dużo łatwiej zlecieć z prostszych fragmentów, momentami trawersującymi zbocze niedaleko potężnych zerw (wystarczy po prostu zanadto się do nich nie zbliżać).
Poza tym sama ścieżka na szczyt nie jest długa. Z Karbu (przełęcz pomiędzy Małym, a "właściwym" Kościelcem) mamy do pokonania 300 metrów różnicy wysokości i niespełna godzinę podejścia (powrót: ok. 35 - 45 minut). A na Karb z HG można dojść właściwie spacerowym szlakiem, teren jest łatwy - ewentualny wycof nie powinien zabrać zbyt dużo czasu.
INFORMACJE PRAKTYCZNE
(Uwaga. Opis dotyczy warunków letnich i suchej skały.)
- Czas przejścia: z Kuźnic ok. 8 godzin w obie strony
- Trudności: do Karbu brak. Powyżej Karbu: skalny kominek, płyty oraz szczytowe skałki
- Ocena trudności: 5 / 7
- Przebieg trasy: Kuźnice - (Boczań lub Jaworzynka) - Hala Gąsienicowa - Zielony (lub Czarny) Staw - Karb - Kościelec - Karb - Zielony Staw - Hala Gąsienicowa - (Boczań lub Jaworzynka) - Kuźnice
- Najwyższy punkt: Kościelec 2 156 m n.p.m.
- Długość: ok. 23 km
OPIS SZLAKU NA KOŚCIELEC
Na samym początku musimy dotrzeć na Halę Gąsienicową (z Kuźnic ok. 2 h, z Brzezin podobnie). Temat jest znany i dość oczywisty, więc tutaj potraktuję go bardziej skrótowo. Są 3 podstawowe szlaki na Halę:
- czarny z Brzezin,
- żółty z Kuźnic przez Jaworzynkę,
- niebieski z Kuźnic przez Boczań.
Wszystkie trzy szlaki nie należą do trudnych, różnią się głównie charakterem podejścia. Szlak czarny to dość łagodna ścieżka przez las, niebieski przez Boczań - równomierne podchodzenie grzbietem, a żółty - początek to prawie płaska dolina, później jest około 40 - 50 minut bardziej stromych schodów. (bardziej szczegółowy opis dwóch ostatnich szlaków znajdziecie w tym tekście)
Niezależnie od drogi, którą obraliśmy, po około dwóch godzinach (z Brzezin chwilę więcej) docieramy na Halę Gąsienicową, z której już jak na dłoni widać nasz cel. Trasa znowu się rozwidla - musimy dotrzeć na przełęcz Karb (to ta pomiędzy Kościelcami). Szlaki na nią są dwa: od strony Czarnej i Zielonej Doliny Gąsienicowej. Według mapy nie ma wielkiej różnicy czasowej między obiema opcjami - w obu przypadkach trasa na Karb zajmie około półtorej godziny. Natomiast na sam Kościelec prowadzi tylko jeden szlak: czarny.
Różnica jest za to w charakterze tych podejść. W teorii przyjęte jest podchodzenie od strony Czarnego Stawu, a schodzenie na stronę Zielonej Doliny, ale nie jest zabronione przejście na odwrót (tak jak wybranie tylko jednego ze szlaków i powrót po własnych śladach). Ale jeśli mamy w planach odwiedzenie obu dolin - najlepiej podchodzić właśnie w taki sposób. Po pierwsze - dlatego, że na grani Małego Kościelca mamy nasz cel przed nosem (a nie za plecami). A po drugie - łagodna ścieżka do Zielonej Doliny jest o wiele bardziej łaskawa dla zmęczonych kolan, niż dość strome zejście do Czarnego Stawu.
Wersja 1: Przez Czarną Dolinę Gąsienicową
Wersja przez Czarną Dolinę Gąsienicową wiąże się z wybraniem niebieskiego szlaku do Czarnego Stawu (pół godziny - 40 minut, praktycznie bez żadnych trudności). Samo jezioro jest dość urokliwym miejscem, nad którym góruje Kościelec - no właśnie, góruje... więc od stawu na krótkim odcinku mamy dość ostre, mozolne podejście (czarny szlak) na Karb. Plusem są świetne widoki - im wyżej, tym lepsze: na Granaty i Czarny Staw. Szlak to właściwie dość kręte schodki, wyprowadzające po około 40 minutach na grań Małego Kościelca (1866 m n.p.m.). Tutaj widoki są już świetne - jak to na grani. W tym na Kościelec, który mamy centralnie przed nosem. Grań jest dość wąska (kamienna ścieżka) - po chwili schodzimy nią kilkanaście metrów w dół. Jesteśmy na Karbie!
