Szczebel nigdy nie wydawał mi się ciekawym celem górskim. Zalesiony pagór (przynajmniej tak głosił internet), i to jeszcze z masakrycznym podejściem od Kasinki. Poziomice na mapie słały się gęsto, a sam szczyt wydawał się pozbawiony czegokolwiek interesującego. Nie żebym miał coś przeciwko lasowi, ale ile można? Słowem - nic nie zapowiadało, że prędko tam pójdę, tym bardziej, że to górka z kategorii takich, gdzie można jechać w każdy weekend, bo z Krakowa to rzut beretem. Brzmi nudno.
Jesienią Szczebel jest całkiem urokliwy |
1 listopada 2020 miał wyglądać inaczej. Plan był na Kasprowy w stylu kolejkowym i potem Suche Czuby (sofciarstwo do potęgi - ale po październikowym zapaleniu płuc jestem w beznadziejnej formie). Budzik nie zadzwonił i tym sposobem, zamiast o 6 am, wyjazd z Krakowa nastąpił o 10 (!). A z racji tego, że towarzyszyła mi moja Mama (co ważne dla historii, nie chodzi po górach), wycieczka musiała być lajtowa. A, że na szczyt Szczebla prowadzą trzy szlaki (dwa czarne - z Lubienia i z Kasinki, oraz zielony - z Glisnego), a ten ostatni ma najmniejsze przewyższenie - właśnie nim poszliśmy.
Ruszyliśmy powoli do góry. Słońce jarało (w listopadzie, kto by pomyślał). Nastawiałem się na to, że nie będzie tłumów - błąd, bo zwłaszcza jak na Beskid Wyspowy, była masa ludzi (nie chcę myśleć, co działo się w Tatrach). Myślałem, że podejście będzie nudne jak flaki z olejem - i nie pomyliłem się dużo (może poza początkowym odcinkiem). A raczej: byłoby nudno, gdyby nie pora roku - może dlatego zrobiłem 300 zdjęć na tej wycieczce ;-)
początek szlaku, jedno z bardziej widokowych miejsc. Wstyd się przyznać, nie rozpoznaję szczytów |
trawa jak nie w listopadzie |
Kilka przerw na polanach (trawa, kolorki itd.), podejście na Małą Górę, potem płaski odcinek (i strach przed wywinięciem orła w błoto), znowu bardziej strome podejście. Mniej więcej od tego momentu dostałem skrzydeł i - pomimo ostatnich problemów płucnych + absolutnego braku widoków - podchodzenie zrobiło się czystą przyjemnością. Być może też dlatego, że było tam chłodniej, niż na otwartej przestrzeni.
widoków nie ma, ale jest całkiem fotogenicznie |
szczyt coraz bliżej |
Szczyt pojawia się dość nagle. Pierwsze wrażenie: pełno miejsca! Drugie wrażenie: mimo sporej ilości ludzi (łącznie z małymi dziećmi i psami) atmosfera jest bardzo chilloutowa. Nikt nie drze mordy (to nie MOKO ;-) ). Pozwalamy sobie na odpoczynek, a ja zapycham kartę w oszałamiającym tempie, w międzyczasie przestawiając parametry w aparacie. 40 minut mija jak jedna chwila i zaczynamy odwrót.
na głównym szczycie jest pełno miejsca |
winter is coming |
Droga powrotna to niekończące się zejście po liściach (w rzeczywistości nie jest długie - tylko wtedy mi się takie wydawało). Słońce gdzieś zniknęło (meteoblue zapowiadało załamanie pogody), a miejscówki, które oglądałem kilka godzin wcześniej, wydają się zupełnie inne. Wreszcie pojawiają się płyty na drodze, za chwilę zabudowania Glisnego - i kilkanaście minut później zjeżdżamy już w dół z przełęczy.
droga powrotna się trochę dłuży, mimo że złota jesień w pełni |
kilka godzin wcześniej polana była zalana słońcem |
listopadowe klimaty |
Szczebel bardzo pozytywnie zaskakuje! Górka tuż obok Krakowa (60 km), ze względu na sporą ilość lasu - idealna na jesień. Nie jest to widokowa pierwsza liga (pobliski Luboń Wielki jest w moim odczuciu znacznie ciekawszy), ale na szybki wypad - szczyt prawie idealny. BTW, ta wycieczka to najlepszy dowód na to, że nawet jak się wyjedzie z Krakowa w listopadzie o 10, to NIE znaczy, że dzień jest zmarnowany pod względem górskim ;-)
Opis szlaku na Szczebel
Początek szlaku to podejście płytową dróżką z przełęczy Glisne (parking - koszt 10 zł). Mijamy ostatnie zabudowania wsi i wchodzimy do lasu. Od tego miejsca szlak to podejście lasem - a po drodze dwie łąki (z pierwszej z nich są widoki, głównie na bardzo bliski stąd Luboń Wielki). Robi się trochę stromiej, szlak zakręca i rozpoczynamy podejście na Małą Górę (20 minut od drugiej łąki, 50 od początku szlaku). Od tego miejsca (las, las, las - i jeszcze więcej lasu) ścieżka się wypłaszcza. Przez chwilę idziemy po równym, nawet zdaje się, że kilka metrów w dół. To już ostateczne podejście na szczyt: 10 minut i jesteśmy na górze.
Luboń Wielki to ten szczyt z wieżą na górze |
zielony szlak oferuje tunele z drzew |
Szczyt jest bardzo rozległy i - jak przystało na porządną górę - dość widokowy. Głównie na Beskid Wyspowy (Tatry są zasłonięte przez drzewa). Oprócz tego, na wierzchołku jest kapliczka.
Czas przejścia: w górę 1h 20 min, w dół 40 min
Przewyższenie: po 350 m w górę i w dół
Najwyższy punkt: Szczebel 977 m n.p.m.
Trudność: 1/7, brak jakichkolwiek trudności
Może zainteresować Cię też:
- Lubomir, najwyższy szczyt w Beskidzie Makowskim,
- zatłoczona Cergowa w Beskidzie Niskim,
- wiosenny Łopień w Beskidzie Wyspowym.
Wygląda niepozornie, ale jesień piękna
OdpowiedzUsuńbyło super!
UsuńAle piękne i malownicze widoki! :) Bardzo ciekawy wpis i opis szlaku. Aż chce się spakować plecak i tam jechać
OdpowiedzUsuńDzięki! to jest super miejsce
UsuńAleż piękne kolorki no i jak zwykle ciekawy szlak u Ciebie :)
OdpowiedzUsuńhehe, dzięki ;-)
Usuńoooj jakie bajeczne jesienne kolory...
OdpowiedzUsuńSzczebel całkiem przyjemny. Ja tam lubię te beskidzkie niepozorne zakamarki ;)
wtedy warun był świetny :D a Beskidy same w sobie są super! I mają znaczny plus w porównaniu z Zakopcem - krócej się do nich jedzie :D
Usuń