Wersja 2: Przez Zieloną Dolinę Gąsienicową
O ile w opcji przez Czarną Dolinę mamy strome podejście, o tyle przez Zieloną Dolinę szlak prezentuje się zgoła inaczej. Początkowo ruszamy czarno-żółtą ścieżką w stronę Kasprowego, po dłuższej chwili szlak się rozdziela - wybieramy drogę w lewo, w kierunku Świnickiej Przełęczy (czarne oznakowanie). Idziemy tak kolejne pół godziny, mijamy jeziorka, aż dochodzimy do rozejścia szlaków. Skręcamy w lewo na niebieski do Karbu - który jest stąd dobrze widoczny, zresztą wraz z Kościelcem, który nie prezentuje się już tak groźnie, jak z okolic Murowańca. Stąd wygląda łagodnie i zdaje się wręcz zapraszać do wyjścia na górę. (dobrze widać to zwłaszcza na drugim zdjęciu)
Przed nami następne 20 - 30 minut podejścia niebieskim, dość łagodnym szlakiem (bez trudności, jest chyba tylko jeden duży głaz) w otoczeniu jeziorek, Świnicy i spółki. Karb 1853 m n.p.m. osiągamy bez najmniejszego problemu.
Właściwy szlak na Kościelec
Na Karbie oba szlaki łączą się w jeden (czarny). Tam też wita nas osławiona tabliczka. "Szlak turystyczny bardzo trudny, uwaga na spadające kamienie". Szczerze? Kościelec wcale - przynajmniej dla mnie - aż tak trudny nie jest. Daleki jestem od bagatelizowania tego szlaku, przed wybraniem się na niego dobrze mieć jakieś obycie górskie na łatwiejszych ścieżkach [większość dostępnych turystycznie gór w Zachodnich, Rysy od Słowacji...], bo to w końcu jeden z bardziej wymagających szlaków w polskich Tatrach. (jak i zresztą w całej Polsce, bo jednak na ilu polskich szlakach trzeba się łapać rękami za skałę?)
A poza tym taka tabliczka jest tylko na szlaku na Kościelec. Nie ma jej na żadnych innych szlakach po polskiej stronie Tatr. Także i na tych o wiele od Kościelca trudniejszych (chociaż podobno dawniej takie znaki były też na różnych innych tatrzańskich perciach). Ale - znowu - to też nie znaczy, że należy ją zupełnie zlekceważyć.
Od Karbu początkowo szlak to dość prosta ścieżka w skalnej scenerii. Idziemy tak przez może 10 minut, aż wreszcie osiągamy pierwszą przeszkodę - kilkumetrowy skalny kominek. I po raz pierwszy tu trzeba się już złapać rękami za skałę (trochę pomyśleć, jak przejść - zwłaszcza, że łańcuchów tu brak). W letnich warunkach, przy suchej skale nie powinien raczej sprawić problemu, zwłaszcza, że w ogóle nie jest eksponowany. Wchodzenie nim przypomina trochę wejście po dość pochyłej drabinie. (przy schodzeniu za to wystarczy się nieco opuścić - moim zdaniem akurat tam najlepiej robić to tyłem)
Dalej szlak ma charakter schodków (momentami - zwłaszcza z lewej strony zbocza - mocno zbliżających się do przepaści), czasem trafią się większe głazy, aż dochodzimy do kolejnej przeszkody pt. płyty. Przy podchodzeniu nie powinny sprawiać problemów, gorzej może być w dół. Na szczęście jest na to metoda - u mnie na kościelcowych płytach świetnie się sprawdziła - a mianowicie schodzenie na tyłku. [tu uwaga: normalnie się raczej tak nie chodzi, bo można zlecieć i pozbawić się kilku siekaczy, względnie przedtrzonowców]
Pod samym szczytem szlak oferuje następne płyty i kilka podciągnięć na skałach (w dalszym ciągu: nieeksponowanych. Ewentualny upadek nie powinien się skończyć dalej, niż pod newralgicznym punktem). Najdłuższe (zasada taka sama, jak przy kominku: trzeba poszukać punktów zaczepienia) jest dosłownie 5 metrów od wierzchołka i wygląda tak:
I to już koniec. Kościelec 2 156 m n.p.m. osiągnięty. ;)
Wierzchołek sam w sobie nie jest szczególnie rozległy, ale ciężko nazwać go też bardzo ciasnym. Tłoku znanego chociażby z Rysów raczej nie uświadczymy - z racji nieco ograniczonych widoków i braku łańcuchów Kościelec jest nieco mniej popularny od swojego wyższego sąsiedztwa (wychodząc na niego we wrześniu, miałem szczyt tylko dla siebie :-D )
Zejście (legalne...) odbywa się tą samą drogą (od Karbu znów oczywiście rozdziela się na dwa szlaki - sugeruję wybrać ten przez Zieloną Dolinę, bo znacznie łagodniej traci się wysokość, co ma znaczenie dla kolan). Przy schodzeniu stopień trudności wzrasta - ale w rzeczywistości droga w dół rządzi się podobnymi prawami, jak ta w górę. Wystarczy szukać punktów podparcia i się nie denerwować.
Na sam koniec kilka kościelcowych widoków:
Jeśli byłeś na Kościelcu - podziel się w komentarzu swoimi wrażeniami z tego szczytu. Każda wskazówka jest bardzo cenna dla wszystkich Czytelników, którzy tu zaglądają :) Z góry dzięki!
Może zainteresować Cię też:
A poza tym taka tabliczka jest tylko na szlaku na Kościelec. Nie ma jej na żadnych innych szlakach po polskiej stronie Tatr. Także i na tych o wiele od Kościelca trudniejszych (chociaż podobno dawniej takie znaki były też na różnych innych tatrzańskich perciach). Ale - znowu - to też nie znaczy, że należy ją zupełnie zlekceważyć.
Od Karbu początkowo szlak to dość prosta ścieżka w skalnej scenerii. Idziemy tak przez może 10 minut, aż wreszcie osiągamy pierwszą przeszkodę - kilkumetrowy skalny kominek. I po raz pierwszy tu trzeba się już złapać rękami za skałę (trochę pomyśleć, jak przejść - zwłaszcza, że łańcuchów tu brak). W letnich warunkach, przy suchej skale nie powinien raczej sprawić problemu, zwłaszcza, że w ogóle nie jest eksponowany. Wchodzenie nim przypomina trochę wejście po dość pochyłej drabinie. (przy schodzeniu za to wystarczy się nieco opuścić - moim zdaniem akurat tam najlepiej robić to tyłem)
Dalej szlak ma charakter schodków (momentami - zwłaszcza z lewej strony zbocza - mocno zbliżających się do przepaści), czasem trafią się większe głazy, aż dochodzimy do kolejnej przeszkody pt. płyty. Przy podchodzeniu nie powinny sprawiać problemów, gorzej może być w dół. Na szczęście jest na to metoda - u mnie na kościelcowych płytach świetnie się sprawdziła - a mianowicie schodzenie na tyłku. [tu uwaga: normalnie się raczej tak nie chodzi, bo można zlecieć i pozbawić się kilku siekaczy, względnie przedtrzonowców]
Pod samym szczytem szlak oferuje następne płyty i kilka podciągnięć na skałach (w dalszym ciągu: nieeksponowanych. Ewentualny upadek nie powinien się skończyć dalej, niż pod newralgicznym punktem). Najdłuższe (zasada taka sama, jak przy kominku: trzeba poszukać punktów zaczepienia) jest dosłownie 5 metrów od wierzchołka i wygląda tak:
I to już koniec. Kościelec 2 156 m n.p.m. osiągnięty. ;)
Wierzchołek sam w sobie nie jest szczególnie rozległy, ale ciężko nazwać go też bardzo ciasnym. Tłoku znanego chociażby z Rysów raczej nie uświadczymy - z racji nieco ograniczonych widoków i braku łańcuchów Kościelec jest nieco mniej popularny od swojego wyższego sąsiedztwa (wychodząc na niego we wrześniu, miałem szczyt tylko dla siebie :-D )
Zejście (legalne...) odbywa się tą samą drogą (od Karbu znów oczywiście rozdziela się na dwa szlaki - sugeruję wybrać ten przez Zieloną Dolinę, bo znacznie łagodniej traci się wysokość, co ma znaczenie dla kolan). Przy schodzeniu stopień trudności wzrasta - ale w rzeczywistości droga w dół rządzi się podobnymi prawami, jak ta w górę. Wystarczy szukać punktów podparcia i się nie denerwować.
Na sam koniec kilka kościelcowych widoków:
Jeśli byłeś na Kościelcu - podziel się w komentarzu swoimi wrażeniami z tego szczytu. Każda wskazówka jest bardzo cenna dla wszystkich Czytelników, którzy tu zaglądają :) Z góry dzięki!
Może zainteresować Cię też:
Tatry - najwyższe góry w Polsce, przez dość długi czas rzadko były moim celem podróżniczym. Teraz podoba mi się tam w zasadzie tak bardzo, jak w różnych innych górach - zajrzyj tutaj, żeby zobaczyć moje tatrzańskie artykuły. A jeśli chcesz dowiadywać się o tym, co u mnie i o moich podróżach na bieżąco, dołącz do grona czytelników na Facebooku! (fb.com/zamiedzaidalej)
Szlak wygląda bajecznie, ale myślę sobie, że nic dziwnego, że jak Polacy wychowani w Tatrach co szlaki po 23 km mają to im góry nie straszne ;-))
OdpowiedzUsuńKościelec jest rzeczywiście super :-D chociaż te 23 km tylko wyglądają strasznie, w praktyce są do przejścia. Całe szczęście akurat na tej górce nie ma aż tyle ludzi, co np. na Kasprowym :-D
UsuńKościelec jest niesamowity. To jedna z moich ulubionych gór
OdpowiedzUsuńteż go polubiłem ;-)
UsuńAle miałeś cudowną pogodę :D Też z brakiem ludzi Ci się mega udało :) Dzięki serdeczne za pokazanie fajnej alternatywy dla Rysów.
OdpowiedzUsuńPogoda była świetna - za to następnego dnia spadł śnieg :-D (a brak ludzi - raz, że w tygodniu, dwa, że nie w wakacje, a trzy - że na szczycie byłem o 16 :-D ). A co do Rysów - moim zdaniem z nich jest lepsza panorama. Za to Kościelec sam w sobie jest jakieś 10000 razy ładniejszy ;-)
UsuńBardzo ładny, fotogeniczny post! Te pierwsze zdjęcia to jeden z najpiękniejszych widoków w Tatrach!
OdpowiedzUsuńZasługa fotogenicznej pogody :-D btw. na HG (bo to ona jest na początkowych zdjęciach) muszę wrócić tej jesieni - zrobić lepsze foty :-D
UsuńTaka tabliczka może nieźle wystraszyć. Trzeba uważać - w górach szczególnie! Byłam tam, ale dawno temu, nie pamiętam szczegółów (generalnie nie mam pamięci do szlaków itd.). Super relacja, piękne te nasze Tatry!
OdpowiedzUsuńRacja, ale z drugiej strony takie ostrzeżenie jest dobre - zwiększa szanse, że np. ktoś w przysłowiowych klapkach nie zacznie iść na górę...
UsuńA Tatry są rzeczywiście piękne - po obu stronach granicy :-D
Wejście na Kościelec wspominam bardzo pozytywnie. Faktem jest, że w sieci krąży wiele legend, ale w moim odczuciu są przesadzone. Szlak wcale nie jest wybitnie ciężki, jednak dla ludzi wrażliwych na ekspozycję może być wyzwaniem. Marzy mi się jeszcze wejście zimą ;)
OdpowiedzUsuńpotwierdzam - dla mnie nie był bardzo trudny! Ale dałem mu 5 na 7, głównie dlatego, żeby nikt nie uznał, że "a, to jest łatwe" i nie poszedł tam zupełnie nieprzygotowany :-D
Usuń